poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 4 „Jesteś w ciąży?”

… i wtedy… do pokoju wpadł zdyszany Piter. Spojrzał znacząco na Bartka.
- O. Widzę, że przeszkadzam, ale ja naprawdę muszę siku.- wbiegł do łazienki. Wtedy zrozumiałam co prawie zrobiłam. Nie mogę się całować z zajętym chłopakiem, to nie w moim stylu. Przerażona spojrzałam w stronę Kurka.
- Przepraszam,  ale nie mogę.- powiedziałam cicho i wybiegłam z pokoju.

2 tygodnie później

Przez cały czas chodziłam smutna. Przepłakane noce. Oni są tacy kochani, pocieszali mnie, tulili. Kocham ich. Wygramoliłam się mozolnie z hotelowego łóżka, po nieprzespanej nocy. Wzięłam orzeźwiający prysznic i zrobiłam mocny makijaż, by zakryć moją zmarnowaną buzię. Ubrałam się, a następnie zeszłam na stołówkę. Siedzieli już tam wszyscy, więc usiadłam z Miśkiem, Winiarem, Igłą i Zibim. Wtuliłam się mocno w Kubiaka, objął mnie i pocałował w głowę.
- Mała, przestań. On nie jest wart twoich łez.- mimowolnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam na stolik przed nami. Turlał małe pomidorki w te i z powrotem po swojej sałatce. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy nie były takie same jak kiedyś. Ten śliczny błękit zniknął i zamienił się w smutny szarawy kolor. Na jego twarzy nie było już wielkiego uśmiechu, tylko grymas. Czasami lekko się uśmiechał jak Piter coś do niego mówił. Miałam wrażenie jakby… schudł. Ale nie on jeden. Przez dwa tygodnie schudłam 6 kilo.  Ważę dokładnie 46,1. Mój brzuch wygląda jakbym go wciągała na maxa. Nienawidziłam swojego ciała! Ale to od zawsze. Rozpłynęłam się w jego oczach. Uśmiechnął się lekko, wtedy przed moimi oczami pojawiła się czyjaś duża ręka.
- Marta?- usłyszałam Krzysia.
- Słucham?- posłałam uśmiech w stronę Libero.
- Pytałem jak na zdjęciach wychodzę. Lepiej lewy czy prawy profil?- zaczął odwracać głowę.
- Oba profile masz śliczne, a ja muszę już iść.- pocałowałam Igłę w policzek i chciałam odejść ale oczywiście zaciągnęli mnie z powrotem do stołu.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nic nie zjesz.- rozkazał Winiarski. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. On z poważną miną podsunął mi pod nos talerz z jajecznicą. Niepewnie wzięłam kęs do ust i przełknęłam. O nie. Nie, tylko nie to. Znowu mi jest nie dobrze. Wstałam i szybko pobiegłam do swojej łazienki. Tam zwróciłam wszystko. Ogólnie nie było co więc nie mogłam pojąć jak. Ale co się ze mną dzieje? Dlaczego nie mogę jeść? Czyżby to…? Nie. Na pewno nie. A może? Czy ja mam… bulimię? Ale przecież ja nie… podeszłam do lustra i powoli zaczęłam podnosić koszulkę.
- O boże.- skomentowałam. Nie spodziewałam się, że jest tak źle. Łzy zaczęły spadać po moich policzkach. Sam szkielet. Widziałam swoje żebra. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Nie mogłam przestać, po prostu… co ja zrobiłam?! Do pokoju wszedł uśmiechnięty Piotrek, lecz kiedy zobaczył mnie, mina mu zrzedła. Zamknął za sobą drzwi i położył się obok mnie. Przytulił mnie z całej siły. Tak, tego potrzebowałam. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Hej, mała. Co jest?- otarł łzy z moich policzków. Muszę mu pokazać, ale tak bardzo się boję. Boję się co zrobi.
- Coś ci pokażę, ale musisz obiecać, że nie będziesz krzyczeć.- pokiwał twierdząco głową.  Wstałam i podniosłam bokserkę do góry. Dostał takiego wytrzeszczu.
- Co ty ze sobą zrobiłaś?!- krzyknął.
- Obiecałeś.- szepnęłam.
- Ale, takie coś?! To w ogóle ty?! Jak ty dziewczyno wyglądasz?! Kurwa się przejmujesz tym chujem! On nie jest tego wart! Popatrz na siebie!- lekko mnie popchnął a ja upadłam na kolana. Wyszedł, trzaskając drzwiami, a ja pogrążyłam się w rozpaczy. Jednak miałam nadzieję, że wróci, że nie zostawi, że nie opuści. Moje marzenie się spełniło. Słyszałam jakiś łomot. Potem Piotr wszedł do pokoju i ponownie zamknął drzwi. Widząc mnie n podłodze, z twarzą schowaną w dłoniach przytulił mnie od tyłu.- Może da się to załatwić. Musisz iść do lekarza.- rozkazał. Pokręciłam głową. Do pokoju wpadła cała banda wielkoludów. Kiedy nas zobaczyli, to przyłączyli się do wspólnego misia. To było takie słodkie.
- Mamy dla ciebie coś na poprawienie humoru. Będziemy oglądali bajki Disney’a.- wyszczerzył się Zbyszek. Uśmiech mimowolnie wkradł się na moją rozmazaną twarz. Od dziecka uwielbiałam te bajki i zostało mi to do teraz.
- Ta za pół godziny u mnie.- Piter podniósł rękę. Wszyscy się zgodzili i po chwili byłam znowu sama w pokoju. Wzięłam się w garść. Mam przy sobie tylu kochających ludzi i tego nie zauważam. A przecież Bartek praktycznie nic nie zrobił. Poprawiłam makijaż i wyszłam z pomieszczenia. Szłam korytarzem szukając właściwego pokoju, aż natknęłam się na kartę na pokoju. „To pokój Bartusia i Pitusia. Zanim wejdziesz, zapukaj”. Pod napisem były narysowane 2 patyczaki. Łza wpłynęłam mi do oka. Zacisnęłam oczy, uśmiechnęłam się i weszłam do pokoju. Siedzieli przy jakimś segregatorze. OMG… czy oni mają segregator z bajkami? Haha. Usiadłam koło Piotrka na łóżku i czekałam na postanowienia.
- „Dawno Temu w Trawie”?- zapytał Misiek.
- Nie… coś innego.- skomentował Bartek.
-  Król Lew?- zaproponował Zibi.
- To oglądaliśmy wczoraj.- przypomniał mu Krzysiu.
- Dzieci.- wyszczerzyłam się do Piotrka. Pokiwał twierdząco głową i zachichotał.
- Hej, chłopaki. Mam lepszy pomysł.- wszyscy zebrani wyczekiwali z niecierpliwością na moją propozycję.- Zaplątani?- uśmiechnęłam się. Wszyscy się zgodzili więc Bartek odpalił płytę na swoim laptopie i za chwilę bajka miała się zacząć. Usidłam na podłodze, bo tam mi było wygodniej, ale to błąd, bo koło mnie siedział Kurek.
- Przepraszam.- szepnął. Zrobiło mi się aż cieplej. On przeprosił. Chciałam ukryć, że się uśmiecham.
- Ciii… oglądam.- skwitowałam go. Niech się jeszcze trochę postara.
- Wiem, że to przeze mnie tak schudłaś, ja nie chciałem. Po prostu masz takie hipnotyzujące oczy.- spuścił głowę. Aww… on powiedział, że mam… hipnotyzujące oczy? No ok., ale skąd wie, że schudłam. Przecież inni tego nie widzą.
- Skąd wiesz, że schudłam?- zwróciłam się w jego stronę.
- przecież widać. I nie chciałem cię zranić.- szepnął i wrócił do bajki. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Zdziwił się.- A to za co?- zapytał. On się chyba rumieni.
- Za nic.- uśmiechnęłam się. Bajka się już kończyła. Mój moment kiedy Julek mówi do Roszpónki „Byłaś moim marzeniem”. Bezmyślnie wtuliłam się w Bartka. Po chwili zrozumiałam co robię. Znowu. Wzięłam rękę i usiadłam znowu do Piotrka. Wiem, że do niego zawsze mogę przyjść. Chciałam go przytulić, ale mnie odsunął.
- Co? Głodzi ciel cie nie chce?- szepnął. Ludzie są dziwni, wolę psy. On się zachowuje inaczej. Jakby… coś do mnie czuł. Nie, to niemożliwe. Pokręciłam głową. Wyszłam z pokoju i powędrowałam do swojego. Nikt chyba nie zauważy, że mnie tam nie ma. Wzięłam długi, gorący prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Może jutro będzie lepiej? Odpłynęłam w krainę Morfeusza. Nie miałam pojęcie co będzie się działo.

Obudziłam się około 6 rano. Wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do lustra. Czyli to nie sen. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Dziś mecz. Muszę jeszcze porobić im zdjęcia na treningu. Wzięłam moją lustrzankę i poszłam na halę, na której dzisiaj odbędzie się mecz. Popstrykałam kilka zdjęć Sali i wyszłam. Całą drogę myślałam czy iść do tego lekarza, czy nie. Poszłam do Anastasiego i zapytałam, czy po meczu, będę mogła pójść. Musiałam mu powiedzieć o co chodzi, bo by mnie nie puścił.
- Hmm… jesteś w ciąży?- zapytał. Zrobiłam wielkie oczy i się zaśmiałam.
- Nie. Chyba mam… Yyy… Bulimię.- spuściłam głowę.
- Nie pozwolę. Idziesz do lekarza natychmiast. I niema, że musisz robić zdjęcia. Szybko, bo jeszcze kopa na popęd dostaniesz. Nie za bardzo cieszyłam się, że idę do lekarza. Po tym co się tam dowiedziałam, znienawidziłam się jeszcze bardziej. Powiedziałam to Anastasiemu, a on bez chwili zwlekania już kazał mi się iść pakować.

- Panno Marto. Naprawdę chciałbym, żebyś została, ale nie mogę cię narażać. Załatwię ci samolot jutro w południe i dam ci znać. Pożegnaj się z chłopakami.- ze smutną miną, wyszedł z gabinetu. Popłakałam się. Pobiegłam do pokoju i  wszystkie kosmetyki wrzuciłam do walizki. Ciuchy nadal tam były więc mogłam spokojnie pomyśleć. Jednak chyba los tego nie chciał, bo do pokoju wparowali siatkarze…

------------------------------------------------
Witam, witam. :) 
Następny rozdział niestety dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam nad morze. :(  Mam nadzieję, że się podoba. I obiecuję, że niedługo będzie ciekawiej. :)

POZDROOOO... ;***

Dedykacja dla Agatki. (Troszkę o Picie) ;D


6 komentarzy:

  1. ale sie porobilo z nią :)
    nie dobra sprawa, ale zobaczymy jak wyjdzie po badaniach :)
    czekam z niecierpliwością na nowy, pozdrawiam ;*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohoho, ciekawie :) Juz z niecierpliwoscia, czekam na nastepny. Zapraszam także do mnie- remember-onelife.blogspot.com Nowe, pierwsze opowiadanie. Będzie fajnie jeśli zajrzysz i skomentujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to się porobiło :) Już nie mogę się doczekać co będzie dalej :) Jeśli to możliwe to proszę o info na gg:1366417

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział.
    http://6loveme6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział.
    http://6loveme6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger szczegóły u mnie http://siatkowkazuczuciem.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html
    Pozdro600 :D

    OdpowiedzUsuń