wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 13 „Uwierz, że nie będę tego żałował.”

Już podnosiłam rękę by nacisnąć klamkę, kiedy tamta dziewczyna odezwała się do mnie. Zdezorientowana odwróciłam się w jej stronę.
- Przemyśl to dobrze. Jeśli tam wejdziesz, nie będzie odwrotu. Ktoś przez twoją głupotę zginie. Pewnie myślisz Tak będzie lepiej. Też tak mówiłam. I to był najgorszy błąd w moim życiu. Co rano budzisz się z poczuciem winy i z pytaniem : a co by było gdybym je jednak urodziła? I nigdy nie poznasz odpowiedzi, ponieważ straciłaś swoją szansę. Dam ci rade. Wyjdź z tond i nie pozwól, żeby jeszcze raz cię wywołali.- po jej policzkach spływał czarny tusz do  rzęs, a w jej oczach było widać ból i cierpienie. Straciłam równowagę i podparłam się ścianą. Zamknęłam oczy, a w mojej głowie usłyszałam te wszystkie słowa. Zuzi, Piotrka, Krzyśka. ‘Jesteś morderczynią’ , ‘Nie pozwolę ci tego zrobić’ , ‘Pierwszy uśmiech, słowo’. Otworzyłam oczy i wybiegłam z budynku. Wzięłam parę głębokich wdechów i wsiadłam do samochodu, rzucając torebkę na siedzenie obok. Wszystko mi się pieprzy. Muszę zacząć od nowa. Z czystą kartą, daleko stąd. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Libero. Po kilku sygnałach odebrał.
- Już po wszystkim?- słyszałam smutek w jego głosie.
- Nie. Nie zrobiłam tego. I nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam się.
- M, mówisz serio?- zdziwił się.
- Serio, serio.- zaśmiałam się.- Ale chcę zacząć od nowa. Muszę wyjechać.- westchnęłam głośno.
- Martuś, postąpiłaś słusznie. A co do wyjazdu, to mam pewien pomysł. Pojedziesz ze mną do Rzeszowa.- wykrzyknął.
- Ale przecież tam będzie Piotrek. A ja nie chcę z nim kontaktu.
- Rzeszów jest duży, można unikać jednej osoby. I będziesz mieszkać  u nas. Za chwilę do Iwony zadzwonię.
- Krzyś. Ja nie będę wam siedzieć na głowie.
- Ale bez dyskusji. Ona wie co przeżywasz. Jedziesz i kropka. O 23 będę po ciebie. Szykuj się.- powiedział na wdechu i rozłączył się. No co za uparty osioł. Przewróciłam oczami i włożyłam kluczyki do stacyjki. Jeszcze niepewnie wysłałam sms-a do Piotrka : ‘Przepraszam. Miałam przed chwilą zabieg. Nie będziesz musiał ze mną o nie walczyć.’. Odłożyłam telefon i pojechałam w stronę mieszkania. Po jakichś 10 minutach byłam na miejscu i wchodząc schodami na 7 piętro (oczywiście winda była popsuta) zaczęłam szukać kluczy w torebce. Wtedy zauważyłam Adriana.
- Hej.- uśmiechnęłam się.
- Cześć.- odwzajemnił gest i podszedł do mnie. Chwilę pogadaliśmy, a mi znowu zebrało się na mdłości. Na szczęście śpieszyło mu się, także pożegnał się i zszedł ze schodów. Szybko odszukałam kluczyki w torebce i zwinnie otworzyłam drzwi. Zatrzasnęłam je za sobą i pobiegłam do łazienki. Dzisiaj mam chyba szczęśliwy dzień, bo nikogo nie było.
Piotrek
Kiedy dostałem tego pieprzonego sms-a, myślałem, że wyskoczę z okna. Dlaczego ona to zrobiła?! Przecież to takie, takie.. ugh. Nawet nie wiem, jak to nazwać. Czy ona naprawdę jest taka głupia? Przecież  to jest morderstwo. Nie miałem pojęcia co robić. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem sobie Króla Lwa. To moja ulubiona bajka, przy której się zawsze uspokajam. Pierdole to, że za chwilę będę miał 30 lat. Usłyszałem charakterystyczne przekręcane klucza w drzwiach. Za chwilę usłyszałem dźwięczny głos mojej dziewczyny.
- Cześć, jestem.- weszła do dużego pokoju. Kiedy zauważyła mnie w takim stanie i jeszcze oglądającego bajki, od razu podeszła do mnie i mnie przytuliła.- Co się stało?- zapytała, nie odrywając się ode mnie.
- Ona, ona to zrobiła.- jedna, jedyna łza stoczyła się po moim policzku. Dlaczego życie musi być tak okrutne? Przecież doskonale wiedziała, że ja bym z nią je wychował. I chyba domyśliła się, że jest dla mnie bardzo ważna.
Marta
Spakowałam chyba wszystko co się dało. Wyszło jakieś 2 walizki. Zmęczona usiadłam na łóżku i zaczęłam  się przeglądać w lustrze, które stało naprzeciwko. Co jest ze mną nie tak? Dlaczego mi się musi wszystko pieprzyć. Czym zawiniłam, no czym się pytam?! Westchnęłam bezradnie. Dochodziła godzina 17 więc już niedługo będę w drodze. Usłyszałam pukanie do drzwi. Po krótkim ‘proszę’ w pokoju pojawiła się Zuzka. Podeszła do mnie i uklęknęła.
- Już po wszystkim?- spojrzała mi głęboko w oczy. Nienawidziłam jej okłamywać. Z boleścią w głosie odpowiedziałam na zadane pytanie.
- Tak. Żadnych komplikacji.- odsłoniłam brzuch. Niepotrzebnie, kurde.
- Wydaje mi się, że jest większy niż normalnie.- przypatrzyła się.
- Lekarz powiedział, że niedługo zniknie, ale może zostać na kilka dni.- uśmiechnęłam się sztucznie. Przyjaciółka pokręciła głową i wyszła z pokoju. Wtedy zadzwonił mój telefon. Kiedy na wyświetlaczu zobaczyłam napis ‘klinika’ o mało co nie walnęłam urządzeniem w ścianę. Odrzuciłam połączenie i postanowiłam się zdrzemnąć. Od paru dni, chce mi się strasznie spać. Ciekawe kiedy mi jeszcze zachcianki dojdą, hahaha. Ustawiłam sobie budzik na 22 i zamknęłam powieki. Już po kilku minutach zasnęłam.
Zuzia
Ona coś kręci. Ja to wiem. No ale nic. I tak niewiele powie, także nie warto nawet próbować. Zbyszek pojechał do mieszkania się spakować. W końcu dzisiaj wyjeżdża do Rzeszowa. Usiadłam na kuchennym blacie i zaczęłam bez sensu gapić się w ścianę. Moje kontemplacje przerwał bezczelny dzwonek do drzwi. Wkurzona zeszłam i leniwie ruszyłam w stronę wejścia.
- Słucham.- otworzyłam drzwi. Kogo za nimi zobaczyłam to bym się w życiu nie spodziewała.- Daniel?- zapytałam niedowierzając.
- Nie. Jacek. N chodź.- rozłożył ręce. Wtuliłam się w chłopaka. Nie mogę uwierzyć. On tutaj. Przecież wyjechał. Nie miał wrócić. Kłamca jeden. Mój kochany kłamca. Nie chciałam go puścić. Wyglądał tak, tak przystojnie. Naprawdę się chłopak wyrobił. Już nie jest tym pryszczatym nastolatkiem z gimnazjum. Zaśmiałam się pod nosem. Wpuściłam go do środka.
- Kawy, herbaty?- zapytałam go, sadowiąc w salonie.
- Kawę poproszę. Rozpuszczalną jak masz.- kurde, ale ma uśmiech. Nie. Przestań. Masz faceta. Pamiętaj o tym! Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam wszystko przygotowywać.
Marta
Oczywiście niedane mi było się wyspać. Obudziły mnie jakieś śmiechy. Patrzę na wyświetlacz telefonu. 20:50. Matko jedyna. Przetarłam oczy i wyszłam z pokoju. Myślałam, że to tylko Zuzia i Zibi jednak oczy prawie mi z orbit wyskoczyły jak ujrzałam w naszym salonie D, Daniela. Otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- zrobił tą swoją słodką, smutną minkę. Matko, ale wyprzystojniał.
- Ale się pan ładny zrobił, panie Danielu.- poruszałam charakterystycznie brwiami i dźgnęłam go w brzuch. Niemożliwe. No chyba go pogięło.- Podnieś koszulkę.- nakazałam. Wykonał moje polecenie, a ja opadłam bezradnie na fotel.
- Coś nie tak?- spojrzał na swój brzuch i na mnie. Spuścił koszulkę i podniósł mnie. Usiadł na fotelu, a mnie wziął na swoje kolana.
- Ty i kaloryfer. O ja pierdzielę. Kto jest tą szczęściarą?- zaśmiałam się.
- Ty.- mrugnął do mnie i pocałował mnie w policzek. Przypomniała mi się podstawówka. Ciągle mnie tak całował. Przez te wszystkie lata byliśmy ze sobą chyba z 11 razy. Nasze OSTATNIE rozstanie było dla mnie bardzo bolesne, jednakże wybaczyłam mu. W końcu raz się żyje. Dosyć długo gadaliśmy. Dużo śmiechu itp. Oni pili jakieś winko, ale ja nie. Znalazłam jakąś wymówkę, że coś tam. Ale uwierzyli, to się liczy. Przez cały czas siedziałam mu na kolanach. Przyznam, że ma tak boski uśmiech,  że o kurczę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zuzia uważając, że to do niej poszła otworzyć. Za chwilę do pokoju wpadł wkurwiony Pit. Nie teraz. Nie przy Danielu. Proszę.
- Myślałem, że masz trochę rozumu, a tym czasem.- zacisnął zęby i zaczął do mnie podchodzić. Wstałam, a przede mną pojawił się Daniel.
- Przed jej ojcem ją broniłem, to i przed Tobą mogę.- powiedział, trzymając ręce w pięściach.
- Nie do ciebie mówię, tylko do niej.- wskazał na mnie palcem. Najzabawniejsze było to, że Piotrek wziął za szmaty Daniela i przeniósł go, odgradzając go ode mnie. Wyglądało to przekomicznie. No ale czego tu się dziwić? 175 cm, przeciwko 206 cm? Hahaha …
- Piotrek, wiesz, że nie mogłam inaczej.- te kłamstwa rozrywały mnie od środka. Miałam serdecznie dość!
- Jak to Kurwa nie mogłaś inaczej?!- widziałam, że ma ochotę mnie uderzyć.
- Chodźmy do pokoju. Proszę.- zgodził się. Poszliśmy do pokoju i usadowiłam go na łóżku.
- No słucham.- założył ręce na piersi.
-Wszystko mi się sypie. Ty mi chciałbyś je zabrać, ja musiałabym z wszystkiego zrezygnować i do tego Bartek kłamał przez cały czas.- nie zdążyłam ugryźć się w język, kiedy trzeba. Po kija wspominałam o Kurku?!
- Kurek ma inną? To przez ego skurwysyna?- wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nie rób nic co będziesz potem żałował.- próbowałam go odwieźć od jego planu. Doskonale wiedziałam, że pójdzie do niego i będą się lali jak nastolatki.
- Oj uwierz, że nie będę żałować.- posłał mi delikatny uśmiech i wyszedł z mieszkania. A tak szczerze co mnie to obchodzi? Tylko kurde, bardzo mnie obchodzi. Godzina sprawdzona. 22:50. Wyszłam przed pokój. Właśnie Daniel wychodzi.
- Pa, szkrabie.- chciałam go pocałować w policzek, ale się odwrócił i trafiłam w usta. A co mi tam. Oderwałam się od niego i zamknęłam drzwi puszczając mu buziaka na dowidzenia.
- No to się go pozbyłyśmy.- zaśmiałam się. Przytaknęła mi tylko i też się zaśmiała.
- Idę się kąpać. Może wybierz jakiś fajny film.- mrugnęła do mnie.
- Ale wiesz, jak ja wybieram filmy. To za godzinkę możesz wyjść, ok.?- uśmiechnęłam się.
- Za godzinę jestem.- pomaszerowała do pokoju. Ja również weszłam do swojego, po usłyszeniu dzwonka telefonu. Krzyś.
- No hej.- uśmiechnęłam się.
- Gotowa. Schodź już.- ponaglał mnie.
- Poczekaj pięć minut. Idzie się myć.- szepnęłam.
- Okej. Za pięć minut na dole. Pa.- rozłączył się.- schowałam telefon do kieszeni i spakowałam laptopa. Wybadałam teren i uszły szam odkręconą wodę. Wzięłam swoją torbę, torbę od laptopa, moje dwie walizki i najciszej jak się dało wyszłam z mieszkania. Jednak musze jej zostawić jakąś kartkę. Weszłam do salonu i wyszukałam pierwszą lepszą kartę i napisałam na niej jedno słow. „PRZEPRASZAM”. Postawiłam ją opartą o wazon i ubrałam płaszcz i buty. Wzięłam walizki i torby i ostatni raz spojrzałam na mieszkanie. Westchnęłam. Cichutko zamknęłam drzwi i zeszłam schodami ( udało mi się!) i ostatni raz przekroczyłam próg klatki. To zaczynamy nowy rozdział życia. Zauważyłam Krzyśka. Podeszłam do jego samochodu, a on zapakował moje walizki. Wsiedliśmy i kiedy uruchomił silnik, wszystko stało się możliwe. Czysta karta, inne miasto, nowe możliwości.
- Na pewno nie będę przeszkadzać? Może to zły pomysł?- miałam tyle wątpliwości.
- Mała, przestań. Iwona się zgodziła bez wahania, bardzo chętnie cię pozna, a dzieciaki lubią nowe osoby. Spokojnie.- puścił mi oczko. No to papa, Bydgoszcz.
2 dni później. Rzeszów ..
- Boję się iść do tego lekarza.- przytuliłam się do pani Ignaczak. Mamy wiele wspólnych tematów i dobrze się rozumiemy. Przez dwa dni zyskałam przyjaciółkę. Sama nie wiem czego się obawiałam. Wszyscy nękali mnie telefonami więc zmieniłam numer. Aktualnie siedzimy w poczekalni, w przychodni ginekologicznej. Nie wiem jak, ale brzuch mi urósł. To trochę podejrzane dlatego wolałam to sprawdzić.
- Weź się w garść. Jesteś dużą dziewczyną. Mam wejść z tobą?- zapytał.
- A mogłabyś?- uśmiechnęłam się.
- Pewnie.- zaśmiała się. Kurczę. Jak szybko można się z kimś zaprzyjaźnić. A właśnie. Mam baaardzo dobre relacje z Sebą i Dominisią. Oboje są tacy słodcy. Cieszą się z nowej cioci, i z kuzyna. Sebastian chcę żeby był chłopa, a Domi, żeby była dziewczynka. No przecież nie rozdwoję go. Seba jest bardzo mądry. Można z nim pogadać na różne tematy. Uwielbia dowcipy i odziedziczył po tacie miłość do siatkówki. Dominika próbuję naśladować i Krzyśka i Sebusia, ale jej troszeczkę nie wychodzi.
- Pani Marta Grzewczyk.- zostałam wywołana. Ścisnęłam rękę Iwony i weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry.- przywitałam się z lekarzem.
- Proszę się położyć.- wskazał kozetkę. Położyłam się i podniosłam koszulkę w górę.
- A pani to?- popatrzył na Iwonę.
- Przyjaciółka.- uśmiechnęła się.
- Pani Ignaczak.- zaśmiał się i rozsmarował też żel na moim brzuchu.
- Znacie się?- szepnęłam do Iwonki.
- Prowadził moje obie ciąże. Jest najlepszy, mówię ci.- powiedziała. Mam nadzieję. Dziwnie patrzył na ekran, tak trochę strasznie.
- Chyba pani poprzedni lekarz się pomylił.- zaśmiał się starszy pan.
- Co?! To znaczy, że nie jestem w ciąży?- otworzyłam szerzej oczy. No raczej aż tak nie przytyłam.
- Nie to miałem na myśli. Jest pani w ciąży, ale w bliźniaczej.- uśmiechnął się łagodnie.

- Słucham?- moje oczy wyglądały jak 5-złotówki. 

-------------------------------------------------------
Hej ;3


Jestem. Wróciłam z nowym rozdziałem. :D Mam nadzieję, że się podoba. Nie mam aktualnie weny, przykro mi ;c No nic. Czekajcie na kolejny ;p Papa :*