czwartek, 17 października 2013

Rozdział 10 „ Proszę położyć się na kozetce.”

- Mam dla pani widomość. Woli pani usłyszeć najpierw dobrą czy złą?- spojrzał na mnie.
- Może, zacznijmy od tej dobrej.- przygryzłam nerwowo wargę.
- No więc tak. Dobra jest taka, że wybudziliśmy pana Bartka, ale zła jest taka, że wystąpiły pewne komplikacje i nie zobaczy pani narzeczonego jeszcze przez kilka godzin.- po tych słowach, zamarłam. Nie dość, że kazali mi czekać na to miesiąc, to jeszcze kilka godzin.
- Chociaż na chwilę?- zrobiłam błagalną minę.
- Niestety. Chciałbym panią wpuścić, lecz nie ja ustalam zasady.- westchnął i poszedł. Chodziłam w tą i z powrotem, czekając na jakąś wiadomość. Piotrek spał na krześle, a Agata buszowała w bufecie. O nie, znowu… pobiegłam do łazienki. Zauważyłam, że spędzam tam większość swojego dnia. Siedziałam oparta o ścianę. Co się ze mną dzieje? Może się czymś zatrułam? Na pewno. Przecież nie mogę być w ciąży. To absurdalne. On, on na pewno w tedy miał gumkę. Jestem pewna. Przemyłam twarz zimną wodą i wyszłam. Wszystko tak samo. Piotrek śpi, Agaty nie ma, a sala Bartka… otwarta?! Otworzyłam szerzej oczy i podbiegłam do drzwi. Był sam. Spojrzał na mnie tymi swoimi oczkami, pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Podeszłam do niego i usiadłam na krześle.
- Hej.- uśmiechnęłam się cały czas patrząc w jego oczy.
- Cześć.- wreszcie doczekałam się tego uśmiechu. Pragnęłam go od wtedy. Zanim zdążyłam pomyśleć, zatopiłam swoje usta, w jego ciepłych wargach. Od razu odwzajemnił pocałunek. Dlaczego to sprawia taką przyjemność? Może to rodzi bliższe przywiązanie? Nie wiem, ale to jest takie uczucie… takie inne. Nigdy czegoś takiego nie czułam, jak przy tym pocałunku. Chciałam by to trwało wiecznie, lecz wiem, że tak się nie da. Oderwałam się od Bartka i opadłam na krzesełko.
- J, ja przepraszam, za to co wtedy powiedziałam. Teraz jestem pewna. Kocham cię, bardzo.- ścisnęłam jego dłoń. Jednak uśmiech nie zszedł z jego twarzy.
- Spokojnie. Wiem co czułaś. Wiem co przeżyłaś. Rozumiem i wiem, że wtedy, że zareagowałem. To ja przepraszam.- przytuliłam go.
- A tak w ogóle jak się spało?- zaśmiałam się.
- A dobrze.- odwzajemnił uśmiech. Tak się rozgadaliśmy, że nawet zapomniałam o tych mdłościach. W pewnym momencie do Sali wszedł zaspany Piotrek. Mina Bartka od razu zrzedła.
- To ja was zostawię.- wstałam.- Tylko mówię, ale Piotrek był tu ze mną cały czas. Praktycznie cię nie odstępował.- skierowałam te słowa w stronę Bartka i wyszłam, zamykając drzwi. Czas by przyjaciele się pogodzili.



                                                                      ***ZUZA***

Siedziałam jak taki kołek w domu, oglądając komedie romantyczne. Jedna za drugą, a czas płynął. Nie wychodziłam z domu. Tak szczerze, po co? Po co mam otworzyć drzwi do tego świata, który jest tak nie sprawiedliwy? Po co? Dzwonek do drzwi. Wiem, że to Zbyszek dlatego nie otwieram.
- Zuziu, otwórz drzwi.- on powiedział do mnie Zuziu. Haha… ostatni raz nazwał mnie tak tata 2 lata temu. Pozostałam niewzruszona.- Jeśli natychmiast nie otworzysz drzwi, to je wywarzę. Pf… ta jasne. Wywarzy mi drzwi. Mam dość tych jego napadów. Dość! Mam tego po kokardkę! Wstałam i weszłam do łazienki, wyciągając z szafki żyletkę. Jeśli jeszcze raz się odezwie, naprawdę przetnę sobie żyły.- Zuza, otwieraj kurwa!- krzyknął wściekły, waląc pięściami w drzwi. Okej, sam chciałeś. Przysunęłam żyletkę do żyły, najbliżej nadgarstka. Już miałam zacząć ciąć, kiedy coś mnie powstrzymało. Ale nie wahałam zadać sobie ciosu nieco dalej. Kreska za kraską, kropelka krwi, za kropelką krwi, zjeżdżały po moich rękach, niczym dzieci na sankach. Opadłam na kafelki i już byłam gotowa zaciąć się na amen, usłyszałam głośny huk. On naprawdę, wywarzył drzwi od mojego mieszkania?!- Gdzie ty do cholery je…- przerwał kiedy zobaczył mnie na podłodze. Podbiegł do mnie, podniósł i posadził na zlewie. Z zezłoszczoną miną, okalał moje ręce bandażem, znalezionym w apteczce, w szafce. Kiedy skończył, spojrzał mi głęboko w oczy. O tak, te zielone tęczówki, to wszystko czego chciałam.- Co ci do cholery odbiło?!- podniósł głos.
- Kocham Cię.- szepnęłam prawie niesłyszalnie.
- Co?- przymrużył oczy.
- Kocham Cię.!- krzyknęłam.- Nie rozumiesz?! Kocham! Kocham! Tak, może robię największy błąd w moim życiu, ale kocham cię najmocniej na świecie.! Chcę z tobą być, mieć z Tobą 10 dzieci, mieć psa i dom!- wykrzyczałam na całe osiedle, jak i nie Bydgoszcz. Łzy jak szalone spływały po moich opuchniętych policzkach. Uśmiechnięty Zbyszek, ocierał mi je starannie. Przytulił mnie i pocałował w obojczyk.
- Ja ciebie mocniej.- szepnął mi do ucha, przygryzając je lekko. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam, ale nareszcie jestem szczęśliwa.! Tak! Moje szczęście właśnie przede mną stoi i gapi mi się prosto w oczy. Te jego zielone oczy … Marzenie każdej dziewczyny na ziemi.! Jednak one są tylko moje.! Na zawsze. Wtuliłam się w Zbysia a po Poliku spłynęła mi  łza.- Miśka, nie płacz. Wszystko będzie dobrze.- pogłaskał mnie po plecach i usiadł na krześle.

                                                                    ***Bartek***

Patrzyłem zdezorientowany jak Piotrek siada obok mnie i zaczyna głęboko oddychać. To mój przyjaciel, kocham go. Co się z nami stało? Przyznam, że Marta nas trochę poróżniła, ale … nieważne. Postanowiłem się odezwać, ponieważ Piotrek robił się zielony na twarzy.
- Więc…?- zapytałem.
- A więc.- zaciął się.- Przyszedłem Cię odzyskać.- wyszczerzył się w moją stronę.
- Odzyskać?- zachichotałem, nieba rdzo wiedząc o co przyjacielowi chodzi.
- Bartek. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Co się z nami stało?- powtórzył pytanie, które chwilę temu zadałem sobie w myślach.
- Ja, ja nie wiem.- spuściłem wzrok.- Ale chcę żeby było jak dawnej. Chcę cię wkurzać, mówiąc o imprezach, zmieniać hasło w twoim laptopie i oglądać z Tobą bajki.- oczy mi się troszkę zaszkliły.
- Kocham Cię, stary.- Piotrek rzucił się na mnie z przyjacielskim uściskiem.
- Ja ciebie też.- odwzajemniłem Przytulanko, i wtedy coś mnie na chwilę oślepiło. Spojrzałem w stronę blasku. W drzwiach stała zadowolona Marta z aparatem w ręce i jakaś dziewczyna obok niej. … Zaraz, zaraz. Czy to? Nie. A może? Agata? Tak to ona.
- Ej, mogłabyś mi fleszem po oczach nie dawać?- przetarłem je rękami i zamrugałem kilka razy.
- Oj, no przepraszam Bartuś. Chciałam uchwycić tę romantyczną chwilę.- pomachała mi Nickon’ em przed nosem. Przewróciłem tylko oczami, udając obrażonego.
                                                                   
                                                          ***Marta***

Zdjęcie wyszło rewelacyjne. Normalnie w antyramę oprawię i w pokoju, przepraszam w mieszkaniu powieszę. Tak. Ojciec poszukał mi mieszkania. Nie mam pojęcia jak, ale dzisiaj się wprowadzam. Jeszcze tylko pojadę po rzeczy do Zuzi. O nie… znowu. Wybiegłam z Sali, kierując się w stronę łazienki. Kurwa mać.! Co jest ze mną?! Jednak chyba muszę odwiedzić tego lekarza. Wyszłam z toalety, a przed nią zobaczyłam lekarza, który prowadzi Bartka.
- Pani Marto. Zauważyłem, że często pani chodzi do toalety. Proponuję pani iść na badania. Może teraz pani iść ze mną. Pobierzemy krew i wszystko będzie dobrze. To jak?- uniósł jedną brew do góry.
- A mogę iść to oświadczyć przyjaciołom?- uśmiechnęłam się promiennie w stronę doktora.
- Dobrze. Jestem w gabinecie nr. 13 . Proszę tam przyjść.- powiedział i poszedł w stronę recepcji. Poszłam do Sali Bartka, i wyciągnęłam Piotra n zewnątrz.
- Idę się zbadać. Doktor słyszał jak wymiotuję.- szepnęłam zerkając na Bartka.
- Idź, idź. I dowiedz się co ci jest.- puścił do mnie oczko.- Trzymam kciuki.- uśmiechnął się i wrócił się do przyjaciela. No to czas zobaczyć co mi jest. Tak szczerze? Bałam się. Naprawdę się bałam. Krzyczałam od środka i błagałam, żeby to nie było tylko nic poważnego. Nie przeżyje drugiej bulimii. Doszłam pod wcześniej wskazany gabinet i cicho zapukałam. Po usłyszeniu „PROSZĘ” , przełknęłam głośno ślinę i nacisnęłam klamkę.
- Jestem.- Usiadłam na krzesełku naprzeciwko pana Zelcha.
- Więc… co pani dolega?- lekarz oparł się o zagłówek fotela.
- Tak od ponad miesiąca mam częste mdłości i zawroty głowy. Zauważyłam też, że…- tu się zacięłam. Nigdy nie lubiłam, tych tematów z lekarzem.- Piersi mi trochę urosły.- spuściłam głowę. Jednak po nieotrzymaniu odpowiedzi spojrzałam na uśmiechniętego pana.
- Chyba nie będę musiał pobierać pani krwi. Proszę się położyć na kozetce. Zaraz wracam.- trochę wystraszona, wykonałam jego polecenie. Ułożyłam się wygodnie i czekałam na lekarza. Po dość krótkiej nieobecności, która dla mnie wydawała się wiecznością, podszedł do mnie w rękawiczkach.
- Proszę podnieść koszulkę.- oznajmił. Spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Spokojnie. Zrobię pani USG.- uspokoił mnie. Kamień spadł mi z serca. Nawet nie wiem dlaczego się tak zachowuję, przez nerwy? Może. Podwinęłam bluzkę do wysokości stanika, a doktor od razu polał mój brzuch, zimną, gęstą cieczą, poczym zaczął po niej jeździć jakimś urządzeniem. Nie mam pojęcia co to. Nigdy nie miałam robionego USG. Czułam, że robię się czerwona ze strachu i trochę ze złości, ponieważ on gapił się tylko przez pare dobrych minut w ten ekran, a ja umierałam z rozpaczy i strachu. Proszę, tylko nie to.! To zdanie cały czas krążyło mi w myślach. Lekarz jak zaczarowany patrzył się w monitor. Był poważny i skupiony. Miałam ochotę walnąć go w łeb i przypomnieć, że też tu jestem i chcę iść do Bartka. Teraz.! Boże! Co ja zrobię jak jestem w ciąży? Albo mam znowu bulimię? No załamię się psychicznie. Ale jak jestem w ciąży to tylko jedynie z… Piotrkiem.! Ale nie. Przecież nie wyrządziłam nikomu, aż tyle zła, żeby bóg mnie tak karał.! I to jemu zrujnuje życie. Chyba, że usunę tą ciążę, albo wyjadę i nie wrócę. Wychowam dziecko samotnie na drugim końcu kraju. Ale to byłoby niesprawiedliwe w stosunku do niego. Prawda? Przecież on powinien wiedzieć, że będzie miał dziecko. Ale… właśnie. Ale. Jest Agata, która bardzo go kocha i on też odwzajemnia jej uczucia. I … Bartek. Dopiero wybudził się ze śpiączki, a już ma się dowiedzieć, że jego najlepszy przyjaciel będzie miał dziecko z jego dziewczyną?! No to się wkopałam. Zaraz, czekaj. Nie mój hop. Przecież lekarz jeszcze nic nie powiedział. Czemu zawsze myślę, 5 lat do przodu? Walnęłam się z otwartej ręki w czoło. Chyba obudziłam tym lekarza z transu. Spojrzał na mnie i promiennie się uśmiechnął. Miałam wielką nadzieję, że nie powie tego zdania, które nasuwa mi się na myśl. Ja… ja nie mogę być w ciąży. Nie mogę i kropka.! Patrzyłam zdezorientowana na lekarza, który podał mi papier i usiadł na swoim fotelu. Starannie starłam maź z mego brzuch i przelotnie na niego spojrzałam. Niby nic się nie zmieniło. Wzruszyłam ramionami i już chciałam rzucić się na doktora z pytaniem, ale przerwał mi telefon. Jaki ten świat jest niesprawiedliwy.! Zuza dzwoni.
- Przepraszam.- wymamrotałam w stronę lekarza i odebrałam.- Nie mogę teraz. Zadzwoń później.- szepnęłam.
- Pogodziłam się ze Zbyszkiem. Kochamy się i jesteśmy razem.!- przyjaciółka zaczęła piszczeć do słuchawki.
- Masz coś jeszcze ciekawego do powiedzenia?- westchnęłam, wiedząc, że wcześniej czy później do siebie wrócą.
- Jeju. Bez bulwersu. Tylko to. Do zobaczenia w domu. Buziaki.- rozłączyła się. Czym prędzej wpakowałam telefon do kieszeni jeansówi i usiadłam na krześle. Pan doktor już otwierał usta, żeby mi powiedzieć co mi jest, na co wyczekuje od początku. I wtedy oczywiście, pukanie. NO TO SĄ CHYBA JAKIEŚ JAJA?! Ja tu czekam na wieść, która może zmienić całe moje życie, a tu mi kurwa pielęgniarka do gabinetu wchodzi. No zaraz wybuchnę.!
- Panie doktorze. Może pan podpisać?- uśmiechnęła się przepraszająco w moją stronę. Odpowiedziałam jej sztucznym uśmiechem i odwróciłam głowę. Ręce ruszały mi się tak jak nigdy. Normalnie jakbym na bandżi skakała. Dosłownie. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i zobaczyłam siwego pana przed sobą.
- Bardzo panią przepraszam. To było pilne.- zaśmiał się. Nie wiem co w tym śmiesznego, ale okej.- Tak więc, do rzeczy.- poprawił okulary na nosie.- Domyśla się pani co pani dolega, lub po prostu w jakim tanie pani jest?- posłał mi wesołe spojrzenie. Przecząco kiwnęłam głową.
- Proszę mnie nie trzymać w niepewności.- mocniej ścisnęłam torbę, którą trzymałam na kolanach.
- O dobrze, dobrze.  …  - Zostanie pani mamą.- zrobiłam taki wytrzeszcz jakiego jeszcze nigdy świat nie widział. A jednak. Moje obawy się sprawdziły. Co ja teraz do cholery zrobię?! Za wszelką cenę próbowałam powstrzymać łzy. Ale przecież… To mu zniszczy życie.
- Jest pan pewien na 100%?- spojrzałam pytająco.
- Pani Marto, pracuję to od 30 lat. Jestem pewien na 1000000%.- uśmiechnął się i podał mi jakąś kartkę.- To zdjęcie USG. A tu jest pani maleństwo.- wskazał mi długopisem malutką fasolkę. Dlaczego od tego zdjęcia zrobiło mi się ciepło w sercu? Nie mam pojęcia, ale wiem, że muszę się go pozbyć. To zepsuje moje życie, życie Piotra, Bartka i Agaty. Wszyscy będą nieszczęśliwi. Ale, również to dziecko też niczemu nie zawiniło. To jest tylko i wyłącznie nasza wina. Moja i Piotrka. Muszę podchwycić z nim temat dzieci. Co tym sądzi.
- Dziękuję panu.- spakowałam zdjęcie do torby i zamknęłam ją.- trochę zdezorientowana wyszłam z gabinetu i skierowałam się prosto do łazienki. Tam, wszystko ze mnie zeszło. Łzy jak wściekłe zaczęły spływać po moich już czerwonych policzkach. Patrzyłam na siebie w lustrze i widziałam tą dziewczynę, z przed roku. Zapłakaną w łazience. Tylko tu nie próbuje ją nikt zabić, ani nikt nie dobija się do drzwi. Postanowiłam być silna. Zacisnęłam zęby i wytarłam chusteczkami resztki tuszu do rzęs. Chwilę odczekałam, aż moja twarz przybrała trochę naturalniejsze barwy i wtedy wyszłam. Chciałam skierować się prosto do domu i powiedzieć o wszystkim Zuzi. Jednak gdy otworzyłam drzwi zauważyłam Piotrka idącego w moją stronę. Od razu mnie przytulił. Uśmiechnęłam się w duchu. Rodzinka w komplecie. Pomyślałam. Tylko, że tatuś o niczym nie wie.
- Hej, płakałaś?- spojrzał mi w oczy.- Co jest? Powiedzieli ci dlaczego tak często wymiotowałaś i te zawroty głowy?- zapytał, mocniej mnie przytulając. Wtuliłam się w przyjaciela po kryjomu wdychając jego piękne perfumy. Marta, ogarnij się. Co ty robisz?! On ma Agatę, ty masz Bartka. Pamiętaj.!!!
- To zwykłe zatrucie.- uśmiechnęłam się.- Nic mi nie jest.- no co? Mam mu powiedzieć : No Piotrek. Wiesz. Będziemy mieli dziecko. Pamiętasz tę noc jak byliśmy w klubie? Bo ja tak. Przespaliśmy się, prawdopodobnie pękła nam gumka no i taka niespodzianka. A tak przy okazji. Rozdziewiczyłeś mnie. Szkoda, że tego nie pamiętasz. To co alimenty, czy wychowujesz je ze mną? Pf… zabiłabym się gdybym mu to miał powiedzieć.
- Widzę, że coś się dzieje. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.- usiadł i posadził mnie na swoich kolanach.
- Właśnie o to chodzi Piotrek, że nie mogę ci tego powiedzieć. Bardzo chcę, ale naprawdę nie mogę.- łza spłynęła po moim policzku, a on ją otarł patrząc mi w oczy. Po chwili przytulił mnie i szepnął.

- Nie musisz teraz. Ale pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Gdy będzie ci źle, lub smutno, zawsze będę w pobliżu. Jak nie ciałem to duchem.- pocałował mnie w policzek i mocno przytulił.



--------------------------------------------------
Hejo. :D

Trochę późno, ale jest ;p  Mam nadzieję, że się podoba. Mam wrażenie, że w szkole coraz więcej zadawają i wiem już jak ustalić sobie systematyczność. :D Rozdziały będę dodawać w każdy piątek około godziny 17, 18 :D Mam nadzieję, że okej. Niedługo sporządzę drobną zmianę w bohaterach. A mianowicie : 
- Dodam Agatę 
- Opisy będą zawierały te same informacje tylko wymyśliłam inny schemat. Zdjęcia też się nie zmienią. 

 Jak myślicie? Jak potoczą się losy Marty? :)




                                                   Next : 25.11.2013r. 

                         CZYTASZ = KMENTUJESZ
To naprawdę daje kopa i motywajce
do dalszego działania ;3


      Pozderki :****