środa, 26 lutego 2014

Rozdział 14 „Kochasz wujka Piotrka?”

- Będzie pani mamą bliźniaków.- lekarz uśmiechnął się, a ja spojrzałam przerażona na Iwonę. Chryste! Co aj zrobię?! Przecież, ja sobie z jednym nie poradzę, a co dopiero z dwójką. Byłam w szoku. Po zakończeniu USG odebrałam od doktora zdjęcie dziecka i razem z Iwoną dziękując lekarzowi, pojechałyśmy do domu. Cały czas siedziałam cicho, wyobrażając sobie Zycie z dwóją dzieci. Piotrek, w coś ty mnie wpakował. Wjechałyśmy na podjazd, kiedy zauważyłam, że z domu wychodzą dwie postaci. Szybko schyliłam się, zauważając, że ta druga osoba patrzy w moją stronę. Spojrzałam na Iwonkę. Kiwnęła lekko głową w moją stronę i wysiadła z pojazdu. Okrążyła samochód i przytuliła Piotrka odciągając go od pojazdu, w którym się znajdowałam. Kiedy weszli do domu z ulgą wyszłam z samochodu. Jak ja się teraz dostanę do środka? Wpadłam na pomysł. Zaczęłam włazić na płot. Byłam bardzo ostrożna, gdyż nie chciałam nic sobie uszkodzić, a zwłaszcza w takim stanie. O kurde. Pierwszy raz zaczęło mi na nich zależeć. Zeskoczyłam z ogrodzenia i udałam się do drzwi balkonowych. Niestety wszyscy siedzieli w salonie. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać. Albo nie. Iwona zauważyła mnie i poszła do kuchni. Wiedziałam o co chodzi. Ostrożnie przeszłam obok salonu i udałam się do kuchennego okna. Przyjaciółka pomogła mi wleźć do domu.
- Dzięki.- wyszeptałam, uśmiechając się. Ta tylko mrugnęła do mnie i wróciła do salonu. Wzięłam z lodówki jogurt i szybko znalazłam się na piętrze. Otworzyłam kubeczek i zaczęłam wcinać deserek. Wstąpiłam do pokoju Seby, a potem do Dominiki.
- Ciociu?- zapytała, kiedy wychodziłam.
- Tak, skarbie?- zamknęłam drzwi i usiadłam koło 6-latki.
- Kochasz wujka Piotrka?- zaskoczyła mnie. Skąd jej się to wzięło?
- A dlaczego się o to pytasz?- zaśmiałam się nerwowo.
- No bo tata i wujek o Tobie rozmawiali. I wujek powiedział, że Cię kocha.- mimowolnie się uśmiechnęłam, a na policzkach poczułam rumieńce. Zaraz.. jakie rumieńce?! O nie! Nie zakochasz się w nim. Nie powiesz mu o dzieciach. Nie!
- Czyli go kochasz.- wyszczerzyła się w moją stronę.
- Tak? A dlaczego?- zaśmiałam się i zaczęłam ją łaskotać, zapominając, że w salonie siedzi ojciec moich dzieci, który nawet o nich nie wie. Mała zaczęła piszczeć, a ja szybko ją uciszyłam i zaczęłam się z nią bawić lalkami.
- Ciociu, a kiedy urodzi się dzidziuś?- podała mi dużą lalkę.
- Dopiero za 6 miesięcy. I okazało się, że będą dwa dzidziusie.- dziewczynka uśmiechnęła się wesoło.
- A wybierzemy imiona?- spojrzała na mnie błagalnie.
- No dobrze. Idę po komputer. Poczekaj chwilę.- poczochrałam ją po włoskach i wyszłam z pokoju. Pomaszerowałam do mojej sypialni i wzięłam laptopa. Kiedy już miałam wychodzić coś, a raczej ktoś mnie zauważył.
- Marta?- zrobił dziwną minę i podszedł do mnie. No to się wkopałam. Szczęście, że miałam dosyć duży sweter i zakryłam lekko powiększony brzuch.
- Cześć Piotrek.- uśmiechnęłam się lekko. Był blisko mnie, widziałam w jego oczach ból i smutek. Spuściłam wzrok.
- Dlaczego?- podniósł mój podbródek i zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy.
- Dlaczego co?- wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. No tak, przecież on myśli, że usunęłam ciąże. Wymyśl coś.
- Dlaczego usunęłam nasze dziecko?- złapał mnie za ramiona. Widziałam, że narasta w nim złość.
- Masz Agatę. Nie chciałam ci psuć życia. Jeszcze do tego wtedy zaczęliśmy się kłócić o ten sąd i to wszystko… ja spanikowałam. Wiem, że źle zrobiłam, ale chciałam dobrze.- spuściłam wzrok. Wiem, że to wobec niego nie fair, ale boję się mu tego powiedzieć. Znienawidziłby mnie za to. A do tego jeszcze Agata.
- Psuć mi życia? Kobieto. To było moje dziecko. Zajebiście, jeśli myślisz, że jestem takim idiotą, żeby cię z tym samą zostawić. A z Agatą koniec.- ostatnie zdanie wyszeptał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba mu powiem. Jestem gotowa. Serce bije mi jak nigdy.
- Piotrek ja …
- Ciociu, wybieramy te imiona?- Dominika uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła nas razem.
- Jakie imiona, może pomogę.- środkowy podszedł do dziewczynki. Jezus, Maria! Przecież ona mu powie. Szykuję się na rychłą śmierć. Nie no. Ciężarnych bić nie można, chyba. Z przerażeniem patrzyłam na dziewczynkę, która powiedziała siatkarzowi jakie imiona będziemy wybierać. Z każdym kolejnym słowem jego uśmiech coraz bardziej znikał z twarzy. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy spojrzał na mnie. Nie mogłam nic odczytać z jego miny. Żadnych uczuć. Wstał i patrząc na mnie spojrzeniem typu „żal mi ciebie” zeszedł  po schodach i po chwili z domu. Zacisnęłam mocno powieki, żeby nie przedostała się, ani jedna łza. Koło mnie pojawiła się Dominika i mnie przytuliła.
- Zrobiłam coś źle, prawda?- posmutniała.
- Oczywiście, że nie, skarbie.- powiedziałam lekko załamującym się głosem.- Idź się pobawić, a ja pomogę mamie zrobić obiad.- wysiliłam się na uśmiech i szybko zeszłam na dół, pozostawiając laptopa na korytarzu. Odszukałam Iwony i zaczęłam płakać. Co ja narobiłam?! Wszystko moja wina! On sobie coś zrobi przeze mnie! Ja nie wytrzymam.
- Gdzie Krzysiu?- przetarłam rękawem oczy.
- Poszedł za Piotrkiem. Powiedziałaś mu?- spojrzała na mnie lekko się uśmiechając.
- Chciałam, ale Dominika mnie wyręczyła. Cieszę się, bo nie jestem pewna czy bym to zrobiła. Wyświadczyła mi przysługę.- zaśmiałam się, a kolejna łza spadła po moim policzku. Iwona przytuliła mnie mocno, a do domu wpadł zdyszany Krzysiek.
- Nie mogłem go zatrzymać.- zdjął kurtkę i opadł na kanapę.- Nie łam się, Martuś. Jak ochłonie to się do ciebie odezwie. – pocieszył mnie.
- Ale ja się boję, że on sobie coś zrobi.- spuściłam głowę.
- Spokojnie. Dowiedział się, że będzie ojcem, ponownie. Nic sobie nie zrobi, tylko jest oszołomiony.- uśmiechnął się do mnie.— Dziewczyny muszę lecieć na trening.- pocałował Iwonę i poszedł na górę po torbę. Wtedy mnie olśniło.
- Porozmawiam z nim po treningu.- uśmiechnęłam się i poszłam do Krzyśka.
- Jadę z Tobą. Może po treningu uda mi się z nim porozmawiać.- byłam pełna energii.
- Warto spróbować.- pocałował mnie w głowę.- Czekam w samochodzie.- uśmiechnął się i zbiegł ze schodów. Szybko się przebrałam  i niedługo potem byliśmy w drodze na halę. Bałam się tej rozmowy. Widać było po jego minie, że chyba był niezbyt zachwycony. Ani się obejrzałam, a już siedziałam na trybunach patrząc na trening chłopaków. Piotrek co jakiś czas się na mnie patrzył, a potem uderzał z całej siły piłką w parkiet. Coś czuję, że ta rozmowa nie będzie zbyt miła. I do tego jeszcze, boli mnie głowa. Pięknie. Cały czas się na niego patrzyłam. Miał dziwny wyraz twarzy. Smutny, a jednocześnie szczęśliwy. No, ale widać, że cieszy się, że jednak nie usunęłam dziecka… a raczej dzieci. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia i nic nie będzie załatwiane w sądzie. Tylko jest jeszcze jeden ważny szczegół. Dominika powiedziała mi, że on mnie … kocha. Trochę mnie to zbiło z tropu. Przecież on kochał Agatę. Wydawali się być szczęśliwi. A tu taka niespodzianka. Niecierpliwie doczekałam końca treningu. Miałam zamiar zaczepić go przed halą, jednak to on przejął inicjatywę i niespodziewanie zaciągnął mnie do jakiegoś kantorka. Przez przypadek wylądowałam na nim. Niestety żeby spojrzeć w jego oczy musiałam odchylić głowę i stanąć na palcach. Uroki, kiedy dziewczyna metr sześćdziesiąt, próbuje prowadzić konwersacje z wybrykiem natury.
- Co to do cholery miało znaczyć?- był wściekły. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Moje struny głosowe przestały działać, a w gardle pojawiła się wielka gula. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Cała odwaga wyparowała ze mnie. Nagle poczułam, że unoszę się nad ziemię i jestem sadzana na jakimś blacie.- Odpowiedz mi na pytanie.- uniósł mój podbródek , zmuszając tym samym do spojrzenia w te jego przenikliwe tęczówki.
- Chciałam zacząć wszystko od nowa. Bez problemów, przeszłości. Byłam tam. W tej przychodni. Prawie to zrobiłam. Prawie zabiłam nasze dzieci, jednak coś, a raczej ktoś mnie powstrzymał. Była tam jakaś dziewczyna. Ubrana cała na czarno. Zaczęła mówić te wszystkie rzeczy. Ja poczułam coś. Coś w środku, co nie pozwoliło, nie pozwoliło nacisnąć tej cholernej klamki i wejść do środka. Zadzwoniłam do Krzyśka, opowiedziałam mu wszystko. I tak znalazłam się tutaj, aktualnie z zamknięta z Tobą w jakimś pomieszczeniu.- uśmiechnęłam się nikle do środkowego.  Patrzył się na mój brzuch.

- A więc, będę tatuśkiem?- zauważyłam jego uśmiech. 


----------------------------------
Hejka, ludzie! 
Przepraszam za 'małe' opóźnienie :( Ale mało czasu i trochę straciłam też chęci :( Ale postanowiłam, że dokończę to co zaczęłam. Nie wiem kiedy następny rozdział, ale postaram się szybko :p Po zakończeniu tego opowiadania, biorę się za 2. A mianowicie :  http://ostatniaminutamozebycpierwsza.blogspot.com/  

                                      Proszę was. Jeśli czytacie i wam się podoba, zostawcie po 
                                                sobie ślad w postaci KOMENTARZA! ;*



3 komentarze:

  1. " A więc, będę tatuśkiem?- zauważyłam jego uśmiech. " Jak słodko *.* boski rozdział <3 nie chcę końca :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo no jak słoooodko się zrobiło! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdzial :) Niech oni w koncu ze soba beda nooo :P

    OdpowiedzUsuń