- Będzie pani mamą bliźniaków.- lekarz uśmiechnął się, a ja
spojrzałam przerażona na Iwonę. Chryste! Co aj zrobię?! Przecież, ja sobie z
jednym nie poradzę, a co dopiero z dwójką. Byłam w szoku. Po zakończeniu USG
odebrałam od doktora zdjęcie dziecka i razem z Iwoną dziękując lekarzowi,
pojechałyśmy do domu. Cały czas siedziałam cicho, wyobrażając sobie Zycie z
dwóją dzieci. Piotrek, w coś ty mnie wpakował. Wjechałyśmy na podjazd, kiedy
zauważyłam, że z domu wychodzą dwie postaci. Szybko schyliłam się, zauważając,
że ta druga osoba patrzy w moją stronę. Spojrzałam na Iwonkę. Kiwnęła lekko
głową w moją stronę i wysiadła z pojazdu. Okrążyła samochód i przytuliła
Piotrka odciągając go od pojazdu, w którym się znajdowałam. Kiedy weszli do
domu z ulgą wyszłam z samochodu. Jak ja się teraz dostanę do środka? Wpadłam na
pomysł. Zaczęłam włazić na płot. Byłam bardzo ostrożna, gdyż nie chciałam nic
sobie uszkodzić, a zwłaszcza w takim stanie. O kurde. Pierwszy raz zaczęło mi
na nich zależeć. Zeskoczyłam z ogrodzenia i udałam się do drzwi balkonowych.
Niestety wszyscy siedzieli w salonie. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać. Albo
nie. Iwona zauważyła mnie i poszła do kuchni. Wiedziałam o co chodzi. Ostrożnie
przeszłam obok salonu i udałam się do kuchennego okna. Przyjaciółka pomogła mi
wleźć do domu.
- Dzięki.- wyszeptałam, uśmiechając się. Ta tylko mrugnęła
do mnie i wróciła do salonu. Wzięłam z lodówki jogurt i szybko znalazłam się na
piętrze. Otworzyłam kubeczek i zaczęłam wcinać deserek. Wstąpiłam do pokoju
Seby, a potem do Dominiki.
- Ciociu?- zapytała, kiedy wychodziłam.
- Tak, skarbie?- zamknęłam drzwi i usiadłam koło 6-latki.
- Kochasz wujka Piotrka?- zaskoczyła mnie. Skąd jej się to
wzięło?
- A dlaczego się o to pytasz?- zaśmiałam się nerwowo.
- No bo tata i wujek o Tobie rozmawiali. I wujek powiedział,
że Cię kocha.- mimowolnie się uśmiechnęłam, a na policzkach poczułam rumieńce.
Zaraz.. jakie rumieńce?! O nie! Nie zakochasz się w nim. Nie powiesz mu o
dzieciach. Nie!
- Czyli go kochasz.- wyszczerzyła się w moją stronę.
- Tak? A dlaczego?- zaśmiałam się i zaczęłam ją łaskotać,
zapominając, że w salonie siedzi ojciec moich dzieci, który nawet o nich nie
wie. Mała zaczęła piszczeć, a ja szybko ją uciszyłam i zaczęłam się z nią bawić
lalkami.
- Ciociu, a kiedy urodzi się dzidziuś?- podała mi dużą
lalkę.
- Dopiero za 6 miesięcy. I okazało się, że będą dwa
dzidziusie.- dziewczynka uśmiechnęła się wesoło.
- A wybierzemy imiona?- spojrzała na mnie błagalnie.
- No dobrze. Idę po komputer. Poczekaj chwilę.- poczochrałam
ją po włoskach i wyszłam z pokoju. Pomaszerowałam do mojej sypialni i wzięłam
laptopa. Kiedy już miałam wychodzić coś, a raczej ktoś mnie zauważył.
- Marta?- zrobił dziwną minę i podszedł do mnie. No to się
wkopałam. Szczęście, że miałam dosyć duży sweter i zakryłam lekko powiększony
brzuch.
- Cześć Piotrek.- uśmiechnęłam się lekko. Był blisko mnie,
widziałam w jego oczach ból i smutek. Spuściłam wzrok.
- Dlaczego?- podniósł mój podbródek i zmusił mnie, żebym
spojrzała mu w oczy.
- Dlaczego co?- wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w
język. No tak, przecież on myśli, że usunęłam ciąże. Wymyśl coś.
- Dlaczego usunęłam nasze dziecko?- złapał mnie za ramiona.
Widziałam, że narasta w nim złość.
- Masz Agatę. Nie chciałam ci psuć życia. Jeszcze do tego
wtedy zaczęliśmy się kłócić o ten sąd i to wszystko… ja spanikowałam. Wiem, że
źle zrobiłam, ale chciałam dobrze.- spuściłam wzrok. Wiem, że to wobec niego
nie fair, ale boję się mu tego powiedzieć. Znienawidziłby mnie za to. A do tego
jeszcze Agata.
- Psuć mi życia? Kobieto. To było moje dziecko. Zajebiście,
jeśli myślisz, że jestem takim idiotą, żeby cię z tym samą zostawić. A z Agatą
koniec.- ostatnie zdanie wyszeptał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba mu
powiem. Jestem gotowa. Serce bije mi jak nigdy.
- Piotrek ja …
- Ciociu, wybieramy te imiona?- Dominika uśmiechnęła się,
kiedy zobaczyła nas razem.
- Jakie imiona, może pomogę.- środkowy podszedł do
dziewczynki. Jezus, Maria! Przecież ona mu powie. Szykuję się na rychłą śmierć.
Nie no. Ciężarnych bić nie można, chyba. Z przerażeniem patrzyłam na
dziewczynkę, która powiedziała siatkarzowi jakie imiona będziemy wybierać. Z
każdym kolejnym słowem jego uśmiech coraz bardziej znikał z twarzy. Serce
prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy spojrzał na mnie. Nie mogłam nic odczytać
z jego miny. Żadnych uczuć. Wstał i patrząc na mnie spojrzeniem typu „żal mi ciebie” zeszedł po schodach i po chwili z domu. Zacisnęłam
mocno powieki, żeby nie przedostała się, ani jedna łza. Koło mnie pojawiła się
Dominika i mnie przytuliła.
- Zrobiłam coś źle, prawda?- posmutniała.
- Oczywiście, że nie, skarbie.- powiedziałam lekko
załamującym się głosem.- Idź się pobawić, a ja pomogę mamie zrobić obiad.-
wysiliłam się na uśmiech i szybko zeszłam na dół, pozostawiając laptopa na
korytarzu. Odszukałam Iwony i zaczęłam płakać. Co ja narobiłam?! Wszystko moja
wina! On sobie coś zrobi przeze mnie! Ja nie wytrzymam.
- Gdzie Krzysiu?- przetarłam rękawem oczy.
- Poszedł za Piotrkiem. Powiedziałaś mu?- spojrzała na mnie
lekko się uśmiechając.
- Chciałam, ale Dominika mnie wyręczyła. Cieszę się, bo nie
jestem pewna czy bym to zrobiła. Wyświadczyła mi przysługę.- zaśmiałam się, a
kolejna łza spadła po moim policzku. Iwona przytuliła mnie mocno, a do domu
wpadł zdyszany Krzysiek.
- Nie mogłem go zatrzymać.- zdjął kurtkę i opadł na kanapę.-
Nie łam się, Martuś. Jak ochłonie to się do ciebie odezwie. – pocieszył mnie.
- Ale ja się boję, że on sobie coś zrobi.- spuściłam głowę.
- Spokojnie. Dowiedział się, że będzie ojcem, ponownie. Nic
sobie nie zrobi, tylko jest oszołomiony.- uśmiechnął się do mnie.— Dziewczyny
muszę lecieć na trening.- pocałował Iwonę i poszedł na górę po torbę. Wtedy
mnie olśniło.
- Porozmawiam z nim po treningu.- uśmiechnęłam się i poszłam
do Krzyśka.
- Jadę z Tobą. Może po treningu uda mi się z nim porozmawiać.-
byłam pełna energii.
- Warto spróbować.- pocałował mnie w głowę.- Czekam w
samochodzie.- uśmiechnął się i zbiegł ze schodów. Szybko się przebrałam i
niedługo potem byliśmy w drodze na halę. Bałam się tej rozmowy. Widać było po
jego minie, że chyba był niezbyt zachwycony. Ani się obejrzałam, a już
siedziałam na trybunach patrząc na trening chłopaków. Piotrek co jakiś czas się
na mnie patrzył, a potem uderzał z całej siły piłką w parkiet. Coś czuję, że ta
rozmowa nie będzie zbyt miła. I do tego jeszcze, boli mnie głowa. Pięknie. Cały
czas się na niego patrzyłam. Miał dziwny wyraz twarzy. Smutny, a jednocześnie
szczęśliwy. No, ale widać, że cieszy się, że jednak nie usunęłam dziecka… a
raczej dzieci. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia i nic nie będzie
załatwiane w sądzie. Tylko jest jeszcze jeden ważny szczegół. Dominika
powiedziała mi, że on mnie … kocha. Trochę mnie to zbiło z tropu. Przecież on
kochał Agatę. Wydawali się być szczęśliwi. A tu taka niespodzianka.
Niecierpliwie doczekałam końca treningu. Miałam zamiar zaczepić go przed halą, jednak
to on przejął inicjatywę i niespodziewanie zaciągnął mnie do jakiegoś kantorka.
Przez przypadek wylądowałam na nim. Niestety żeby spojrzeć w jego oczy musiałam
odchylić głowę i stanąć na palcach. Uroki, kiedy dziewczyna metr sześćdziesiąt,
próbuje prowadzić konwersacje z wybrykiem natury.
- Co to do cholery miało znaczyć?- był wściekły. Nie
wiedziałam co mu powiedzieć. Moje struny głosowe przestały działać, a w gardle pojawiła
się wielka gula. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Cała
odwaga wyparowała ze mnie. Nagle poczułam, że unoszę się nad ziemię i jestem
sadzana na jakimś blacie.- Odpowiedz mi na pytanie.- uniósł mój podbródek ,
zmuszając tym samym do spojrzenia w te jego przenikliwe tęczówki.
- Chciałam zacząć wszystko od nowa. Bez problemów,
przeszłości. Byłam tam. W tej przychodni. Prawie to zrobiłam. Prawie zabiłam
nasze dzieci, jednak coś, a raczej ktoś mnie powstrzymał. Była tam jakaś
dziewczyna. Ubrana cała na czarno. Zaczęła mówić te wszystkie rzeczy. Ja
poczułam coś. Coś w środku, co nie pozwoliło, nie pozwoliło nacisnąć tej
cholernej klamki i wejść do środka. Zadzwoniłam do Krzyśka, opowiedziałam mu
wszystko. I tak znalazłam się tutaj, aktualnie z zamknięta z Tobą w jakimś
pomieszczeniu.- uśmiechnęłam się nikle do środkowego. Patrzył się na mój brzuch.
- A więc, będę tatuśkiem?- zauważyłam jego uśmiech.
----------------------------------
Hejka, ludzie!
Przepraszam za 'małe' opóźnienie :( Ale mało czasu i trochę straciłam też chęci :( Ale postanowiłam, że dokończę to co zaczęłam. Nie wiem kiedy następny rozdział, ale postaram się szybko :p Po zakończeniu tego opowiadania, biorę się za 2. A mianowicie : http://ostatniaminutamozebycpierwsza.blogspot.com/
Proszę was. Jeśli czytacie i wam się podoba, zostawcie po
sobie ślad w postaci KOMENTARZA! ;*
" A więc, będę tatuśkiem?- zauważyłam jego uśmiech. " Jak słodko *.* boski rozdział <3 nie chcę końca :c
OdpowiedzUsuńOooo no jak słoooodko się zrobiło! :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial :) Niech oni w koncu ze soba beda nooo :P
OdpowiedzUsuń