- Zawsze poprawiasz mi humor. Kocham Cię, Piotrek.- wtuliłam
się w przyjaciela. Czułam jak przyśpiesza mu bicie serca. Czy coś z nim nie
tak? Nie mam pojęcia, ale to się w tej chwili nie liczyło. Ważne jest tylko to,
że nie mogę ani Piotrkowi, ani Bartkowi powiedzieć o tym. Piotrowi, by to
zepsuło życie, a Bartek? Dopiero co go odzyskałam, dopiero się z Piotrkiem
pogodził. Nie mogę tego popsuć. Posiedziałam tak chwilę jeszcze na jego
kolanach i żaróweczka mi się zaświeciła, że muszę iść powiedzieć Zuzi. Chociaż
co do tego też mam pewne wątpliwości. Ale komuś muszę się wygadać, bo
zwariuję.! Wstałam i spojrzałam na przyjaciela.
- Muszę iść. Zuzia czeka, miała mi coś ważnego do
powiedzenia.- uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił gest i wstał.
- Chodź. Odwiozę cię.- wziął mnie za rękę, chcąc udać się na
parking.
- Dziękuję, Piotrek. Wolę się przejść. Taka ładna pogoda.-
wtedy spojrzałam za przezroczyste drzwi szpitala. Mocno padało, a drzewom od
wiatru, prawie gałęzie urywało. Co jest z tą pogodą? A w dodatku ciemno.
- Jedziesz i kropka. Nie puszczę cię w takiej pogodzie.-
wlepił we mnie te swoje oczęta. Westchnęłam, w celu poddania się. Pożegnałam
się z Bartkiem i wyszliśmy. Matko jedyna.! No łeb dosłownie urywa. Wielkolud
przytulił mnie do siebie i jakoś doszliśmy do pojazdu. Szybko wsiedliśmy i
włączając klimatyzację i odjechaliśmy. Postanowiłam zagadnąć z nim ten temat.
- Słuchaj. Mam pytanie. Co byś teraz zrobił jakby Agata
zaszła w ciążę?- zapytałam prosto z mostu. Widziałam skupienie na jego twarzy.
Chwilę mu zajęło myślenie.
- Nie wiem. Chyba nie jestem na to gotowy. Ale jeśli już się
by stało, to wspierałbym ją i kochał to maleństwo nad życie.- no poezja
normalnie. Miałam ochotę się tam poryczeć i powiedzieć mu o wszystkim. Ale na
szczęście się powstrzymałam.
- Słodko.- skwitowałam.- A jak byś dał córce na imię, a jak
synowi?- spojrzałam na niego.
- A co to przesłuchanie? Agata jest w ciąży czy co?- zaśmiał
się.
- Nie. Pytam tak z ciekawości.- wyszczerzyłam się w jego
stronę.
- No okej. Córeczce dał bym na imię Zosia, a synkowi
Michał.- uśmiechnął się sam do siebie, wywołując również u mnie uśmiech.
Praktycznie przez całą drogę męczyłam go tym tematem, ale on chętnie
odpowiadał. Mam szczęście, że niczego się nie domyślił. Nawet nie spostrzegłam
kiedy dojechaliśmy. Pocałowałam Piotrka w policzek i weszłam do bloku.
Wjechałam windą na nasze piętro i zobaczyłam dwóch mężczyzn majstrujących coś
przy drzwiach.
- Dzień dobry. A co panowie robią?- przypatrzyłam się
dokładnie.
- Wstawiamy drzwi.- jeden z nich, nie racząc mnie nawet
spojrzeniem odpowiedział oschle. Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Na
kanapie w salonie siedziała rozanielona Zuzia, oglądająca jakąś bajkę w
telewizji. Podeszłam ją do tyłu i zasłoniłam oczy. Zaczęła piszczeć jak trzy
latka. Uciszyłam ją śmiejąc się i usiadłam obok.
- Chcesz, żebym na zawał zeszła?- złapała się za serce.
- Nie.- wytknęłam jej język.- A mogłabyś mi powiedzieć, kto
nam drzwi wyłamał i , dlaczego masz obandażowany nadgarstek?- przyuważyłam jej
rękę, która zaraz zwinnie powędrowała pod poduszkę.
- Zbyszek wyłamał drzwi, bo mu nie otwierałam, a na ręce.
Przecięłam się nożem jak sałatkę kroiłam.- uśmiechnęła się.
- Taaa… jasne.- chwyciłam mocno jej rękę i odwiązałam
bandaż.
- Porąbało cię?!- krzyknęłam, widząc cięcia na ręce
przyjaciółki. Do pokoju weszli dwaj panowie od drzwi.
- Panienko , skończyliśmy. 100 się należy.- wyciągnął rękę.-
zniesmaczona zachowaniem mężczyzn, wstałam i podarowałam im banknot. Facet
wręczył mi klucze i zamknęłam od razu za nimi drzwi. Teraz muszę jej
powiedzieć. Wbiegłam do salonu i praktycznie wbiłam się w kanapę. Chwila ciszy.
Patrzyłam się przed siebie. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam usta.
- Jestem w ciąży.- spojrzałam wymownie na przyjaciółkę.
Dostała lekkiego wytrzeszczu, ale zaraz zaczęła się śmiać.
- Sory, ja się nie nabiorę.- otarła udawane łzy.
Przewróciłam oczami i z torebki wyciągnęłam zdjęcie USG i wręczyłam Zuzi.
Szczęka jej opadła. Gapiła się w to dobre kilka minut. Spojrzała na mnie
przerażona.
- Co masz zamiar zrobić?- jeszcze raz przypatrzyła się
zdjęciu.
- Usunąć ciążę. Wszystkim zaszkodzi. Mi, Piotrkowi i
Bartkowi. Nikt nie będzie szczęśliwy.- zaczęłam patrzeć się w sufit.
- No chyba cię popierdoliło dokładnie?!- wydarła się na
mnie.
- Ciszej.- uciszyłam przyjaciółkę.
- Chcesz usunąć? A wiesz, że ono niczemu nie zawiniło? To
wasza nieuwaga. Ono ma prawo żyć.!- prawie się popłakała.- Musisz powiedzieć
Piotrkowi. Musi wiedzieć. Jak mu nie
powiesz, to ja to zrobię.- wzruszyła ramionami, nie patrząc na mnie.
- Nie powiem mu. To mu zniszczy życie! A tak w ogóle
postanowiłam. Nie jestem gotowa być matką!- warknęłam i pobiegłam do swojego
pokoju, trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżko, ze łzami. Nie mogłam już
tego pohamować. PO chwili drzwi od mojego pokoju się otwarły.
- Rób co uważasz. Ale jeśli nadal masz zamiar je usunąć, to
pamiętaj, że nawet palcem nie kiwnę.- zamknęła drzwi zostawiając mnie samą.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Poszukiwałam dobrej kliniki aborcyjnej.
Gdzieś tak o 4 znalazłam odpowiednią. W Łodzi. Chciałam zamiar, od razu zadzwonić
i się umówić, ale znużyło mnie i zasnęłam.
Nie rób tego.! Nie
zabijaj tego nie winnego stworzenia. Pomyśl. Co ono zrobiło? Czym zawiniło? To
wasza wina. Twoja i Piotrka. Powinnaś mu powiedzieć. On zrozumie. Pomoże. On
cię kocha. Kocha do granic, tylko to ukrywa. Pamiętaj, dziecko nie jest niczemu
winne … nie jest winne. To wasza nieuwaga doprowadziła do tego. Życie jest
pełne wzlotów i upadków. A zobaczysz, że wcale tak źle nie będzie. Pamiętaj…
ono nic nie zrobiło!!!
Obudziłam się cała zlana potem. Miałam w głowie te słowa.
Kto to mówił? Nie byłam w stanie zrozumieć. Ale ja już decyzję podjęłam.
Postanowiłam jeszcze się skimnąć chwilę, a potem zadzwonić do kliniki. Tak
zrobiłam. O godzinie dziewiątej rano, zadzwoniłam tam. Niczego nie byłam pewna,
ale muszę to zrobić. Umówili mnie na pojutrze o piętnastej. Podziękowałam się i
rozłączyłam. Płatność liczona z góry, także miałam dosyć luzu. Weszłam do
kuchni, po kawę.
- Słyszałam rozmowę. Jesteś morderczynią.- spuściła wzrok.
- Ja?- zapytałam. Przyjaciółka obrzuciła mnie pogardliwym
spojrzeniem.
- Nie, wiesz? To nie ja chcę pozbawić życia, najcenniejszemu
skarbowi na świecie.- łza spłynęła po jej policzku, ale szybko chcąc to zrobić
niezauważalnie, ją starła.
- Wiesz, że to …
- Tak, mówiłaś. Zniszczy wam życia. Jak możesz być tak
samolubna?- w jej oczach widziałam łzy.
- Zuzia.- próbowałam ją przytulić.
- Nie dotykaj mnie.- odepchnęła mnie i zniknęła w swoim
pokoju. Mnie teraz też zebrało się na płacz i odechciało kawy. Weszłam do
pokoju i stanęłam przed lustrem. Zdjęłam koszulkę i pogłaskałam mój już
troszeczkę wypukły brzuch.
- Dlaczego teraz? Dlaczego musisz tam być?- pytałam bez
sensu. Tylko, że to nie była jego wina. I nigdy nie będzie. Gdybym się z nim
nie upiła. Gdyby mnie nie znalazł w parku. Boże, wszystko by się inaczej
potoczyło. Nasza nieuwaga. Boże, co my narobiliśmy. Osunęłam się po ścianie,
chowając twarz w dłonie. Wtedy naszła mnie taka odwaga. Jakby to małe
stworzenie dało mi moc. Chyba, ono chcę , żebym mu powiedziała. Ale ja się
boję. Wiem, że jak będę stała z nim twarzą w twarz to wymiękne i zmienię temat.
Ktoś zapukał do drzwi. Byłam pewna, że to Zuza, więc rzuciłam krótkie „proszę”.
Po chwili zobaczyłam przed sobą prawie dwumetrowego mężczyznę. Uśmiechnęłam się
i wpadłam w jego otwarte ramiona. Zaczęłam od nowa płakać, a on pocieszał mnie.
- Wiem wszystko. Zuzia, powiedziała mi przez telefon. Nie
możesz tego zrobić.- powiedział, gdy usiedliśmy na łóżku.
- Ty nie rozumiesz.- spuściłam wzrok.
- wszystko doskonale rozumiem. Nie chcesz niszczyć im
życia.- uśmiechnął się.- Ale to nie powód, by pozbawiać kogoś życia.- dotknął
lekko mojego brzucha.
- Co ja mam robić? Pogubiłam się w tym wszystkim. To się
dzieje za szybko.- kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Wiem, wiem. Spokojnie.- mocno mnie przytulił.- Daj dziecku
szansę. Daj sobie szansę. Uwierz mi, że to małe cudo, da ci więcej radości, niż
sobie wyobrażasz. My też nie byliśmy gotowi, bałem się do końca. Ale kiedy on
się urodził. Cały strach zniknął. Nie wyobrażałem sobie czegoś tak kruchego,
malutkiego i bezbronnego. A kiedy zobaczyłem, jak po raz pierwszy się
uśmiechnął, zrozumiałem, że moje życie dopiero wtedy nabrało barw. To
najpiękniejszy dar od Boga, Martuś. Zrozum to i przemyśl.- kiedy to mówił, co
chwilę się uśmiechał. A ja co chwilę bardziej wątpiłam w tą aborcję. Jednak
cały czas coś mi mówiło, że mam tam iść i załatwić to.
- Ale ja mam już umówioną wizytę. Za trzy dni. Miałam już
plan.- spojrzałam na przyjaciela.
- Takie już jest życie. Wszystko przychodzi w nieodpowiednim
momencie.- pocałował mnie w czoło.- Przemyśl to. Wrócę za godzinę.- przytulił
mnie i wyszedł z pokoju, zamykając lekko drzwi. Założyłam bluzkę i otworzyłam z
ciekawości laptop. Weszłam na jakąś stronę, a po boku jak na złość wyświetliła
mi się jak na złość jakaś reklama przedstawiająca matkę z dzieckiem na rękach.
Kusiło mnie niesamowicie, więc wykonałam kliknięcie i po chwili znalazłam się
na pewnej stronie. Były to wiersze o macierzyństwie. Czytałam wszystkie po
kolei, aż doszłam do tego jednego, które wyryło wielkie zakłopotanie w mojej
głowie. Czytałam to kilka razy i coraz mocniej płakałam. To było piękne, a za
razem przerażające.
Pewnego razu
było dziecko gotowe, żeby się urodzić. Więc któregoś dnia zapytało Boga:
- Mówią, że chcesz mnie jutro posłać na ziemię, ale jak ja mam tam żyć, skoro jestem takie małe i bezbronne?
- Spomiędzy wielu aniołów wybiorę jednego dla ciebie.
On będzie na ciebie czekał i zaopiekuje się tobą.
- Ale powiedz mi, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się, to mi wystarczało, by być szczęśliwym?
- Twój anioł będzie ci śpiewał i będzie się także uśmiechał do ciebie każdego dnia.
I będziesz czuł jego anielską miłość i będziesz szczęśliwy.
- A jak będę rozumiał, kiedy ludzie będą do mnie mówić, jeśli nie znam języka, którym posługują się ludzie?
- Twój anioł powie ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś, i z wielką cierpliwością i troską będzie uczył Cię mówić.
- A co będę miał zrobić, kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą?
- Twój anioł złoży twoje ręce i nauczy cię jak się modlić.
- Słyszałem, że na ziemi są też źli ludzie. Kto mnie ochroni?
- Twój anioł będzie cię chronić, nawet jeśli miałby ryzykować własnym życiem.
- Ale będę zawsze smutny, ponieważ nie będę Cię więcej widział.
- Twój anioł będzie wciąż mówił tobie o Mnie i nauczy cię, jak do mnie wrócić, chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej ciebie.
W tym czasie w Niebie panował duży spokój, ale już dochodziły głosy z ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało:
- O, Boże, jeśli już zaraz mam tam podążyć powiedz mi, proszę, imię mojego anioła.
- Imię twojego anioła nie ma znaczenia, będziesz do niego wołał:
"MAMUSIU".
- Mówią, że chcesz mnie jutro posłać na ziemię, ale jak ja mam tam żyć, skoro jestem takie małe i bezbronne?
- Spomiędzy wielu aniołów wybiorę jednego dla ciebie.
On będzie na ciebie czekał i zaopiekuje się tobą.
- Ale powiedz mi, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się, to mi wystarczało, by być szczęśliwym?
- Twój anioł będzie ci śpiewał i będzie się także uśmiechał do ciebie każdego dnia.
I będziesz czuł jego anielską miłość i będziesz szczęśliwy.
- A jak będę rozumiał, kiedy ludzie będą do mnie mówić, jeśli nie znam języka, którym posługują się ludzie?
- Twój anioł powie ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś, i z wielką cierpliwością i troską będzie uczył Cię mówić.
- A co będę miał zrobić, kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą?
- Twój anioł złoży twoje ręce i nauczy cię jak się modlić.
- Słyszałem, że na ziemi są też źli ludzie. Kto mnie ochroni?
- Twój anioł będzie cię chronić, nawet jeśli miałby ryzykować własnym życiem.
- Ale będę zawsze smutny, ponieważ nie będę Cię więcej widział.
- Twój anioł będzie wciąż mówił tobie o Mnie i nauczy cię, jak do mnie wrócić, chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej ciebie.
W tym czasie w Niebie panował duży spokój, ale już dochodziły głosy z ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało:
- O, Boże, jeśli już zaraz mam tam podążyć powiedz mi, proszę, imię mojego anioła.
- Imię twojego anioła nie ma znaczenia, będziesz do niego wołał:
"MAMUSIU".
A potem jeszcze to mnie dobiło .
'Mamusiu...
coś się stało, ja żyję
ja naprawdę żyję
dar życia otrzymałam
o, braciszka z boku poznałam
on też prawdziwie się raduje
i świata oczekuje
dzięki ci mamusiu
i kochany tatusiu
braciszku! patrz, coś się stało
jakieś światło się tu dostało
jakieś narzędzie błyszczące
ała! jakieś kłujące
braciszku co oni ci robią?
dlaczego dziurę w brzuszku ci skrobią?
mamusiu! braciszka rozrywają
rączki mu wyrywają! właśnie wykłuli mu oko
i serduszko rozdarli głęboko
jestem krwią braciszka zbryzgana
mamusiu moja kochana
już nie ma nas dwoje - zostałam sama
jak ja się mamusiu boję
pocę się w kolorze krwi
mamusiu! nie pozwól umrzeć mi!
MAMUSIU!
ten potwór paluszki mi obcina
już jest kaleką twoja dziecina
mamusiu! co ja takiego zrobiłam?
ja tylko życiem się cieszyłam
mamusiu!
ja jestem miłością Boga dla ciebie
On naprawdę chce mieć nas w niebie?
Jego miłość nigdy sie nie kończy
nawet po śmierci się sączy
ratunku mamo!
on urwał mi już kolano
tatusiu! ja będę twoim skarbeczkiem
będę twoim aniołeczkiem, ale pomóż mi
niech nie wyrywa mi drugiej rączki
mamusiu! tatusiu!
ja mogę być głodna, nie potrzebuję pieniędzy
kochani! ja mogę żyć w nędzy
a nie nie pozwólcie aby mnie zamordowali
i życie mi zabrali
mamusiu, ja jestem jeszcze mała
ja będę zawsze cię kochała
w twojej starości będę promyczkiem słońca
będę miłością cię obdarzała do dni twoich końca
mamusiu! jakiś błyszczący nóż
gardło podrzyna mi już
nawet nie wiem jak wy wyglądacie
i dlaczego mnie nie kochacie?
mamusiu!
czy ja umieram dlatego, że tatuś cię dręczy?
że cię nie kocha i męczy?
ja cię tysiąc razy mocniej będę kochała
ja - twoja córunia mała
ja będę ci buzi na dobranoc dawała
ja się będę z tobą bawiła i śmiała
nie pozwól żebym została zmasakrowana!
mamusiu!
on teraz szczypcami oczy mi rozdusi
nie będę widziała mojej mamusi
a ty mnie mamusiu będziesz widziała
spójrz do śmietnika, tam będę leżała
mamusiu!
dlaczego życie mi dałaś?
i tak okrutnie je odebrałaś?
mamusiu patrz!
twoją córunię w krematorium spalili
a duszy jej nie zabili
ja w twoim umyśle będę żyła
będę po nocach ci się śniła
i będę po nocach do ciebie wołała
ja - twoja córunia mała
mamusiu! dlaczego zatykasz uszy?
przecież nikt cię nie ogłuszy
to przecież ja, twój skarbek kochany
ten, co miał brzuszek rozerwany
mamusiu! pamiętasz jak się bałam?
jak o pomoc do ciebie wołałam?
a pamiętasz mamusiu oczy tego lekarza?
co śmiercią dzieci obdarza?
kto mu dał prawo, by zabił twoją dziecinę?
twoją niewinną kruszynę mamo...
czy ta powolnej śmierci porcja
nazywa się aborcja?
zapytaj rządzących o nazwiska
poznaj tych ludzi z bliska
sprawdź, czy oni też swoje dzieci zabijają
czy tylko ciebie w pogardzie mają
mamusiu!
w naszym kraju mordercy chodzą na wolności
a niewinnym łamie się kości
ustawy ludobójcze podejmują
i tobą wcale się nie przejmują
mamusiu moja kochana
dlaczego cierpisz i jesteś załamana?
to przecież ja - twoja córunia
mamusiu moja, gdybyś wtedy mnie ocaliła
mamusiu!
w twoim sumieniu będę ciągle żyła
i będę za tobą bardzo tęskniła
że twoja córeczka najbardziej by cię kochała
mamusiu moja
ja nawet teraz jestem twoja!!!!
coś się stało, ja żyję
ja naprawdę żyję
dar życia otrzymałam
o, braciszka z boku poznałam
on też prawdziwie się raduje
i świata oczekuje
dzięki ci mamusiu
i kochany tatusiu
braciszku! patrz, coś się stało
jakieś światło się tu dostało
jakieś narzędzie błyszczące
ała! jakieś kłujące
braciszku co oni ci robią?
dlaczego dziurę w brzuszku ci skrobią?
mamusiu! braciszka rozrywają
rączki mu wyrywają! właśnie wykłuli mu oko
i serduszko rozdarli głęboko
jestem krwią braciszka zbryzgana
mamusiu moja kochana
już nie ma nas dwoje - zostałam sama
jak ja się mamusiu boję
pocę się w kolorze krwi
mamusiu! nie pozwól umrzeć mi!
MAMUSIU!
ten potwór paluszki mi obcina
już jest kaleką twoja dziecina
mamusiu! co ja takiego zrobiłam?
ja tylko życiem się cieszyłam
mamusiu!
ja jestem miłością Boga dla ciebie
On naprawdę chce mieć nas w niebie?
Jego miłość nigdy sie nie kończy
nawet po śmierci się sączy
ratunku mamo!
on urwał mi już kolano
tatusiu! ja będę twoim skarbeczkiem
będę twoim aniołeczkiem, ale pomóż mi
niech nie wyrywa mi drugiej rączki
mamusiu! tatusiu!
ja mogę być głodna, nie potrzebuję pieniędzy
kochani! ja mogę żyć w nędzy
a nie nie pozwólcie aby mnie zamordowali
i życie mi zabrali
mamusiu, ja jestem jeszcze mała
ja będę zawsze cię kochała
w twojej starości będę promyczkiem słońca
będę miłością cię obdarzała do dni twoich końca
mamusiu! jakiś błyszczący nóż
gardło podrzyna mi już
nawet nie wiem jak wy wyglądacie
i dlaczego mnie nie kochacie?
mamusiu!
czy ja umieram dlatego, że tatuś cię dręczy?
że cię nie kocha i męczy?
ja cię tysiąc razy mocniej będę kochała
ja - twoja córunia mała
ja będę ci buzi na dobranoc dawała
ja się będę z tobą bawiła i śmiała
nie pozwól żebym została zmasakrowana!
mamusiu!
on teraz szczypcami oczy mi rozdusi
nie będę widziała mojej mamusi
a ty mnie mamusiu będziesz widziała
spójrz do śmietnika, tam będę leżała
mamusiu!
dlaczego życie mi dałaś?
i tak okrutnie je odebrałaś?
mamusiu patrz!
twoją córunię w krematorium spalili
a duszy jej nie zabili
ja w twoim umyśle będę żyła
będę po nocach ci się śniła
i będę po nocach do ciebie wołała
ja - twoja córunia mała
mamusiu! dlaczego zatykasz uszy?
przecież nikt cię nie ogłuszy
to przecież ja, twój skarbek kochany
ten, co miał brzuszek rozerwany
mamusiu! pamiętasz jak się bałam?
jak o pomoc do ciebie wołałam?
a pamiętasz mamusiu oczy tego lekarza?
co śmiercią dzieci obdarza?
kto mu dał prawo, by zabił twoją dziecinę?
twoją niewinną kruszynę mamo...
czy ta powolnej śmierci porcja
nazywa się aborcja?
zapytaj rządzących o nazwiska
poznaj tych ludzi z bliska
sprawdź, czy oni też swoje dzieci zabijają
czy tylko ciebie w pogardzie mają
mamusiu!
w naszym kraju mordercy chodzą na wolności
a niewinnym łamie się kości
ustawy ludobójcze podejmują
i tobą wcale się nie przejmują
mamusiu moja kochana
dlaczego cierpisz i jesteś załamana?
to przecież ja - twoja córunia
mamusiu moja, gdybyś wtedy mnie ocaliła
mamusiu!
w twoim sumieniu będę ciągle żyła
i będę za tobą bardzo tęskniła
że twoja córeczka najbardziej by cię kochała
mamusiu moja
ja nawet teraz jestem twoja!!!!
Nie mogłam się powstrzymać od łez. Te dwa głupie wierszyki
narobiły mi problemów w głowie. Wiele myśli przekonywały mnie do tego
najważniejszego kroku. Miałam takie ciepłe uczucie w żołądku.
- Muszę mu powiedzieć.!- olśniło mnie. Uśmiechnęłam się i
wstałam z łóżka. Wzięłam moją skurzaną kurtkę i torebkę, poczym wyszłam z
mieszkania. Przez całą drogę biłam się z myślami. Jedna strona mi mówiła, że
mam mu powiedzieć i urodzić to dziecko, a druga, że mam zawrócić i pójść tam. Podejmowałam
tą decyzję, aż głos Piotra, nie wyrwał mnie z zamyśleń.
- Hej, mała. Co jest?- uśmiechnął się do mnie. Stał z Agatą.
Mój cały plan runął. Przecież oni są szczęśliwi. A on i tak by mnie nie wybrał,
także o co się martwić. Za 3 dni będzie po kłopocie. Otrząsnęłam się lekko.
- Hej. Piotrek, możemy pogadać?- spuściłam głowę. Nie
chciałam zaczynać tego tematu, ale zrozumiałam, że musi poznać prawdę. Bo to
byłoby nie fair w stosunku do niego. Agata dziwnie na mnie spojrzała.
- Pójdziesz sama?- Nowakowski zwrócił się do dziewczyny.
- Jasne.- posłała nam uśmiech i wyminęła. W ciszy doszliśmy
do parku. Przechodziliśmy środkiem, gdy już miałam tego dość i pociągnęłam go
na ławkę.
- Słuchaj mnie uważnie. Wiem, że będzie to dla ciebie bardzo
trudne …
- Co? Coś z Bartkiem?- zaniepokoił się.
- Możesz mi nie przerywać. Z nim w porządku.- szczerze, to
nawet nie wiedziałam. Byłam tak skupiona na sobie, że go nie odwiedziłam. Ale
jestem dobrą dziewczyną. Ugh … - Chodzi o to, że okłamałam cię.- spuściłam głowę
i zobaczyłam jakie moje buty mają piękne czubki. Mogłabym się na nie gapić
godzinami, tylko żeby nie spojrzeć mu w oczy.
- Okłamałaś mnie? Kiedy?
- Kiedy mówiłam, że to zatrucie. Piotrek ja..- odważyłam się
i chwyciłam mocno jego rękę.- Ja, ja jestem w..- przełknęłam głośno ślinę.- W
ciąży.- wyszeptałam. Nie otrzymałam odpowiedzi, więc zerknęłam w jego stronę.
Uśmiechnięty patrzył na mnie. – Cieszysz się?- zdziwiłam się lekko.
- No pewnie. Bartek na pewno będzie wspaniałym tatą.- żyłka
mi skoczyła. Serio, on naprawdę nie rozumie przekazu?! Muszę mu to powiedzieć?!
- Ale Piotrek. To ty jesteś ojcem.- powiedziałam, jeszcze
ciszej, niż poprzednio. Patrzyłam na niego cały czas. Nie mam pojęcia jak to
zrobiłam. Byłam taka spokojna. On siedział nieruchomo. Jakby sparaliżowany i
gapił się w jeden punkt. Po kilku minutach znudziło mnie jego milczenie. Już
otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, gdy on zaczął mówić.
- Ale skąd wiesz, że ja jestem ojcem, przecież my ze sobą
nie spaliśmy.- wstał i zaczął chodzić w tą i z powrotem.
- Pamiętasz jak się wtedy upiliśmy, wtedy gdy mnie
znalazłeś?- skinął głową.- To nie powiedziałam ci, że wtedy obudziłam się u
ciebie i wszystko sobie przypomniałam. I … jesteś jedynym facetem z jakim
spałam.- ponownie spuściłam głowę. Po chwili usłyszałam huk. Rozejrzałam się i
ujrzałam wkurwionego Piotrka, a obok niego leżący kosz na śmieci. Nigdy nie
widziałam wkurzonego Piotrka. Wstałam i przytuliłam od tyłu. Nie opierał się.
Stał, głośno oddychając. Musieliśmy wyglądać jak para.
- Spokojnie. Ja mam wizytę u lekarza. Za 3 dni go już nie
będzie i będziesz spokojnie żył. Powiedziałam ci, ponieważ uznałam, że musisz
wiedzieć.- powiedziałam, ze łzami w oczach. Muszę to zrobić. On nie będzie miał
życia. Wiem, że tego chce.
- Słucham?- odwrócił się w moją stronę.- Ty chcesz… ty
chcesz usunąć ciążę? No chyba cię powaliło! Nie pozwolę ci zabić tego malucha!-
wyrwał się z moich objęć.
- Ale Piotrek. To zniszczy nam życie. Ty kochasz Agatę, a ja
nie chcę tego psuć.- westchnęłam, a łza spłynęła po moim policzku. – Właściwie to…-
nie dokończyłam, bo Nowakowski przybliżył się do mnie znacznie i złączył swoje
usta z moimi.
----------------------------------------------
Hejo.
Już nie przepraszam, bo to się nudzi. Przyznam, że nie mogę się wyrobić, bo szkoła itp. Ale się staram. Teraz będę PRÓBOWAŁA jak najczęściej dodawać, ale nie wiem kiedy będzie następny. Szkoda, że pod poprzednim rozdziałem było tak mało komentarzy. :C Niedługo ruszam z moim drugim opowiadaniem. Czekajcie. Chciałam baaaardzo podziękować Chimerze za czytanie i zostawianie komentarzy. To dla mnie ważne. :** dziękuję ci bardzo.! <33
POZDERKI ... :**
No Dżizas.......
OdpowiedzUsuńGrasz mi na emocjach.........
zacięłam się przy połowie wiersza.......
popłakałam się............
nie jestem w stanie dalej czytać........................
Zrobiłam podejście nr. 2 i się udało :D
UsuńOna nie usunie dziecka ja to czuję
Dziś zauważyłam twoje komentarze na moim blogu i postanowiłam go wznowić dzięki tobie. Oczekuj rozdziału wakacje-z-siatkowka.blogspot.com ;)
Tak! Nareszcie będzie rozdział ;3 Bardzo się cieszę, że przyczyniłam się do tego <3 :) Zapraszam na nn już w piątek :D
UsuńMasz może gg? ;)
Usuńzaplątani #3 -----> http://zaplatani-w-siatke.blogspot.com liczę na Twoją opinię :*
OdpowiedzUsuń