Odepchnęłam go i otworzyłam usta ze zdziwienia. On naprawdę
to zrobił?
- Co to miło być?- zszokowana, aż usiadłam na ławkę.
- Przepraszam.- wziął głęboki wdech.- Ale dlaczego? Dlaczego
chcesz zabić to małe niewinne stworzenie? Ono powstało z naszej nieuwagi, a ty
chcesz go tak po prostu, bez skrupułów pozbawić go życia?- wziął mnie za rękę.
- Piotrek. Mi też jest ciężko. Mam straszne wyrzuty
sumienia, wszyscy mnie przekonują, ale ja podjęłam decyzję. Tak będzie lepiej,
zobaczysz.- uśmiechnęłam się do niego. Wstał.
- Jeśli to zrobisz, to pamiętaj, że z mojej strony pomocy,
ani niczego już nie dostaniesz.- poważnie na mnie spojrzał i odszedł. Łzy
zaczęły spływać po moich policzkach. Siedziałam tak kilka minut, kiedy
zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się „Krzysiu”
- Hej. Mógłbyś przyjść? Jestem ..
- Odwróć się.- usłyszałam.- zrobiłam co powiedział i
zobaczyłam go. Stał i kręcił głową. Rozłączyłam się i schowałam telefon do
torebki. Podbiegłam do niego i wtuliłam się, szlochając.
- Ja nie mam pojęcia co robić.- powiedziałam.
- Mów to co podpowiada ci serce.- szepnął, głaszcząc mnie po
głowie. Nie mogę o tym teraz myśleć. Muszę iść do Bartka. On zawsze daje
świetne rady. Powiedziałam to Krzyśkowi, i udałam się w stronę szpitala. Biłam
się z myślami tak długo, że nawet nie zauważyłam jak znalazłam się przed
szpitalem. Otworzyłam wejściowe drzwi i za chwilę stałam tuż przed salą Kurka.
Wahałam się czy pociągnąć za klamkę, ale to zrobiłam. Weszłam do środka. Stał,
pakując torbę. Gdy mnie zauważył, podszedł i zachłannie wpił się w moje usta.
Od razu odwzajemniłam pocałunek, czerpiąc z tego tyle ile się da, albowiem nie
byłam pewna czy to aby nie nasz ostatni pocałunek. Nie chciałam się od niego
odrywać, ale kiedy już to zrobiłam, usiadłam na łóżku i spojrzałam na wesołą
twarz Bartosza.
- Bartek, muszę ci coś powiedzieć.- przełknęłam głośno
ślinę.
- Co jest, mała?- uklęknął przy mnie i spojrzał tymi
niebieskimi patrzałkami w moje.
-Bartek, ja , ja..- czułam jakby ogromna gula ugrzęzła mi w przełyku.-
Jestem w ciąży.- starałam się, aby kolejna porcja łez nie wydobyła się z pod
moich powiek. Uśmiech powoli znikał z jego twarzy.
- Kto jest ojcem?- westchnął, odwracając wzrok.
- To jest nieważne, ale ja …
- Jak to nieważne?! Naprawdę chcesz, żebym się sam dowiedział?!-
trochę się zbulwersował.
- Bartek. Spójrz na mnie. To było, 2 miesiące temu, on mnie
znalazł i po prostu, to było po pijaku.- patrzyłam w jego smutne teraz oczy.
- Piotrek.- szepnął. Widziałam, jak jego ręce składają się w
pięści.
- Ej, ej. Patrz na mnie. Kocham tylko ciebie. Bartek. Kocham
Cię. Spokojnie. Ja za trzy dni mam wizytę w klinice. Ja usunę to dziecko i
wszystko wróci do normy.- uśmiechnęłam się.
- Pojebało cię, do reszty?!- wstał i teraz patrzył na mnie ze
złością. Widziałam jak podnosi rękę, automatycznie przypomniał mi się widok
ojca. Skuliłam się na łóżku, a łzy które tak bardzo ukrywałam wypłynęły na moje
czerwone policzki.
- Ej. Spokojnie, mała. Przecież wiesz, że bym cię nigdy nie
uderzył.- podniósł mnie i mocno do siebie przytulił. Wtuliłam się w niego i
dość głośno zaczęłam ryczeć w jego koszulkę. Co ja pomyślałam? Przecież on
nigdy by mnie nie skrzywdził. Podniosłam głowę wysoko do góry i spojrzałam w
jego piękne oczy.- Kocham cię, słyszysz. Nigdy nie myśl, że kiedykolwiek
chciałbym cię skrzywdzić. Tak?- uśmiechnął się.- przytaknęłam mu, poczym
wspięłam się na szubki palców i musnęłam jego ciepłe wargi. Oddał pocałunek i
trwaliśmy tak przez kilka minut.- A co do tego dziecka. To, że jest Piotrka,
nie znaczy, że on musi go wychowywać. Ma Agatę, my mamy siebie. Już kocham tego
malucha.- uklęknął i pocałował mój brzuch. Zaśmiałam się. T było takie słodkie.
Kocham tego wariata.
- Bartek. Kocham Cię.- zaśmiałam się.
- Serio?- zrobił głupią minę i ucałował moje czoło.
***Piotr***
Co ja sobie myślałem? Że pocałuję ją, a ona się tak po
prostu zgodzi, albo we mnie zakocha? Niedoczekanie. Kopnąłem już chyba 10 kosz
na mojej drodze. Byłem taki wściekły. Ona chce usunąć moje dziecko! Nie pozwolę
jej na to! Muszę iść do Zuzy. Może ona więcej wie. Schowałem ręce do kieszeni i
udałem się do mieszkania Marty i Zuzy. Wszedłem bez pukania, a w kuchni
zauważyłem podśpiewującą Zuzię, przygotowującą obiad, lub coś takiego.
- Hej.- usiadłem przy stole, rozpinając kurtkę.
- cześć. Widzę, że dowiedziałeś się, że byłbyś tatą.-
westchnęła i odwróciła do mnie, opierając się o blat.- Chcesz pogadać.- wytarła
ręce w ściereczkę i usiadła obok.
- No, bo ja niby ni jestem gotowy, ale jednak kiedy słyszę, że
ona chcę usunąć je, to od razu chcę je. Bardzo. Mam mętlik w głowie.-
podrapałem się po karku. Porozmawialiśmy. Wiem, że trzymamy tą samą stronę.
Podziękowałem jej za tą rozmowę i poszedłem do siebie. Agata oglądała jakiś
film. Zdjąłem wszystko i powędrowałem pod prysznic. Stróżki wody spływały po
moim ciele. Długo tam siedziałem. Z zamkniętymi oczami wyszedłem i przewiązałem
pierwszy lepszy ręcznik wokół pasa. Usłyszałem otwieranie drzwi, a będąc pewny,
że to Agata, nic sobie z tego nie zrobiłem.
- Piotrek?- co?! Marta?! Ale jak ona tu? Otworzyłam szybko
oczy i naprawdę stała przede mną.
- Yyy… hej?- spojrzałem dziwnie w jej stronę. Udawałem
obojętnego.
- Nie usunę tego dziecka. Ale wychowam je Bartkiem.- uśmiechnęła się.- pierwsze zdanie
było miodem na moje uczy, ale drugie? Co? Mój przyjaciel ma wychowywać moje
dziecko.
- Na to drugie się nie zgadzam.- poważnie na nią spojrzałem. Zrobiła smutną
minę.
- Ale Piotr. Ty masz swoje życie, a ja gadałam z nim i ..
- I co? To jest moje dziecko i chyba mam prawo się nim
zajmować, nie?!- wybuchnąłem.
- Tak, ale ..
- Nie ma żadnego ale. Albo ja je będę wychowywać, albo za 9
miesięcy spotkamy się w sądzie o prawa rodzicielskie.- wzruszyłem ramionami i
wyminąłem ją, udając się do pokoju. Chyba dała spokój, bo usłyszałem trzaskanie
drzwiami. W progu pojawiła się zła Agata.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?- widziałem łzy w jej
oczach. Podszedłem i objąłem ją.
- Dzisiaj się o tum dowiedziałem.- westchnąłem.
- Walcz o nie.- pocałowała mnie. Byłem strasznie zdziwiony,
że to powiedziała. Ale potrzebowałem tego. Ubrałem spodnie i wspólnie z moją
dziewczyną oglądałem do późna filmy.
***Marta***
Wściekła wyszłam z mieszkania. Czy on naprawdę chce wojny? Chyba
tak. Kurczę. Zeszłam na dół i cicho otworzyłam drzwi. Co za nimi usłyszałam zszokowało
mnie jeszcze bardziej.
- Kochanie, będę jeszcze dzisiaj. Wyszedłem dzisiaj. Czekaj
na mnie. Mam na ciebie ochotę.- Bartek rozmawiał przez telefon. No chyba mi na
słuch padło. Słucham? Gdzie on? Wyszłam i spojrzałam na niego wymownie,
czekając na wyjaśnienia.
- Muszę kończyć.- odłożył telefon.- Kochanie o nie ..- nie
zdążył. Wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Ty zakłamany ..- po raz 4 dzisiaj miałam łzy w oczach.-
Nie ważne.- machnęłam ręką i najszybciej jak mogłam pobiegłam do mieszkania.
Weszłam i zakluczyłam drzwi. Rozebrałam się i weszłam do pokoju. Ujrzałam tak
Igłę, bawiącego się moim laptopem. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich.
Zauważył mnie i usiadł obok przytulając.
- Co się stało?- kołysał się ze mną, próbując mnie uspokoić
. Na marne.
- Bartek, on, on ma inną.- wybuchałam głośnym płaczem. Oj
chyba się zdziwił. Siedzieliśmy, rozmawiając. Uspokoił mnie i nawet zaczął
rozśmieszać. Mówił też do mojego brzucha, który za jakieś 24 godziny, będzie
ciut mniejszy. Tak. Moja decyzja już się nie zmieni. Klamka zapadła. Krzyś nie
jest z tego powodu zadowolony, ale próbuje uszanować moją decyzję, przekonując
mnie jeszcze. Wkrótce zasnął, oparty o moje ramię. Uśmiechnęłam się i również
udałam się do krainy Morfeusza. Następny dzień spędziłam leżąc w łóżku z kakao
i co chwilę odrzucając połączenia od Bartka. W końcu się zdenerwowałam i
wyłączyłam telefon. Przesunęłam termin i ustaliłam, z nim, że odbędzie się to
jutro o wpół do 8. Rano. Wieczorem Zuzia i Krzysiek próbowali mnie jeszcze
przekonać, ale nie dałam się. Następnego dnia obudziłam się o godzinie 6:30.
Byłam taka zdenerwowana. Ubrałam się i zrobiłam kawę. Patrzyłam nerwowo w okno,
jakby miał zaraz pojawić się tam jakiś znak. Do kuchni weszła Zuzia. Popatrzyła
na mnie i nalała sobie do kubka kawy.
- Wiesz, że będziesz tego żałować?- zapytała. Po raz
piętnasty.
- Tak, wiem.- sztucznie się uśmiechnęłam i spojrzałam na
zegarek. 7:07. Muszę lecieć. Weszłam do pokoju Zuzi i obudziłam śpiącego
Zbysia.- Mogę twoje auto pożyczyć?- złożyłam ręce jak do modlitwy.
- Pewnie.- sztucznie się uśmiechnął i znowu zasnął. Wzięłam
z szafki klucze, z pokoju torebkę i niepewnie zamknęłam drzwi od mieszkania.
Weszłam do samochodu i włączyłam silnik. Odetchnęłam głośno i pojechałam tam.
Przez całą drogę słuchałam jednaj piosenki. Smutnej. Byłam w szoku, że Zibi
posiada chociaż jedną smutną piosenkę. Zaparkowałam pod przychodnią i
zamknąwszy auto, schowałam kluczyki do torebki. Byłam strzępkiem nerwów, a moje
nogi chciały uciekać. Nie! Postanowiłam.! Tak będzie lepiej. Zmusiłam się do
przekroczenia progu i usiadłam n krzesełku w poczekalni. Oprócz mnie była tam
tylko młoda dziewczyna w kapturz i słuchawkach w uszach. Miała spuszczoną głowę
i była ubrana na czarno. Aż mną zatrzęsło. Nie mogłam się uspokoić. Prawie
zaczęłam paznokcie obgryzać. Wtedy z gabinetu wyszła jakaś para. Miała miny jak
po pogrzebie. No właściwie, to jest jakiś tam pogrzeb. Kiedy usłyszałam swoje
nazwisko, prawie oczy wyszły mi n wierzch.
- Pani Marta Grzewczyk.- usłyszałam. Wstałam i skierowałam
się wzdłuż korytarza do gabinetu lekarza.
-------------------------------------------------
Hejoo :D
Przepraszam, że krótki, ale musi być niepewność. :D Jak wrażenia? :) Komentujcie. :D