środa, 18 września 2013

Rozdział 8 „Wyjdzie z tego?”

Jakoś udało mi się uśpić Zuzię. Zostawiłam ją na kanapie. Przykryłam kocem i zgasiłam światło. Kiedy wchodziłam do mojego pokoju, dostałam sms-a.
Od : Bartek
„ Już wszystko z nią okej? J”
Od razu zabrałam się za odpisywanie.
Do : Bartek
„Tak. Zasnęła. J Ja też już się kładę. Do jutra. :*”
Po chwili dostałam odpowiedź.
Od : Bartek
„To dobrze. Pa ;**”
Odłożyłam telefon na stolik i wzięłam prysznic. Umyłam włosy arbuzowym szamponem. Wyszłam i dokładnie wytarłam ciało, jedwabnym ręcznikiem. Ubrałam piżamę i weszłam do kuchni, w celu zrobienia sobie kawy. Nastawiłam wodę i usiadłam na krześle. Poczekałam chwilę, czytając gazetę, znajdującą się na stole. Kiedy usłyszałam dźwięk zagotowującej się wody, po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Zrobiłam młynek oczami i wyłączając gaz podeszłam do drzwi, nie mając pojęcia kto za nimi stoi. Od razu spróbowałam je zamknąć, ale ktoś po drugiej stronie uniemożliwił mi to nogą.
- Daj mi z nią porozmawiać.- mówił błagalnym tonem Zbyszek.
- No nie mogę.- westchnęłam.- Jeszcze masz czelność tu przychodzić? Masz narzeczoną debilu, którą zdradziłeś. Dobrze wiedziałeś, że Zuzia jest w tobie zakochana i ją wykorzystałeś. Trzeba nie mieć serca, żeby tak postąpić.- skarciłam atakującego.
- Ale ja ją kocham. Zerwałem zaręczyny, po prostu to tak samo wyszło. Wtedy powiedziałem to, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Proszę.- uklęknął przede mną.
- Śpi. Nie będę jej specjalnie budzić. Kilka godzin wypłakiwała mi się w rękaw. Przyjdź jutro, to z nią pogadasz. Więcej nic zrobić nie mogę. Przykro mi.- wzruszyłam ramionami, zamykając drzwi, kiedy koło mnie pojawiła się moja przyjaciółka owinięta kocem.
- Mogę z nim pogadać.- pociągnęła nosem i posłała mi dziękujące spojrzenie. Czasem nie rozumiem ludzi. Wycofałam się i poszłam zalać moją kawę.

                                                                      ***Zuzia***

Leżałam na kanapie, rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach. Mówił, że ją zostawi, że będziemy razem żyć długo i szczęśliwie. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Słyszałam Martę, krzątającą się po kuchni. Jednak jest najlepszą przyjaciółką na świecie. Trochę mnie zdziwił Bartek u nas w domu. Jestem też trochę zmartwiona tym, że nie chce powiedzieć Piotrowi o ich nocy razem. To jest trochę niepoważne. Ale to nic w porównaniu do tego co ja robiłam. Zakochałam się w zajętym facecie. Jestem pojebana. Mogłam się domyśleć, że nic z tego nie będzie. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kogo o tej porze niesie? Jednak kiedy usłyszałam głos rozmówcy, mojej przyjaciółki … sparaliżowało mnie. Po co on tu do cholery przyszedł? Przeprosić? Pf … na chuj mi jego przeprosiny?! Przysłuchałam się bardziej rozmowie i zaczęłam dostrzegać dobre strony tego, że jego narzeczona, a właściwie była narzeczona nas nakryła. Boże! Co ja gadam. Spałam z zajętym facetem i jeszcze mam czelność tak gadać? Co by było, jakbym to ja nakryła jego z kochanką. On się nie nadaje do stałego związku. Zebrałam wszystkie siły w sobie i postanowiłam tam pójść i z nim porozmawiać. Otuliłam się kocem i po drodze biłam się z własnymi myślami. Kiedy doszłam do drzwi i zobaczyłam jego postać, miałam ochotę uciec. Uciec i nigdy nie wrócić.
- Mogę z nim pogadać.- rzuciłam do zdezorientowanej Marty. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie i wróciła do kuchni.- Więc?- spojrzałam wyczekująco w stronę Zbyszka.
- Odszedłem od Aśki. Kocham cię i chcę być z Tobą.- chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go.
-Jaką mam pewność, że tym razem ja nie zostanę zdradzona, hm?- założyłam ręce na klatkę piersiową. Postanowiłam być silna, chociaż serce podpowiadało mi, żebym mu wybaczyła. Pierwszy raz w życiu nie posłucham serca, tylko rozumu. Stał tak poruszając lekko ustami. Nie wiedział co powiedzieć. Zaśmiałam się ironicznie.- Co odebrało ci mowę?- uniosłam brew do góry.
- Czyli nie zależy ci na mnie?- spuścił głowę, w celu poddania się.
- Zależy i to bardzo.- zbliżyłam się do niego, i uniosłam 2 palcami jego podbródek, żeby na mnie spojrzał.- Ale wiem, że za około miesiąc będę ryczeć, że zdradziłeś mnie z jakąś pierwszą lepszą.- powiedziałam tak obojętnie, że aż mnie to zdziwiło.
- Ja się zmienię, zobaczysz.- spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich zbierające się łzy. Miałam to do siebie, że nienawidziłam jak chłopaki płaczą. Musnęłam delikatnie jego wargi, chcąc ostatni raz poczuć ich ciepło, ich smak i zapamiętać to. Oderwałam się od niego i wypchnęłam go lekko za próg, zamykając drzwi. Po chwili osunęłam się po nich, chowając twarz w dłoniach. Strużki łez, spływały po moich policzkach, kiedy poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Dobrze wiedziałam, że to Marta więc szybko wtuliłam się w postać.
- Nie był ciebie wart.- pocałowała mnie w głowę. Lecz nie zdawała sobie sprawy, z tego, że ja wewnętrznie krzyczę z rozpaczy i tęsknoty, za ukochanym, którego przed chwilą sama odrzuciłam.
- Wiem, ale ja go kocham.- wybuchłam głośnym płaczem, jeszcze bardziej pogrążając się w smutku.
                      
                                                                ***Marta***

Niby nic. Tylko pocieszanie przyjaciółki, a przez te 2 godziny uświadomiłam sobie bardzo wiele. Zraniłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu, trzeba wybaczać, żebym nieładowana się szybko w nowy związek, którego i tak nie jestem pewna, zająć się fotografią i w końcu żyć normalnie, a nie na utrzymaniu innych. Ojciec dał mi wystarczająco gotówki, żebym wynajęła sobie mieszkanie. Kiedy zobaczyłam, że Zuza zasypia położyłam ją i przykryłam kocem. Wzięłam moją już zimną kawę i pozwoliłam jej odpłynąć, wylewając ją do zlewu. Postanowiłam już szukać mieszkania, więc kiedy weszłam do pokoju od razu włączyłam laptopa. Jeszcze wcześniej sprawdzając facebooka, Twitera itp. Znalazłam parę naprawdę fajnych ofert. Zapisałam sobie adresy i umówiłam się z właścicielem jutro na ósmą rano. Nastawiłam sobie budzik i odłożyłam laptopa na półkę. Napisałam do Bartka czy pójdzie jutro ze mną obejrzeć te mieszkania? Po jakiejś minucie dostałam odpowiedź, że chętnie. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i odłożyłam urządzenia na stolik nocny. Ułożyłam się wygodnie i po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza, zmęczona tym dniem pełnym wrażeń.

                                                                         ***
Ubrałam się i wyszłam z domu pełna dobrego humoru. Pod blokiem czekał samochód Bartka, z nim samym w środku. Usidłam na miejscu pasażera i spojrzałam z uśmiechem na Bartka. Wtedy on się do mnie przybliżył i chciał mnie pocałować w usta, ale odwróciłam się specjalnie i trafił w policzek. Cały dobry humor szlak trafił.
- Bartek musimy porozmawiać.- zaczęłam nerwowo bawić się palcami. Zobaczyłam AK z lekko poirytowaną miną opiera się o fotel.- No więc … Ch, chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi.- spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Czyli nabijałaś się wczoraj mówiąc „kocham cię’?- zaakcentował ostatnie słowa.
- Nie nabijałam się. Po prostu nie jestem pena swoich uczuć i nie chcę się pakować w coś czego… - tu mi przerwał.
- W coś czego nie chcesz?- walnął pięścią w kierownicę.
- Nie Bartek. Po prostu … trochę się boję.- spuściłam głowę i ściszyłam ton.
- Boisz się?- zaśmiał się.- A niby czego? Mnie?- zmusił mnie abym na niego spojrzała. Nie mogłam nic odczytać z jego świdrujących tęczówek.
- Nie. Boję się tego związku.- spojrzałam za szybę.- Rozumiem jeśli mnie znienawidzisz, ale wiedz, że.- tu znowu mi przerwał. Boże! Jak mnie to wkurza.
- Mogłabyś wysiąść z mojego samochodu? Muszę wszystko przemyśleć.- patrzył przed siebie. Pokiwałam tylko głową, otwierając drzwi od pojazdu. Wyszłam i zamknęłam je z zamachem.
- Proszę nie rób nic głupiego.- spojrzałam błagalnie. Przewrócił teatralnie oczami, ignorując mnie. Odsunęłam się, żeby wyjechał i wtedy stało się coś o czym nawet nie mogłam, nie chciałam myśleć. Kiedy był już n drodze i wrzucał bieg … ten tir … on … on tak po prostu … wjechał mu w tył. Zaczęłam wrzeszczeć, widząc jak Kurek wylatuje przez przednią szybę uprzednio zahaczając głową o kierownicę. Podbiegłam do nieprzytomnego siatkarza, błagając by się ocknął. Ale nic nie pomagało. Widziałam ludzi w oknach, przerażonego faceta z tira, dzwoniącego gdzieś.
- Bartuś, obudź się. Proszę, kocham Cię, nigdy cię nie opuszczę, tylko otwórz oczy. Po chwili usłyszałam karetkę i zabrali mi go.
- Jest pani rodziną?- pokiwałam niepewnie głową. Nie zrozumiałam pytania zbyt dokładnie, byłam zbyt oszołomiona. Wsadzili mnie do karetki i usadowili obok nieprzytomnego mężczyzny. Ściskałam mocno jego rękę tonąc we łzach.
- Wyjdzie z tego?- zapytałam ratownika. Wiem, że to moja wina. Bo gdybym nie powiedziała mu tego, gdybym nie wysiadła to by się nic nie stało. Możliwe, żebyśmy oglądali teraz mieszkania. Patrzyłam na jego pokiereszowaną twarz. Rozcięta brew, warga, cała twarz od szkła. Wyglądało to strasznie.
- Nie możemy na razie udzielać informacji. Dowie się pani w szpitalu od lekarza.- po ich minach wiedziałam, że jest źle. Teraz liczył się tylko on. Nikt więcej. Do szpitala dojechaliśmy po jakichś 10 minutach. Wysadzili mnie, a jego biegiem na noszach wnieśli do szpitala. Moje serce łomotało, jak nigdy dotąd. Chciałam płakać, krzyczeć. Odzyskać go. Jeszcze 15 minut temu nie chciałam się pakować w ten związek, a teraz? Może to emocje i adrenalina, ale czuję, że chcę z nim spędzić resztę życia. Wiem, jestem nudna bo ciągle zmieniam zdanie. Ale taka jest prawda. Nienawidzę siebie za to. Kiedy zauważyłam, że biorą go na salę operacyjną, coś we mnie pękło. Osunęłam się po szpitalnej ścianie i zaczęłam płakać. Wtedy ktoś objął mnie ramieniem i przytulił. Po perfumach od razu wyczułam z kim mam do czynienia.
- Piotrek, co tu robisz?- zapytałam drżącym głosem.
- Dostałem telefon i od razu przyjechaliśmy.- uśmiechnął się do mnie.  
- PrzyjechaLIŚMY?- zaakcentowałam końcówkę. Wtedy zrozumiałam swoją głupotę. Przecież on ma dziewczynę. Spojrzałam w górę i spośród oślepiających lamp ujrzałam wysoką, szczupłą brunetkę, uśmiechającą się przyjaźnie w moją stronę. Otarłam łzy i wstałam w celu poznania nowej koleżanki.
- Hej, jestem Agata.- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Marta.- wymusiłam uśmiech.- Przepraszam, że widzisz mnie w takim stanie, ale on przeze mnie miał wypadek.- wskazałam na drzwi z dużym napisem „BLOK OPERACYJNY”.
- Przestań. Czy ty musisz zawsze się obwiniać?- Piotrek wziął mnie w ramiona, wzdychając głośno. Wyciągnęłam ręce w stronę Agaty, żeby doszła do tak zwanego MIŚKA. Musiało to trochę śmiesznie wyglądać. Dwie wysokie osoby przytulają liliputa. Normalnie rodzice z dzieckiem. Hahaha …
- Ale naprawdę. Bo gdybym nie wysiadła z tego samochodu i nie powiedziała mu tego to on by nie odjechał taki wkurzony i ten chuj by w niego nie wjechał.- A w karetce jeszcze skłamałam, że jestem rodziną.- wtuliłam się w przyjaciela.
- Ni przejmuj się. Wyjdzie z tego i zobaczysz, że za rok czy za dwa będziecie świetną rodziną, a koło was będzie biegać zgraja małych Kurasiątek.- wyszczerzył się do mnie. Trochę mnie tym pocieszył. Nie no. W co ja wierzę? Że mi to wybaczy? I tak on wie, że to przeze mnie. I wiem, że będzie mnie obwiniać tak samo jak ja siebie teraz. Czemu ja zawsze mam takie czarne scenariusze?! Matko jedyna. Opadłam na krzesełko w poczekalni. Agata usiadła koło mnie i zaczęła pocieszać kiedy Piter poszedł do bufetu, bo zgłodniał. Nie mogłam się opanować. Było ze mną coraz gorzej. Siedziałam na tym cholernym krześle, ze świadomością, że tam na tej Sali właśnie w tej chwili może umierać miłość mojego życia. Po chuja mu to powiedziałam. Przecież wiadomo było, że go kocham. Jestem debilką. Zwykłą debilką, która okłamuje samą siebie. Po chwili koło mnie pojawiła się zdyszana Zuzia.
- Co się stało? Słyszałam karetkę i ciebie i widziałam …- przerwałam jej widząc, że prawie się dusi.
- O, operują go.- zacisnęłam mocno powieki, by ponownie się ni rozkleić. Wtuliłam się w Agatę. Zuzia dziwnie na nas spojrzała.
- Hej. Jestem Agata, dziewczyna Piotrka.- uraczyła uśmiechem moją przyjaciółkę.
- Jestem Zuza, miło mi.- podała jej rękę. Wiedziałam, że ma teraz w głowie tą noc moja i Piotrka. Czy powiedziałam mu, jej. Pokręciłam tylko głową i podciągnęłam kolana pod brodę siadając normalnie. Chcę się dowiedzieć co się z nim dzieje. Zauważyłam lekarza wychodzącego zza drzwi.
- Co z nim?- złapałam go za kitel, panikując.
- Niestety, nie udało nam się go uratować.- spuścił głowę, a mi cały świat się zawalił. On przeze mnie jest już na górze? Opadłam na ziemię, kuląc się z płaczu i zgryzoty. To wszystko moja wina. Podniosłam resztkę mojej godności i wstałam patrząc na załamanego lekarza.
- Nie dało się nic zrobić?- zapytałam cicho, bo na wyższy ton się nie zdobyłam.
- Nieste…- jakiś lekarz wyszedł z Sali.
- Ale to nie jest pani Derpczak.- wskazał na mnie. Słucham, pomylili mnie?!
- To od kogo pani jest?- spojrzał na mnie dziwnie.
- Od Bartosza Kurka.- przygryzłam dolną wargę.
- Bardzo panią przepraszam za pomyłkę. Operacja cały czas trwa, ale pan Kurek jest w ciężkim stanie. Nic więcej nie mogę niestety pani powiedzieć.- położył mi rękę na ramieniu i odszedł. Wielki, co ja mówię, gigantyczny kamień spadł mi z serca. On żyje.! Mój Bartuś żyje. Boże, jakie szczęście. Opowiedziałam dziewczynom i Piotrkowi historię sprzed chwili. Teraz siedzę przytulona do Piotrka i czekam na informacje w sprawie Bartka. W pewnej chwili podeszła do nas dwójka ludzi. Wyglądających na około 40 lat.

- Co z Bartkiem?- zdenerwowana kobieta zwróciła się do Piotra. 


---------------------------------------------------------
Heloł :*

Dodaję rozdział.  :D Informuję was, że 2 blog będzie najprawdopodobniej o Zbyszku lub Michale winiarskim. :) Dałam wam link do mojego bloga o 1D. Zacznę go od nowa, bo nie mam pomysłu na dalszy ciąg. :p Będę prowadzić teraz praktycznie 4 blogi, a do tego jeszcze szkoła i moje życie priv. także będę się starać. Zrobiłam sobie taki kalendarzyk i teraz na pewno będę się trzymać wyznaczonej daty. Obiecuję :*   Proszę, nie kończcie czytać opowiadania, bo dodają nierówno. Po prostu nie mam za bardzo czasu. Ale od dzisiaj spinam dupę i biorę się do pracy. :D 


                                                 Next ; 22 września 2013 r. 

Napiszę jak przyjadę z Memoriału Arka <3 :3

                                         Bardzo was proszę o komentarze. :) 
                  
                     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)


POZDERKI :* do 22 :****









6 komentarzy:

  1. ;******** Kocham ten rozdział... Mam nadzieję, że w końcu wybaczę Zbyszkowi..??? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, jak mi ulżyło jak okazało się że to nie Bartek..co on zrobił.. oby Marta poszła po rozum do głowy..
    pozdrawiam :*
    zapraszam na swojego bloga splataneserca.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej :) jeśli chcesz zapraszam na czwóreczkę - http://fac-fideli-sis-fidelis.blogspot.com

    a w odpowiedzi: szablon zrobiłam w Gimpie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zaraz się zabieram za czytanie. :3 <3 Gimpa też mam i też PRÓBUJĘ :p zrobić szablon :D

      Usuń
  4. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział ;)
    http://never-say-never9.blogspot.com/
    Jeżeli czytasz, proszę skomentuj! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ZAWAŁ!!! No padłam po prostu przy tym ostatnim akapicie, tyle emocji w kilku zdaniach! Naprawdę świetnie to zrobiłaś. Mam nadzieję, że Bartek z tego wyjdzie, ale jakby nie wyszedł, to nie byłoby opowiadania, prawda? :D
    A jakbyś miała ochotę, to u mnie pojawił się rozdział 21 :) http://un-poco-de-amor.blogspot.com
    Całusy :)

    OdpowiedzUsuń