- Co z Bartkiem?- zdenerwowana kobieta zwróciła się do Piotra.
Sądzę, że to jego rodzice.
- Nic nie wiemy. Cały czas go operują.- środkowy załamał
ręce.
- Co z moim synkiem?- zaczęła płakać, a ojciec Bartka,
zaczął ją przytulać. Aż miło się patrzy jak jacyś rodzice się przytulają. Takie
dziwne uczucie, którego nigdy nie mogłam zaznać. I jeszcze to poczucie winy,
cały czas mnie tak męczy. Gdyby nie ja …
- A wy to kto?- wskazała na mnie, Zuzię i Agatę.- Piotrek
wziął się za przedstawienie.
- Więc, to jest Marta, dziewczyna Bartka, Zuza, jej
przyjaciółka i Agata, moja dziewczyna.- uśmiechnął się w stronę pani Kurek.
- Więc ty jesteś tą Martą. Dużo o Tobie słyszeliśmy.-
zwróciła się do mnie podając mi rękę. Potrząsnęłam ją.
- Naprawdę?- zrobiłam zdziwioną minę.
- Bartek wszystkim się chwalił, że się kochacie i że jesteś
miłością jego życia.- na moje pliczki wkradł się rumieniec. Zauważyłam, że z
bloku wychodzi lekarz.
- Wie pan co z Bartoszem Kurkiem?- wstałam i podeszłam do
lekarza.
- Pacjent jest stabilny, udało nam się usunąć odłamki, na
razie utrzymujemy go w stanie śpiączki.- zdjął tą czapeczkę.
- Możemy go zobaczyć?- wtrącił pan Adam.
- Dopiero za 2, 3 godziny.- powiedział i odszedł. Pani Kurek
pobiegła za nim, a ja opadłam na krzesło. Uff… jest stabilny. Czyli wszystko
będzie okej. Akurat go wywożą. Miał obandażowaną głowę i kilka szwów n twarzy.
Tak, nie zauważyłam nic szczególnego, no może jeszcze to, że spał. Miał
naprawdę bardzo długie nosze. A i tak nogi mu trochę wystawały. Patrzyłam jak
odjeżdża na salę. Oparłam głowę o ramię Piotrka i czekałam na dalszy rozwój
wydarzeń. Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach czekając aż pani Kurek wróci od
lekarza z wiadomościami. Chcę już być przy nim. Poczucie winy do końca życia.
2 miesiące później.
- Kiedy oni go do cholery będą go wybudzać?- zapytałam
Piotrka, siedząc koło łóżka Kurka. Nie byłam prawie w ogóle w domu od tamtej
pory. Cały czas czekam, aż otworzy oczy.
- Niby dzisiaj, ale jeszcze nic nie wiadomo.- westchnął.-
Powinnaś iść do domu. Odpocząć. Proszę, siedzisz tu od niewiadomo ilu dni. Idź,
ja z nim zostanę. Jak się obudzi to po ciebie zadzwonię, ok.?- próbował mi
przemówić do rozumu.
- Piotruś, ja muszę tu zostać. Ni jestem zmęczona.-
skłamałam, błagalnie patrząc w oczy środkowego.
***Piotrek***
Boże, ta dziewczyna jest nienormalna. Siedzi tu ponad bóg
wie lie dni, nie śpi, nie odpoczywa i jeszcze mówi, że jest wszystko ok. Po
prostu irytujące. Jak ja mam ją zmusić, żeby poszła do domu. Nie będę jej
wyprowadzać siłą, bo jak zacznie płakać to mnie złamie. Ale ona musi, odpocząć.
Myśl, Piotrek, myśl! Kurczę, może zadzwonię po … Eureka! Zadzwonię po Baśkę,
moją znajomą, żeby udała dziewczynę Kurka. Wtedy ona na pewno wróci do domu.
Przeprosiłem i wyszedłem przed salę szpitalną, kierując się w stronę łazienki.
Tam niepewnie wyciągnąłem telefon i jeszcze raz zastanawiając się wyciągnąłem
telefon i wybrałem dobrze znany mi numer. Po kilku sygnałach w słuchawce
odezwał się kobiecy głos.
- No, hej Piotrek co tam?- wesoło zagadnęła.
- Mam do Ciebie wielką prośbę.- powiedziałem błagalnie.
- No dawaj.
- Słuchaj. Bartek jest w szpitalu. A jego dziewczyna nie
chce go odstąpić na krok. Musi odpocząć. Mogłabyś udać jego dziewczynę i jakoś
ją z tam tond wygonić?- powiedziałem na jednym wdechu.
- Ale czemu ja? Przecież to dobrze, że przy nim siedzi.
Widać, że mocno go kocha.- Piotr, przestań! Kochasz Agatę. Ale nie wiem czemu,
zabolały mnie te słowa. Mocno go kocha. Niestety. On jest jej wybrankiem, nie
ja. Kurwa. Co się ze mną dzieje?! To jest mój przyjaciel, a ja wszystko
spieprzyłem. Drugiego tak głupiego jak ja to nie ma.- Halo? Piotrek, jesteś
tam?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Basi.
- Yyy… tak. Jestem. Mogłabyś to dla mnie zrobić.
Proooooszę.- przeciągnąłem ostatnie słowo.
- Piotrek.- jęknęła cicho. Chwilę się nie odzywała, jednak
wypaliła.- No dobra. Ale ja do Bełka mogę przyjechać dopiero jutro.-
westchnęła.
- Ale my jesteśmy w Bydgoszczy.!- podniosłem ton.- Na
Krzyżanowskiego.- uśmiechnąłem się do telefonu.
- Aaaa… to ja za jakieś 15 minut będę.- roześmiał się, a ja
zadowolony odłożyłem słuchawkę. Schowałem telefon do kieszeni bluzy i wróciłem
do Marty. Widziałem jak co chwila po jej policzkach spływają łzy. Ona naprawdę
go kocha. Ściskała mocno jego rękę, szepcząc coś do niego. To był bardzo smutny
widok. Oparłem się o framugę drzwi i czekałem, aż Baśka przyjedzie uratować
moją przyjaciółkę. Tak trudno patrzeć, jak ona cierpi. Chciałbym jej
powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że Bartek się obudzi, ale … niestety nie
mogę jej tego zagwarantować. Te piękne niebieskie oczy, straciły blask. Czekaj,
czekaj. Nie pamiętam nic z nocy, po tym jak ją znalazłem. Ostatnia klatka, to,
to jak wychodziliśmy z klubu. Razem, a potem … potem obudziłem się w
mieszkaniu. Na szczęście jej tam nie było. A bycie nago tłumaczyłem sobie, że
po pijaku rozebrałem się i położyłem. Wszystko mogło się zdarzyć. Poczułem dłoń
na moim ramieniu. Odwróciłem się gwałtownie, a widząc wysoką brunetkę, uśmiech
wkradł mi się na twarz. Przytuliłem ją i po cichu powiedziałem, co ma zrobić.
Zrozumiała wszystko i wkroczyła do Sali. To teraz będzie przedstawienie.
***Marta***
- Bartuś.- usłyszałam za sobą głośny jęk. Odwróciłam się, a
przed sobą ujrzałam dość wysoką brunetkę w miniówce i w bluzce do pępka. Ugh …
nienawidzę takich lafirynd. Odsunęła mnie od Kurka, tak, że tym krzesełkiem
dojechałam prawie do Piotra.
- Ktoś ty?- wstałam zirytowana z krzesła.
- Jestem dziewczyną Bartka. A ty?- zmierzyła mnie wzrokiem.
Co?! On ma dziewczynę?! Ale przecież mówił, że… to nie ma sensu. Jak zwykle.
Czego mogłam się spodziewać. On jest gwiazdą, siatkarzem i może mieć każdą. A
ja? Jestem zwykłą dziewczyną. Szmatą, którą można wykorzystać i wyrzucić.-
Zostawcie mnie z nim samą. Już, już.- pstryknęła w moją stronę palcami. Jak ja
jej zaraz pstryknę, to normalnie wstać przez tydzień nie będzie mogła. Odwróciłam
się na pięcie. Miałam ochotę jej przywalić. Spojrzałam z łzami w oczach na
Piotrka. Zacisnęłam zęby, żeby ani jedna się niewydostana na zewnątrz. Ostatni
raz spojrzałam na śpiącego Bartka i podeszłam do Piotra.
- Zabierz mnie do domu.- szepnęłam i ruszyłam w stronę
wyjścia. Siatkarz zaprowadził nas do swojego samochodu. Odpalił i ruszyliśmy w
stronę Zuzi mieszkania. Jedna łza wysmyknęła się spod moich powiek.
- Hej, Martuś nie płacz. Będzie dobrze.- pocałował
delikatnie moje ramię. Patrzyłam na widoki za szybą, cały czas myśląc o tym,
dlaczego on mi nie powiedział? Mówił, że jest sam. Że mnie kocha. Dlaczego mi
nie powiedział? Może nie zdążył? Nie, raczej nie. W pewnym momencie samochód
stanął. Piotrek, jak gentelman wyszedł z samochodu i okrążając go otworzył mi
drzwi. Weszliśmy na nasze 7 piętro i do mieszkania. Zmusił mnie żebym poszła
pod prysznic. Wzięłam czyste rzeczy i zrobiłam to o co prosił. Weszłam pod
wzburzoną wodę. Umyłam się waniliowym płynem pod prysznic, a włosy arbuzowym
szamponem. To był przyjemny prysznic. Wyszłam i wytarłam się dokładnie
ręcznikiem. Ubrałam czyste ciuchy i podeszłam do lustra. Przeraziłam się tym co
tam zastałam. Spuchnięta twarz i oczy. Jeszcze zaschnięty makijaż. Zmyłam to z
siebie dokładnie i poprawiłam make up. Włosy spięłam w luźnego koka na czubku
głowy. Wyszłam z pomieszczenia z udawanym uśmiechem. Schowałam się za ścianą przy
kuchni i zaczęłam słuchać rozmowy Piotra z Zuzą. Wiem, że to nieładnie, ale
musiałam.
- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale jesteś genialny.-
uśmiechnęła się w jego stronę.
- Oj, no wiem.
- A zdradzisz mi tą tajemnicę?
- No nie wiem. Hmmm…
- Proszę.
- Oj no dobra. Zagięłaś mnie. Poprosiłem moją koleżankę,
żeby udawała dziewczynę Kurka i zmusiła Martę do odpoczynku.- nie wierzę. On
naprawdę to zrobił. Nie mogę. Co za pedant.! Kurwa, czemu Tak go kocham?! Czy
on zawsze musi rujnować moje plany? Widać tak.
- A ona ci powiedział?- Zuza podejrzliwie spojrzała na
środkowego. No chyba żartuje. Ona mu to powie?! No nie mogę. Chyba ich
wszystkich pojebało!
- Nie, a o co chodzi?- Nowakowski był strasznie ciekawy
odpowiedzi mojej przyjaciółki.
- O nic. Ona sama musi ci się do tego przyznać.- odetchnęłam
z ulgą. Uff… nie powiedziała mu. Niestety, mam świadomość tego, że muszę mu
powiedzieć. Weszłam do kuchni z lekkim uśmiechem, opadając na krzesło.
- Możemy wracać?- zapomniałam ugryźć się w język.
- Do szpitala? A jego dziewczyna?- spojrzał na mnie dziwnie.
- Mam ją gdzieś. Mam prawo tam przebywać, tak samo jak ona.-
wzruszyłam ramionami.
- No dobra. Ale najpierw musisz odpocząć. Pojedziemy do mnie
do mieszkania. Tam jest spokojnie.- uśmiechnął się prawie niezauważalnie.
Pokiwałam głową i za chwilę staliśmy już przy samochodzie. W pewnym momencie
gdy chciałam wsiąść strasznie rozbolała mnie głowa. Piotrek pojawił się przy
mnie w błyskawicznym tempie, biorąc w ramiona. Po chwili ocknęłam się.
- Nic ci nie jest?- zapytał z troską, usadawiając mnie na
samochodowym fotelu.
- Nie.- uśmiechnęłam się. Skłamałam, coś na pewno mi jest.
Wczoraj, jak siedziałam przy Bartku, miałam coś podobnego.
- Na pewno?- spojrzał podejrzliwie w moją stronę. Przytaknęłam,
a Piotrek wracając na swoje miejsce, odpalił. Po kilku minutach byliśmy pod
jego apartamentem. Podczas wchodzenia, cały czas trzymał mnie za rękę, to
wyglądało jakby prowadził babcię. Weszliśmy na 5 piętro. Tak, kochany Piotruś
nie lubi jeździć windą. Ech… Odkluczył mieszkanie i przepuścił mnie w drzwiach.
No, no. Muszę przyznać, że ładnie się urządził. Weszłam w głąb pomieszczenia,
znajdując się w przestronnym salonie. Kiedy nagle poczułam odruch wymiotny,
szybko znajdując toaletę, i wypuszczając do toalety to wszystko. Co się ze mną
dzieje? Jestem chora, czy co? Do łazienki wpadł przestraszony Piter. Spuściłam
wodę i przemyłam twarz. Przytulił mnie od tyłu.
- Powinnaś iść do lekarza?- pocałował mnie w głowę. Oparłam
się o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Ach… te jego perfumy. Nigdy nie
mam ich dosyć.
- Nic mi nie jest.- zaśmiałam się. Dobrze wiem, że coś się
ze mną dzieje. I to coś niedobrego. Piotrek pokręcił głową i westchnął.
Wiedziałam, że już traci do mnie siły. Nienawidziłam kiedy był smutny.
- Nie zrobisz tego dla mnie, prawda?- spojrzał mi smutno w
oczy. Jego niebieskie tęczówki, intensywnie błagały mnie o zgodę. Muszę
pomyśleć. A co jeśli jestem na coś chora? Chyba wolę żyć w nieświadomości. Może
to… nie. Na pewno nie znowu bulimia. Jem dużo, ważę dużo i wtedy nie miałam
zawrotów głowy. Ale zauważyłam, że cycki mi troszkę urosły. To normalne…
prawda? Boję się tego, ale muszę. Muszę być pewna i … zrobię to. Postanowiłam.
- Dobrze, pójdę tam.- westchnęłam. Wyszłam z pomieszczenia i
skierowałam się do salonu. W telewizji leciała jakaś komedia. Usiadłam wygodnie
na kanapie i wciągnęłam się w film. Nawet nie zauważyłam kiedy Piotrek pojawił
się koło mnie. Intensywnie się we mnie wpatrywał. Po jakimś czasie, zaczęło mi
to trochę przeszkadzać.
- Co?- spojrzałam wymownie na siatkarza.
- Naprawdę tam pójdziesz?- uniósł jedną brew. Jak on mnie
wkurza. Zawsze dotrzymuje słowa. Nie, nie pójdę, tam. Ucieknę przez okno kiedy
się zdrzemniesz. Zrobiłam face palma.
- Tak.- powiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora.
Cały czas chciałam już wrócić do Bartka. Tak się zamyśliłam, aż moje powieki
stawały się cięższe i cięższe, aż w końcu odpłynęłam.
***
Obudziły mnie czyjeś głosy. Postanowiłam chwilę posłuchać.
(P-Piotrek , A-Agata)
A- Hej, kochanie.
P- No hej. Mamy gościa.
A-Tak? A kogo?
P- Martę. Udało mi się ją wyciągnąć ze szpitala. Śpi.
A-To super. Na reszcie odpocznie. Zrobiłam zakupy. Zaraz
biorę się za obiad.
P- Okej. Ale wiesz co mnie martwi? Ona wymiotuje i ma
zawroty głowy.
A-Może jest w ciąży?
Phahaha… niech mnie nie rozśmiesza. Ja w ciąży? Niby z …
kim? Nie no. Ale dojebała. Nie wierzę. Przecież nie mogę być w ciąży. Nie
mogę.! Nie mogę.!! Mogę?! Nie, raczej nie. Na pewno to zmęczenie. Tak, to
zmęczenie. Wstałam i wyszłam z pokoju. Przywitałam się z Agatą i pomogłam jej
przygotować obiad. Zjedliśmy wspólnie, a potem namówiłam Piotra, żeby zawiózł
mnie do Bartka.
***
Wygląda tak samo. Blady, nieruchomy, śpiący. Czy oni go mogą
wybudzić?! Chcę zobaczyć jego uśmiech, jego piękne niebieskie oczy, które są
zawsze wesołe. Te jego nie śmieszne kawały, z których i tak każdy się śmieje. Brakuje
mi tego. Bardzo. Nieoczekiwanie do Sali wszedł lekarz.
- Musi pani podpisać zgodę, jeśli chce pani, żebyśmy
wybudzili narzeczonego.- pomachał mi kartą przed nosem. Z tych emocji bez
zastanowienia, podpisałam kartę. Po jakichś 15 minutach wyprowadzili mnie z Sali.
Nie miałam pojęcia co robią teraz mojemu Bartusiowi, ale wiedziałam jedno. Za
kilka godzin, znowu będę widziała jego wesołą twarz. Wrócimy do domu. Kocham
go, bardzo go kocham. Siedziałam bezczynnie 2 godziny, z podkulonymi nogami pod
brodę, czekając na lekarza. Po kilku minutach drzwi się otwarły, a do mnie
podszedł staruszek w średnim w kitlu. Lekarz prowadzący Bartka.
- Mam dla pani wiadomość...-------------------------------------------------
Heloł :)
Przepraszam. Ale jestem załamana po ME. Nie miałam nastroju do pisania, i tak wyszło. :/ Te zdjęcia, ten mecz. Ugh... nie chcę o tym myśleć.! :'(
Ale dość negatywnych emocji. :) Jak wam się podoba? Pisany na szybko, ale jest. Następny obiecuję dłuuuugi. :* Jak myślicie, co jest Marcie? :)
POZDERKI :***
Next : 30.09.2013 r.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To dla mnie bardzo ważne. Dodaje mi kopa
i otuchy. Dziękuję za wszystkie wcześniejsze i
mam nadzieję, że będzie ich przybywać.!
PAPAPAPA ... ;*