czwartek, 26 września 2013

Rozdział 9 „Co się ze mną dzieje?”

- Co z Bartkiem?- zdenerwowana kobieta zwróciła się do Piotra. Sądzę, że to jego rodzice.
- Nic nie wiemy. Cały czas go operują.- środkowy załamał ręce.
- Co z moim synkiem?- zaczęła płakać, a ojciec Bartka, zaczął ją przytulać. Aż miło się patrzy jak jacyś rodzice się przytulają. Takie dziwne uczucie, którego nigdy nie mogłam zaznać. I jeszcze to poczucie winy, cały czas mnie tak męczy. Gdyby nie ja …
- A wy to kto?- wskazała na mnie, Zuzię i Agatę.- Piotrek wziął się za przedstawienie.
- Więc, to jest Marta, dziewczyna Bartka, Zuza, jej przyjaciółka i Agata, moja dziewczyna.- uśmiechnął się w stronę pani Kurek.
- Więc ty jesteś tą Martą. Dużo o Tobie słyszeliśmy.- zwróciła się do mnie podając mi rękę. Potrząsnęłam ją.
- Naprawdę?- zrobiłam zdziwioną minę.
- Bartek wszystkim się chwalił, że się kochacie i że jesteś miłością jego życia.- na moje pliczki wkradł się rumieniec. Zauważyłam, że z bloku wychodzi lekarz.
- Wie pan co z Bartoszem Kurkiem?- wstałam i podeszłam do lekarza.
- Pacjent jest stabilny, udało nam się usunąć odłamki, na razie utrzymujemy go w stanie śpiączki.- zdjął tą czapeczkę.
- Możemy go zobaczyć?- wtrącił pan Adam.
- Dopiero za 2, 3 godziny.- powiedział i odszedł. Pani Kurek pobiegła za nim, a ja opadłam na krzesło. Uff… jest stabilny. Czyli wszystko będzie okej. Akurat go wywożą. Miał obandażowaną głowę i kilka szwów n twarzy. Tak, nie zauważyłam nic szczególnego, no może jeszcze to, że spał. Miał naprawdę bardzo długie nosze. A i tak nogi mu trochę wystawały. Patrzyłam jak odjeżdża na salę. Oparłam głowę o ramię Piotrka i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach czekając aż pani Kurek wróci od lekarza z wiadomościami. Chcę już być przy nim. Poczucie winy do końca życia.

2 miesiące później.

- Kiedy oni go do cholery będą go wybudzać?- zapytałam Piotrka, siedząc koło łóżka Kurka. Nie byłam prawie w ogóle w domu od tamtej pory. Cały czas czekam, aż otworzy oczy.
- Niby dzisiaj, ale jeszcze nic nie wiadomo.- westchnął.- Powinnaś iść do domu. Odpocząć. Proszę, siedzisz tu od niewiadomo ilu dni. Idź, ja z nim zostanę. Jak się obudzi to po ciebie zadzwonię, ok.?- próbował mi przemówić do rozumu.
- Piotruś, ja muszę tu zostać. Ni jestem zmęczona.- skłamałam, błagalnie patrząc w oczy środkowego.

                                                                   ***Piotrek***

Boże, ta dziewczyna jest nienormalna. Siedzi tu ponad bóg wie lie dni, nie śpi, nie odpoczywa i jeszcze mówi, że jest wszystko ok. Po prostu irytujące. Jak ja mam ją zmusić, żeby poszła do domu. Nie będę jej wyprowadzać siłą, bo jak zacznie płakać to mnie złamie. Ale ona musi, odpocząć. Myśl, Piotrek, myśl! Kurczę, może zadzwonię po … Eureka! Zadzwonię po Baśkę, moją znajomą, żeby udała dziewczynę Kurka. Wtedy ona na pewno wróci do domu. Przeprosiłem i wyszedłem przed salę szpitalną, kierując się w stronę łazienki. Tam niepewnie wyciągnąłem telefon i jeszcze raz zastanawiając się wyciągnąłem telefon i wybrałem dobrze znany mi numer. Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się kobiecy głos.
- No, hej Piotrek co tam?- wesoło zagadnęła.
- Mam do Ciebie wielką prośbę.- powiedziałem błagalnie.
- No dawaj.
- Słuchaj. Bartek jest w szpitalu. A jego dziewczyna nie chce go odstąpić na krok. Musi odpocząć. Mogłabyś udać jego dziewczynę i jakoś ją z tam tond wygonić?- powiedziałem na jednym wdechu.
- Ale czemu ja? Przecież to dobrze, że przy nim siedzi. Widać, że mocno go kocha.- Piotr, przestań! Kochasz Agatę. Ale nie wiem czemu, zabolały mnie te słowa. Mocno go kocha. Niestety. On jest jej wybrankiem, nie ja. Kurwa. Co się ze mną dzieje?! To jest mój przyjaciel, a ja wszystko spieprzyłem. Drugiego tak głupiego jak ja to nie ma.- Halo? Piotrek, jesteś tam?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Basi.
- Yyy… tak. Jestem. Mogłabyś to dla mnie zrobić. Proooooszę.- przeciągnąłem ostatnie słowo.
- Piotrek.- jęknęła cicho. Chwilę się nie odzywała, jednak wypaliła.- No dobra. Ale ja do Bełka mogę przyjechać dopiero jutro.- westchnęła.
- Ale my jesteśmy w Bydgoszczy.!- podniosłem ton.- Na Krzyżanowskiego.- uśmiechnąłem się do telefonu.
- Aaaa… to ja za jakieś 15 minut będę.- roześmiał się, a ja zadowolony odłożyłem słuchawkę. Schowałem telefon do kieszeni bluzy i wróciłem do Marty. Widziałem jak co chwila po jej policzkach spływają łzy. Ona naprawdę go kocha. Ściskała mocno jego rękę, szepcząc coś do niego. To był bardzo smutny widok. Oparłem się o framugę drzwi i czekałem, aż Baśka przyjedzie uratować moją przyjaciółkę. Tak trudno patrzeć, jak ona cierpi. Chciałbym jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że Bartek się obudzi, ale … niestety nie mogę jej tego zagwarantować. Te piękne niebieskie oczy, straciły blask. Czekaj, czekaj. Nie pamiętam nic z nocy, po tym jak ją znalazłem. Ostatnia klatka, to, to jak wychodziliśmy z klubu. Razem, a potem … potem obudziłem się w mieszkaniu. Na szczęście jej tam nie było. A bycie nago tłumaczyłem sobie, że po pijaku rozebrałem się i położyłem. Wszystko mogło się zdarzyć. Poczułem dłoń na moim ramieniu. Odwróciłem się gwałtownie, a widząc wysoką brunetkę, uśmiech wkradł mi się na twarz. Przytuliłem ją i po cichu powiedziałem, co ma zrobić. Zrozumiała wszystko i wkroczyła do Sali. To teraz będzie przedstawienie.

                                                                      ***Marta***

- Bartuś.- usłyszałam za sobą głośny jęk. Odwróciłam się, a przed sobą ujrzałam dość wysoką brunetkę w miniówce i w bluzce do pępka. Ugh … nienawidzę takich lafirynd. Odsunęła mnie od Kurka, tak, że tym krzesełkiem dojechałam prawie do Piotra.
- Ktoś ty?- wstałam zirytowana z krzesła.
- Jestem dziewczyną Bartka. A ty?- zmierzyła mnie wzrokiem. Co?! On ma dziewczynę?! Ale przecież mówił, że… to nie ma sensu. Jak zwykle. Czego mogłam się spodziewać. On jest gwiazdą, siatkarzem i może mieć każdą. A ja? Jestem zwykłą dziewczyną. Szmatą, którą można wykorzystać i wyrzucić.- Zostawcie mnie z nim samą. Już, już.- pstryknęła w moją stronę palcami. Jak ja jej zaraz pstryknę, to normalnie wstać przez tydzień nie będzie mogła. Odwróciłam się na pięcie. Miałam ochotę jej przywalić. Spojrzałam z łzami w oczach na Piotrka. Zacisnęłam zęby, żeby ani jedna się niewydostana na zewnątrz. Ostatni raz spojrzałam na śpiącego Bartka i podeszłam do Piotra.
- Zabierz mnie do domu.- szepnęłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Siatkarz zaprowadził nas do swojego samochodu. Odpalił i ruszyliśmy w stronę Zuzi mieszkania. Jedna łza wysmyknęła się spod moich powiek.
- Hej, Martuś nie płacz. Będzie dobrze.- pocałował delikatnie moje ramię. Patrzyłam na widoki za szybą, cały czas myśląc o tym, dlaczego on mi nie powiedział? Mówił, że jest sam. Że mnie kocha. Dlaczego mi nie powiedział? Może nie zdążył? Nie, raczej nie. W pewnym momencie samochód stanął. Piotrek, jak gentelman wyszedł z samochodu i okrążając go otworzył mi drzwi. Weszliśmy na nasze 7 piętro i do mieszkania. Zmusił mnie żebym poszła pod prysznic. Wzięłam czyste rzeczy i zrobiłam to o co prosił. Weszłam pod wzburzoną wodę. Umyłam się waniliowym płynem pod prysznic, a włosy arbuzowym szamponem. To był przyjemny prysznic. Wyszłam i wytarłam się dokładnie ręcznikiem. Ubrałam czyste ciuchy i podeszłam do lustra. Przeraziłam się tym co tam zastałam. Spuchnięta twarz i oczy. Jeszcze zaschnięty makijaż. Zmyłam to z siebie dokładnie i poprawiłam make up. Włosy spięłam w luźnego koka na czubku głowy. Wyszłam z pomieszczenia z udawanym uśmiechem. Schowałam się za ścianą przy kuchni i zaczęłam słuchać rozmowy Piotra z Zuzą. Wiem, że to nieładnie, ale musiałam.
- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale jesteś genialny.- uśmiechnęła się w jego stronę.
- Oj, no wiem.
- A zdradzisz mi tą tajemnicę?
- No nie wiem. Hmmm…
- Proszę.
- Oj no dobra. Zagięłaś mnie. Poprosiłem moją koleżankę, żeby udawała dziewczynę Kurka i zmusiła Martę do odpoczynku.- nie wierzę. On naprawdę to zrobił. Nie mogę. Co za pedant.! Kurwa, czemu Tak go kocham?! Czy on zawsze musi rujnować moje plany? Widać tak.
- A ona ci powiedział?- Zuza podejrzliwie spojrzała na środkowego. No chyba żartuje. Ona mu to powie?! No nie mogę. Chyba ich wszystkich pojebało!
- Nie, a o co chodzi?- Nowakowski był strasznie ciekawy odpowiedzi mojej przyjaciółki.
- O nic. Ona sama musi ci się do tego przyznać.- odetchnęłam z ulgą. Uff… nie powiedziała mu. Niestety, mam świadomość tego, że muszę mu powiedzieć. Weszłam do kuchni z lekkim uśmiechem, opadając na krzesło.
- Możemy wracać?- zapomniałam ugryźć się w język.
- Do szpitala? A jego dziewczyna?- spojrzał na mnie dziwnie.
- Mam ją gdzieś. Mam prawo tam przebywać, tak samo jak ona.- wzruszyłam ramionami.
- No dobra. Ale najpierw musisz odpocząć. Pojedziemy do mnie do mieszkania. Tam jest spokojnie.- uśmiechnął się prawie niezauważalnie. Pokiwałam głową i za chwilę staliśmy już przy samochodzie. W pewnym momencie gdy chciałam wsiąść strasznie rozbolała mnie głowa. Piotrek pojawił się przy mnie w błyskawicznym tempie, biorąc w ramiona. Po chwili ocknęłam się.
- Nic ci nie jest?- zapytał z troską, usadawiając mnie na samochodowym fotelu.
- Nie.- uśmiechnęłam się. Skłamałam, coś na pewno mi jest. Wczoraj, jak siedziałam przy Bartku, miałam coś podobnego.
- Na pewno?- spojrzał podejrzliwie w moją stronę. Przytaknęłam, a Piotrek wracając na swoje miejsce, odpalił. Po kilku minutach byliśmy pod jego apartamentem. Podczas wchodzenia, cały czas trzymał mnie za rękę, to wyglądało jakby prowadził babcię. Weszliśmy na 5 piętro. Tak, kochany Piotruś nie lubi jeździć windą. Ech… Odkluczył mieszkanie i przepuścił mnie w drzwiach. No, no. Muszę przyznać, że ładnie się urządził. Weszłam w głąb pomieszczenia, znajdując się w przestronnym salonie. Kiedy nagle poczułam odruch wymiotny, szybko znajdując toaletę, i wypuszczając do toalety to wszystko. Co się ze mną dzieje? Jestem chora, czy co? Do łazienki wpadł przestraszony Piter. Spuściłam wodę i przemyłam twarz. Przytulił mnie od tyłu.
- Powinnaś iść do lekarza?- pocałował mnie w głowę. Oparłam się o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Ach… te jego perfumy. Nigdy nie mam ich dosyć.
- Nic mi nie jest.- zaśmiałam się. Dobrze wiem, że coś się ze mną dzieje. I to coś niedobrego. Piotrek pokręcił głową i westchnął. Wiedziałam, że już traci do mnie siły. Nienawidziłam kiedy był smutny.
- Nie zrobisz tego dla mnie, prawda?- spojrzał mi smutno w oczy. Jego niebieskie tęczówki, intensywnie błagały mnie o zgodę. Muszę pomyśleć. A co jeśli jestem na coś chora? Chyba wolę żyć w nieświadomości. Może to… nie. Na pewno nie znowu bulimia. Jem dużo, ważę dużo i wtedy nie miałam zawrotów głowy. Ale zauważyłam, że cycki mi troszkę urosły. To normalne… prawda? Boję się tego, ale muszę. Muszę być pewna i … zrobię to. Postanowiłam.
- Dobrze, pójdę tam.- westchnęłam. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do salonu. W telewizji leciała jakaś komedia. Usiadłam wygodnie na kanapie i wciągnęłam się w film. Nawet nie zauważyłam kiedy Piotrek pojawił się koło mnie. Intensywnie się we mnie wpatrywał. Po jakimś czasie, zaczęło mi to trochę przeszkadzać.
- Co?- spojrzałam wymownie na siatkarza.
- Naprawdę tam pójdziesz?- uniósł jedną brew. Jak on mnie wkurza. Zawsze dotrzymuje słowa. Nie, nie pójdę, tam. Ucieknę przez okno kiedy się zdrzemniesz. Zrobiłam face palma.
- Tak.- powiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora. Cały czas chciałam już wrócić do Bartka. Tak się zamyśliłam, aż moje powieki stawały się cięższe i cięższe, aż w końcu odpłynęłam.

***

Obudziły mnie czyjeś głosy. Postanowiłam chwilę posłuchać.
(P-Piotrek , A-Agata)
A-  Hej, kochanie.
P-  No hej. Mamy gościa.
A-Tak? A kogo?
P- Martę. Udało mi się ją wyciągnąć ze szpitala. Śpi.
A-To super. Na reszcie odpocznie. Zrobiłam zakupy. Zaraz biorę się za obiad.
P- Okej. Ale wiesz co mnie martwi? Ona wymiotuje i ma zawroty głowy.
A-Może jest w ciąży?
Phahaha… niech mnie nie rozśmiesza. Ja w ciąży? Niby z … kim? Nie no. Ale dojebała. Nie wierzę. Przecież nie mogę być w ciąży. Nie mogę.! Nie mogę.!! Mogę?! Nie, raczej nie. Na pewno to zmęczenie. Tak, to zmęczenie. Wstałam i wyszłam z pokoju. Przywitałam się z Agatą i pomogłam jej przygotować obiad. Zjedliśmy wspólnie, a potem namówiłam Piotra, żeby zawiózł mnie do Bartka.

***

Wygląda tak samo. Blady, nieruchomy, śpiący. Czy oni go mogą wybudzić?! Chcę zobaczyć jego uśmiech, jego piękne niebieskie oczy, które są zawsze wesołe. Te jego nie śmieszne kawały, z których i tak każdy się śmieje. Brakuje mi tego. Bardzo. Nieoczekiwanie do Sali wszedł lekarz.
- Musi pani podpisać zgodę, jeśli chce pani, żebyśmy wybudzili narzeczonego.- pomachał mi kartą przed nosem. Z tych emocji bez zastanowienia, podpisałam kartę. Po jakichś 15 minutach wyprowadzili mnie z Sali. Nie miałam pojęcia co robią teraz mojemu Bartusiowi, ale wiedziałam jedno. Za kilka godzin, znowu będę widziała jego wesołą twarz. Wrócimy do domu. Kocham go, bardzo go kocham. Siedziałam bezczynnie 2 godziny, z podkulonymi nogami pod brodę, czekając na lekarza. Po kilku minutach drzwi się otwarły, a do mnie podszedł staruszek w średnim w kitlu. Lekarz prowadzący Bartka.
- Mam dla pani wiadomość...



-------------------------------------------------
Heloł :)

Przepraszam. Ale jestem załamana po ME. Nie miałam nastroju do pisania, i tak wyszło. :/ Te zdjęcia, ten mecz. Ugh... nie chcę o tym myśleć.! :'(    

Ale dość negatywnych emocji. :) Jak wam się podoba? Pisany na szybko, ale jest. Następny obiecuję dłuuuugi. :* Jak myślicie, co jest Marcie? :)

POZDERKI :***

                                          Next : 30.09.2013 r. 




                          CZYTASZ = KOMENTUJESZ

                              To dla mnie bardzo ważne. Dodaje mi kopa
                                      i otuchy. Dziękuję za wszystkie wcześniejsze i 
                            mam nadzieję, że będzie ich przybywać.! 

                                              PAPAPAPA ... ;*



środa, 18 września 2013

Rozdział 8 „Wyjdzie z tego?”

Jakoś udało mi się uśpić Zuzię. Zostawiłam ją na kanapie. Przykryłam kocem i zgasiłam światło. Kiedy wchodziłam do mojego pokoju, dostałam sms-a.
Od : Bartek
„ Już wszystko z nią okej? J”
Od razu zabrałam się za odpisywanie.
Do : Bartek
„Tak. Zasnęła. J Ja też już się kładę. Do jutra. :*”
Po chwili dostałam odpowiedź.
Od : Bartek
„To dobrze. Pa ;**”
Odłożyłam telefon na stolik i wzięłam prysznic. Umyłam włosy arbuzowym szamponem. Wyszłam i dokładnie wytarłam ciało, jedwabnym ręcznikiem. Ubrałam piżamę i weszłam do kuchni, w celu zrobienia sobie kawy. Nastawiłam wodę i usiadłam na krześle. Poczekałam chwilę, czytając gazetę, znajdującą się na stole. Kiedy usłyszałam dźwięk zagotowującej się wody, po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Zrobiłam młynek oczami i wyłączając gaz podeszłam do drzwi, nie mając pojęcia kto za nimi stoi. Od razu spróbowałam je zamknąć, ale ktoś po drugiej stronie uniemożliwił mi to nogą.
- Daj mi z nią porozmawiać.- mówił błagalnym tonem Zbyszek.
- No nie mogę.- westchnęłam.- Jeszcze masz czelność tu przychodzić? Masz narzeczoną debilu, którą zdradziłeś. Dobrze wiedziałeś, że Zuzia jest w tobie zakochana i ją wykorzystałeś. Trzeba nie mieć serca, żeby tak postąpić.- skarciłam atakującego.
- Ale ja ją kocham. Zerwałem zaręczyny, po prostu to tak samo wyszło. Wtedy powiedziałem to, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Proszę.- uklęknął przede mną.
- Śpi. Nie będę jej specjalnie budzić. Kilka godzin wypłakiwała mi się w rękaw. Przyjdź jutro, to z nią pogadasz. Więcej nic zrobić nie mogę. Przykro mi.- wzruszyłam ramionami, zamykając drzwi, kiedy koło mnie pojawiła się moja przyjaciółka owinięta kocem.
- Mogę z nim pogadać.- pociągnęła nosem i posłała mi dziękujące spojrzenie. Czasem nie rozumiem ludzi. Wycofałam się i poszłam zalać moją kawę.

                                                                      ***Zuzia***

Leżałam na kanapie, rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach. Mówił, że ją zostawi, że będziemy razem żyć długo i szczęśliwie. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Słyszałam Martę, krzątającą się po kuchni. Jednak jest najlepszą przyjaciółką na świecie. Trochę mnie zdziwił Bartek u nas w domu. Jestem też trochę zmartwiona tym, że nie chce powiedzieć Piotrowi o ich nocy razem. To jest trochę niepoważne. Ale to nic w porównaniu do tego co ja robiłam. Zakochałam się w zajętym facecie. Jestem pojebana. Mogłam się domyśleć, że nic z tego nie będzie. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kogo o tej porze niesie? Jednak kiedy usłyszałam głos rozmówcy, mojej przyjaciółki … sparaliżowało mnie. Po co on tu do cholery przyszedł? Przeprosić? Pf … na chuj mi jego przeprosiny?! Przysłuchałam się bardziej rozmowie i zaczęłam dostrzegać dobre strony tego, że jego narzeczona, a właściwie była narzeczona nas nakryła. Boże! Co ja gadam. Spałam z zajętym facetem i jeszcze mam czelność tak gadać? Co by było, jakbym to ja nakryła jego z kochanką. On się nie nadaje do stałego związku. Zebrałam wszystkie siły w sobie i postanowiłam tam pójść i z nim porozmawiać. Otuliłam się kocem i po drodze biłam się z własnymi myślami. Kiedy doszłam do drzwi i zobaczyłam jego postać, miałam ochotę uciec. Uciec i nigdy nie wrócić.
- Mogę z nim pogadać.- rzuciłam do zdezorientowanej Marty. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie i wróciła do kuchni.- Więc?- spojrzałam wyczekująco w stronę Zbyszka.
- Odszedłem od Aśki. Kocham cię i chcę być z Tobą.- chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go.
-Jaką mam pewność, że tym razem ja nie zostanę zdradzona, hm?- założyłam ręce na klatkę piersiową. Postanowiłam być silna, chociaż serce podpowiadało mi, żebym mu wybaczyła. Pierwszy raz w życiu nie posłucham serca, tylko rozumu. Stał tak poruszając lekko ustami. Nie wiedział co powiedzieć. Zaśmiałam się ironicznie.- Co odebrało ci mowę?- uniosłam brew do góry.
- Czyli nie zależy ci na mnie?- spuścił głowę, w celu poddania się.
- Zależy i to bardzo.- zbliżyłam się do niego, i uniosłam 2 palcami jego podbródek, żeby na mnie spojrzał.- Ale wiem, że za około miesiąc będę ryczeć, że zdradziłeś mnie z jakąś pierwszą lepszą.- powiedziałam tak obojętnie, że aż mnie to zdziwiło.
- Ja się zmienię, zobaczysz.- spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich zbierające się łzy. Miałam to do siebie, że nienawidziłam jak chłopaki płaczą. Musnęłam delikatnie jego wargi, chcąc ostatni raz poczuć ich ciepło, ich smak i zapamiętać to. Oderwałam się od niego i wypchnęłam go lekko za próg, zamykając drzwi. Po chwili osunęłam się po nich, chowając twarz w dłoniach. Strużki łez, spływały po moich policzkach, kiedy poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Dobrze wiedziałam, że to Marta więc szybko wtuliłam się w postać.
- Nie był ciebie wart.- pocałowała mnie w głowę. Lecz nie zdawała sobie sprawy, z tego, że ja wewnętrznie krzyczę z rozpaczy i tęsknoty, za ukochanym, którego przed chwilą sama odrzuciłam.
- Wiem, ale ja go kocham.- wybuchłam głośnym płaczem, jeszcze bardziej pogrążając się w smutku.
                      
                                                                ***Marta***

Niby nic. Tylko pocieszanie przyjaciółki, a przez te 2 godziny uświadomiłam sobie bardzo wiele. Zraniłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu, trzeba wybaczać, żebym nieładowana się szybko w nowy związek, którego i tak nie jestem pewna, zająć się fotografią i w końcu żyć normalnie, a nie na utrzymaniu innych. Ojciec dał mi wystarczająco gotówki, żebym wynajęła sobie mieszkanie. Kiedy zobaczyłam, że Zuza zasypia położyłam ją i przykryłam kocem. Wzięłam moją już zimną kawę i pozwoliłam jej odpłynąć, wylewając ją do zlewu. Postanowiłam już szukać mieszkania, więc kiedy weszłam do pokoju od razu włączyłam laptopa. Jeszcze wcześniej sprawdzając facebooka, Twitera itp. Znalazłam parę naprawdę fajnych ofert. Zapisałam sobie adresy i umówiłam się z właścicielem jutro na ósmą rano. Nastawiłam sobie budzik i odłożyłam laptopa na półkę. Napisałam do Bartka czy pójdzie jutro ze mną obejrzeć te mieszkania? Po jakiejś minucie dostałam odpowiedź, że chętnie. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i odłożyłam urządzenia na stolik nocny. Ułożyłam się wygodnie i po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza, zmęczona tym dniem pełnym wrażeń.

                                                                         ***
Ubrałam się i wyszłam z domu pełna dobrego humoru. Pod blokiem czekał samochód Bartka, z nim samym w środku. Usidłam na miejscu pasażera i spojrzałam z uśmiechem na Bartka. Wtedy on się do mnie przybliżył i chciał mnie pocałować w usta, ale odwróciłam się specjalnie i trafił w policzek. Cały dobry humor szlak trafił.
- Bartek musimy porozmawiać.- zaczęłam nerwowo bawić się palcami. Zobaczyłam AK z lekko poirytowaną miną opiera się o fotel.- No więc … Ch, chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi.- spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Czyli nabijałaś się wczoraj mówiąc „kocham cię’?- zaakcentował ostatnie słowa.
- Nie nabijałam się. Po prostu nie jestem pena swoich uczuć i nie chcę się pakować w coś czego… - tu mi przerwał.
- W coś czego nie chcesz?- walnął pięścią w kierownicę.
- Nie Bartek. Po prostu … trochę się boję.- spuściłam głowę i ściszyłam ton.
- Boisz się?- zaśmiał się.- A niby czego? Mnie?- zmusił mnie abym na niego spojrzała. Nie mogłam nic odczytać z jego świdrujących tęczówek.
- Nie. Boję się tego związku.- spojrzałam za szybę.- Rozumiem jeśli mnie znienawidzisz, ale wiedz, że.- tu znowu mi przerwał. Boże! Jak mnie to wkurza.
- Mogłabyś wysiąść z mojego samochodu? Muszę wszystko przemyśleć.- patrzył przed siebie. Pokiwałam tylko głową, otwierając drzwi od pojazdu. Wyszłam i zamknęłam je z zamachem.
- Proszę nie rób nic głupiego.- spojrzałam błagalnie. Przewrócił teatralnie oczami, ignorując mnie. Odsunęłam się, żeby wyjechał i wtedy stało się coś o czym nawet nie mogłam, nie chciałam myśleć. Kiedy był już n drodze i wrzucał bieg … ten tir … on … on tak po prostu … wjechał mu w tył. Zaczęłam wrzeszczeć, widząc jak Kurek wylatuje przez przednią szybę uprzednio zahaczając głową o kierownicę. Podbiegłam do nieprzytomnego siatkarza, błagając by się ocknął. Ale nic nie pomagało. Widziałam ludzi w oknach, przerażonego faceta z tira, dzwoniącego gdzieś.
- Bartuś, obudź się. Proszę, kocham Cię, nigdy cię nie opuszczę, tylko otwórz oczy. Po chwili usłyszałam karetkę i zabrali mi go.
- Jest pani rodziną?- pokiwałam niepewnie głową. Nie zrozumiałam pytania zbyt dokładnie, byłam zbyt oszołomiona. Wsadzili mnie do karetki i usadowili obok nieprzytomnego mężczyzny. Ściskałam mocno jego rękę tonąc we łzach.
- Wyjdzie z tego?- zapytałam ratownika. Wiem, że to moja wina. Bo gdybym nie powiedziała mu tego, gdybym nie wysiadła to by się nic nie stało. Możliwe, żebyśmy oglądali teraz mieszkania. Patrzyłam na jego pokiereszowaną twarz. Rozcięta brew, warga, cała twarz od szkła. Wyglądało to strasznie.
- Nie możemy na razie udzielać informacji. Dowie się pani w szpitalu od lekarza.- po ich minach wiedziałam, że jest źle. Teraz liczył się tylko on. Nikt więcej. Do szpitala dojechaliśmy po jakichś 10 minutach. Wysadzili mnie, a jego biegiem na noszach wnieśli do szpitala. Moje serce łomotało, jak nigdy dotąd. Chciałam płakać, krzyczeć. Odzyskać go. Jeszcze 15 minut temu nie chciałam się pakować w ten związek, a teraz? Może to emocje i adrenalina, ale czuję, że chcę z nim spędzić resztę życia. Wiem, jestem nudna bo ciągle zmieniam zdanie. Ale taka jest prawda. Nienawidzę siebie za to. Kiedy zauważyłam, że biorą go na salę operacyjną, coś we mnie pękło. Osunęłam się po szpitalnej ścianie i zaczęłam płakać. Wtedy ktoś objął mnie ramieniem i przytulił. Po perfumach od razu wyczułam z kim mam do czynienia.
- Piotrek, co tu robisz?- zapytałam drżącym głosem.
- Dostałem telefon i od razu przyjechaliśmy.- uśmiechnął się do mnie.  
- PrzyjechaLIŚMY?- zaakcentowałam końcówkę. Wtedy zrozumiałam swoją głupotę. Przecież on ma dziewczynę. Spojrzałam w górę i spośród oślepiających lamp ujrzałam wysoką, szczupłą brunetkę, uśmiechającą się przyjaźnie w moją stronę. Otarłam łzy i wstałam w celu poznania nowej koleżanki.
- Hej, jestem Agata.- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Marta.- wymusiłam uśmiech.- Przepraszam, że widzisz mnie w takim stanie, ale on przeze mnie miał wypadek.- wskazałam na drzwi z dużym napisem „BLOK OPERACYJNY”.
- Przestań. Czy ty musisz zawsze się obwiniać?- Piotrek wziął mnie w ramiona, wzdychając głośno. Wyciągnęłam ręce w stronę Agaty, żeby doszła do tak zwanego MIŚKA. Musiało to trochę śmiesznie wyglądać. Dwie wysokie osoby przytulają liliputa. Normalnie rodzice z dzieckiem. Hahaha …
- Ale naprawdę. Bo gdybym nie wysiadła z tego samochodu i nie powiedziała mu tego to on by nie odjechał taki wkurzony i ten chuj by w niego nie wjechał.- A w karetce jeszcze skłamałam, że jestem rodziną.- wtuliłam się w przyjaciela.
- Ni przejmuj się. Wyjdzie z tego i zobaczysz, że za rok czy za dwa będziecie świetną rodziną, a koło was będzie biegać zgraja małych Kurasiątek.- wyszczerzył się do mnie. Trochę mnie tym pocieszył. Nie no. W co ja wierzę? Że mi to wybaczy? I tak on wie, że to przeze mnie. I wiem, że będzie mnie obwiniać tak samo jak ja siebie teraz. Czemu ja zawsze mam takie czarne scenariusze?! Matko jedyna. Opadłam na krzesełko w poczekalni. Agata usiadła koło mnie i zaczęła pocieszać kiedy Piter poszedł do bufetu, bo zgłodniał. Nie mogłam się opanować. Było ze mną coraz gorzej. Siedziałam na tym cholernym krześle, ze świadomością, że tam na tej Sali właśnie w tej chwili może umierać miłość mojego życia. Po chuja mu to powiedziałam. Przecież wiadomo było, że go kocham. Jestem debilką. Zwykłą debilką, która okłamuje samą siebie. Po chwili koło mnie pojawiła się zdyszana Zuzia.
- Co się stało? Słyszałam karetkę i ciebie i widziałam …- przerwałam jej widząc, że prawie się dusi.
- O, operują go.- zacisnęłam mocno powieki, by ponownie się ni rozkleić. Wtuliłam się w Agatę. Zuzia dziwnie na nas spojrzała.
- Hej. Jestem Agata, dziewczyna Piotrka.- uraczyła uśmiechem moją przyjaciółkę.
- Jestem Zuza, miło mi.- podała jej rękę. Wiedziałam, że ma teraz w głowie tą noc moja i Piotrka. Czy powiedziałam mu, jej. Pokręciłam tylko głową i podciągnęłam kolana pod brodę siadając normalnie. Chcę się dowiedzieć co się z nim dzieje. Zauważyłam lekarza wychodzącego zza drzwi.
- Co z nim?- złapałam go za kitel, panikując.
- Niestety, nie udało nam się go uratować.- spuścił głowę, a mi cały świat się zawalił. On przeze mnie jest już na górze? Opadłam na ziemię, kuląc się z płaczu i zgryzoty. To wszystko moja wina. Podniosłam resztkę mojej godności i wstałam patrząc na załamanego lekarza.
- Nie dało się nic zrobić?- zapytałam cicho, bo na wyższy ton się nie zdobyłam.
- Nieste…- jakiś lekarz wyszedł z Sali.
- Ale to nie jest pani Derpczak.- wskazał na mnie. Słucham, pomylili mnie?!
- To od kogo pani jest?- spojrzał na mnie dziwnie.
- Od Bartosza Kurka.- przygryzłam dolną wargę.
- Bardzo panią przepraszam za pomyłkę. Operacja cały czas trwa, ale pan Kurek jest w ciężkim stanie. Nic więcej nie mogę niestety pani powiedzieć.- położył mi rękę na ramieniu i odszedł. Wielki, co ja mówię, gigantyczny kamień spadł mi z serca. On żyje.! Mój Bartuś żyje. Boże, jakie szczęście. Opowiedziałam dziewczynom i Piotrkowi historię sprzed chwili. Teraz siedzę przytulona do Piotrka i czekam na informacje w sprawie Bartka. W pewnej chwili podeszła do nas dwójka ludzi. Wyglądających na około 40 lat.

- Co z Bartkiem?- zdenerwowana kobieta zwróciła się do Piotra. 


---------------------------------------------------------
Heloł :*

Dodaję rozdział.  :D Informuję was, że 2 blog będzie najprawdopodobniej o Zbyszku lub Michale winiarskim. :) Dałam wam link do mojego bloga o 1D. Zacznę go od nowa, bo nie mam pomysłu na dalszy ciąg. :p Będę prowadzić teraz praktycznie 4 blogi, a do tego jeszcze szkoła i moje życie priv. także będę się starać. Zrobiłam sobie taki kalendarzyk i teraz na pewno będę się trzymać wyznaczonej daty. Obiecuję :*   Proszę, nie kończcie czytać opowiadania, bo dodają nierówno. Po prostu nie mam za bardzo czasu. Ale od dzisiaj spinam dupę i biorę się do pracy. :D 


                                                 Next ; 22 września 2013 r. 

Napiszę jak przyjadę z Memoriału Arka <3 :3

                                         Bardzo was proszę o komentarze. :) 
                  
                     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)


POZDERKI :* do 22 :****









niedziela, 8 września 2013

Rozdział 7 „Oczy mam wyżej.”

Obudziłam się co mnie zdziwiło nie w swoim łóżku, a w dodatku z bardzo silnym bólem głowy. Przeciągnęłam się i usłyszałam obok siebie poruszenie. Sparaliżowało mnie to. Delikatnie odwróciłam się w tamtą stronę. Prawie oczy wyskoczyły mi z orbit. Co tu do cholery, robi Piotrek?! Wtedy spojrzałam na siebie i miałam ochotę zemdleć.- Jestem naga.- powiedziałam sobie w duchu i nie budząc Piotra wyszłam z łóżka. Ubrałam się po cichu i wyszłam. Wiem, że trochę nierozsądnie postąpiłam, ale co miałam zrobić? Obudzić, go i powiedzieć mu „ o cześć, Piotruś. Spaliśmy ze sobą, wiesz?” Wyszłabym na totalną kretynkę, ale i tak nią już jestem. Zamknęłam leciutko drzwi i wybiegłam z klatki schodowej. Nie oglądając się za siebie szłam dość szybkim tempem do mieszkania Zuzi. Już na progu przywitała mnie zaciekawiona. Usiadłam zrezygnowana w salonie.
- Chyba spałam z Piotrkiem.- powiedziałam na co ona tylko się zaśmiała.
- Chyba?- puściła do mnie oczko.
- Bo ja tego nie pamiętam. Byliśmy pijani i chyba tak samo wyszło.- spuściłam wzrok i poczułam silny ból głowy. Jebany kac. Wstałam i powędrowałam do kuchni po wodę.
- Cholerka.- poszła w moja ślady.- A miał gumkę?- zapytała.
- A co ja jasnowidz? Nie mam pojęcia. Nigdzie nie leżała, a pod kołdrę nie miałam zamiaru sprawdzać.- powiedziałam, uśmiechając się na samo wspomnienie Pita. Tak słodko spał. Miałam ochotę go pocałować. Kurwa, dziewczyno.! Co się z tobą dzieje? Niedawno był Bartek, a teraz już Piotr? Nie baw się uczuciami innych.! Zganiłam się w myślach.
- Musisz mu powiedzieć.
- Nie.- powiedziałam stanowczo. Zrobiła zdziwioną minę, machnęła rękę i poszła do swojego pokoju. Chyba się na mnie obraziła. Nie odzywałyśmy się do siebie przez resztę dnia. Około 23 dostałam sms-a.
Od : Piotrek
„Możemy się spotkać?
Chyba Zuzia ma rację. Muszę mu powiedzieć. Ale ja się boję, jak zareaguje. Nie. Powiem mu. Szybko zabrałam się za odpisywanie.
Do : Piotrek
„Pewnie. Gdzie?
Po chwili dostałam odpowiedź.
Od : Piotrek.

„Otwórz drzwi.”
Jak kazał, tak zrobiłam. Otworzyłam, a za nimi zobaczyłam ponad 2 metrowego faceta, z wielkim misiem na rękach.
- To dla ciebie. Na przeprosiny, że cię upiłem.- uśmiechnął się. A mi serce mocniej zabiło. Odebrałam maskotkę, która okazała się być większa niż ja. Odłożyłam go w pokoju i byłam gotowa do wyjścia. Wyszliśmy, było trochę zimno ale nie dawałam tego po sobie poznać. Poszliśmy do parku, a na dworze robiło się coraz chłodniej. Gadaliśmy o rodzinie, dzieciństwie. Trochę trudno było mi o tym mówić, ale cóż. Cieszę się, że się wygadałam.
- Zapraszam cię na gorącą czekoladę.- wskazał na knajpkę niedaleko nas. Zgodziłam się od razu i weszliśmy. Zamówiliśmy i zaczęłam.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Ja tobie też.
- Bo widzisz my…- przerwał mi.
- Mam dziewczynę.- uśmiechnął się do mnie. Teraz na pewno nie mogę mu tego powiedzieć. Trochę mnie to zabolało. Chyba zaczynam czuć, że jest kimś więcej. Zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać.
- To, to super. Od kiedy?- skłamałam.
- Od 2 tygodni. – przełknęłam głośno ślinę. Mam wyrzuty sumienia.
- Słuchaj muszę iść. Do zobaczenia.- pocałowałam go w policzek i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
- A czekolada?- spojrzał swoimi pięknymi oczami na mnie. Pamiętam! Pamiętam, co się wczoraj zdarzyło.
- Kiedy indziej wypiję.- uśmiechnęłam się do niego.
- Mam nadzieję, że będzie tak jak dawniej.- miał strasznie głębokie i pociągające oczy. Przygryzłam dolną wargę, a on chyba to zauważył bo się uśmiechnął. Ocknęłam się po chwili.
- No pewnie, że nie.- znowu skłamałam. Puścił mnie, a ja wybiegłam z restauracji. Już nie wytrzymałam. Wybuchłam płaczem. Szłam w stronę domu, nie oglądając się za siebie. Tak jakoś przed sobą zauważyłam dobrze znaną mi postać. Co oni wszyscy robią w Bydgoszczy?! Bartek? Założyłam kaptur na głowę i szłam, mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Jestem w strasznym stanie. Jednak on chyba mnie rozpoznał.
- Marta?- przyjrzał mi się dokładnie.
- O hej.- powiedziałam załamującym się głosem. Nic nie powiedział tylko mnie przytulił, jednak ja go odepchnęłam, chociaż na prawdę potrzebowałam go tu i teraz. Czy to możliwe, że kocham ich obu? A oni oboje są zajęci.
- O co ci chodzi?- zapytał, dziwnie na mnie patrząc.
- Wracaj do tej swojej dziuni.- przypomniałam sobie gazetę. Przeszłam kilka kroków, kiedy poczułam, że znajduję się coraz wyżej. Bartek, wbrew mojej woli  wziął mnie na ręce. Kazał mi zawiesić ręce na jego szyi. Musiałam to zrobić, bo bym spadła.
- Bartek, postaw mnie.- wierzgałam nogami.
- Nie.- wyszczerzył się w moją stronę.- Idziemy do mnie.- poprawił mnie i szliśmy tak. Szczerz, nawet przyjemnie. Przytuliłam go na co on się uśmiechnął. Ślicznie pachniał. Kochałam ten zapach, mogłabym go wdychać przez całe życie.
- A ty nie masz dziewczyny?- serce mnie zabolało, kiedy o to zapytałam.
- Nie. Ona się na mnie rzuciła na ulicy. A, że byłem zdruzgotany po twoim odejściu, odwzajemniłem.- posmutniał.
- Puść mnie już Bartek. Jestem ciężka.- zrobił tylko głupią minę.
- Nie słyszałeś. Puść ją.- usłyszałam za sobą. Zobaczyłam Piotrka.
- A jak nie to co?- Bartek odwrócił się. Odstawił mnie na ziemię.
- To.- Piotrek przybliżył się do niego i przywalił mu z całej siły w twarz. Zaczęła się bójka. Jak dzieci. Próbowałam ich rozdzielić, ale byli zawzięci.
- Dość.!- krzyknęłam po chwili. Spojrzeli na mnie.- Jeśli jeszcze raz, któryś któregoś uderzy, wyjadę na zawsze i nie wrócę. Nie jestem warta waszych bójek. Zapamiętajcie.- boże, jak oni wyglądali. Wzięłam obydwóch pod rękę i poszliśmy do mnie. Nikogo nie było, więc pewnie Zuzia była u Zbyszka. Posadziłam ich na kanapie i poszłam po apteczkę. Zrobili śmieszne miny, jak wyciągnęłam wodę utlenioną. Zaczęłam obmywać im rany. Syczeli z bólu. No cóż, nie trzeba było się bić. W pewnym momencie zadzwonił telefon Piotra. Odebrał.
- Tak, kotku. Zaraz będę.- ja nie mogę. Nie mogę już tak dłużej. Którego kocham? Jezu, nie umiem na to odpowiedzieć. Pożegnałam się z przyjacielem, a on wyszedł.
- To ja też będę się zbierał.- Bartek, wstał. Ja się odwróciłam i zderzyliśmy się. Polecieliśmy na kanapę. Praktycznie siedziałam na nim. Fajnie, tak górować nad ponad dwumetrowym facetem.
- Nigdzie nie idziesz. Nie puszczę cię w takim stanie.- powiedziałam seksownym wzrokiem, patrząc w jego niebieskie tęczówki. Widziałam w nich iskierki.
- Skoro nalegasz.- złapał mnie w talii. Lubię się nim bawić. Do jasnej cholery, co ty odpierdalasz?! Nie wolno tak traktować ludzi! Ale to jest silniejsze ode mnie. Coś mnie do niego ciągnie. Ocknęłam się po chwili i zeszłam. Poczułam na policzkach rumieńce.
- Może coś obejrzymy?- zaproponowałam.
- Okej. Horror?- nie potrafiłam odmówić tym oczom. Puścił coś, a ja poszłam po popcorn. Wróciłam. Bartek rozsiadł się wygodnie. Usiadłam obok, przykrywając się kocem. Oglądaliśmy „The Ring”. Boże, nienawidzę horrorów. Wtuliłam się w Kurka i przez połowę filmu, nie mogłam patrzeć. Trzymałam się jego koszulki. Objął mnie ramieniem. Trochę lepiej.
- Widzę, jak to cię męczy. Wyłączam.- postanowił, a ja odetchnęłam. Rozłożyłam mu łóżko w salonie i poszłam się wykąpać. Wzięłam prysznic i przebrałam się w moją piżamę. Wyszłam i skierowałam się szybko do pokoju, nie chcąc, by Kurek mnie zauważył. Weszłam do łóżka i zgasiłam światło. Nie mogłam zasnąć. Ciągle miałam przed oczami, ten jebany film. Spojrzałam na telefon. 2:15. Coś się poruszyło, a mi włosy stanęły dęba. Wyleciałam z pokoju w stronę Bartka.
- Bartuś?- potrząsnęłam chłopakiem.
- C, co?-  zapytał zaspany. Usiadł i otwarł szeroko oczy. No tak, moja piżama.- Ładnie wyglądasz.- patrzył się na mój biust.
- Oczy mam wyżej.- skierowałam jego brodę na moją twarz.- Boję się, mogę z tobą spać?- zapytałam prosząco.
- Pewnie, kochanie.- czy ja dobrze słyszałam? Kochanie? No, ale nic. Położyłam się strasznie blisko niego. Na tak zwaną ‘łyżeczkę’. Objął mnie ramieniem, a w środku poczułam przyjemne ciepło. Odwróciłam się  w stronę wielkoluda. Zobaczyłam jego oczy wgapione we mnie. Odbijały się od księżyca za oknem. Nie wiem co mnie napadło, ale powiedziałam mu na ucho.
- Kocham Cię, Bartek.- musnęłam delikatnie jego usta. Odwzajemnił pocałunek, z namiętnością. Po dłuższej chwili zasnęłam w objęciach Bartka.

Obudziłam się przed 10. Pan Kuraś jeszcze spał, więc nie miałam zamiaru go budzić. Zuzi nadal nie ma. Weszłam do kuchni i wzięłam się za przygotowywanie śniadania. Chciałam zrobić jajecznicę. W pewnej chwili poczułam duże ręce na mojej talii. Podskoczyłam, ze strachu. Jednak po chwili mój ‘adorator’ zaczął muskać delikatnie moją szyję, raz po raz mrucząc mi do ucha.
- Nie mogę się skupić.- odwróciłam się w stronę Kurka. Zauważyłam, że stoi przede mną w samych bokserkach. Przygryzłam dolną wargę. Uśmiechnął się szyderczo i pocałował mnie. Tak jakoś czuję się inaczej. Wszystko od razu stało się piękniejsze. Zapomniałam n chwilę o Piotrze i o tej felernej nocy z nim. Bartek usiadł przy stole i obserwował każdy mój ruch. Kiedy usmażyłam przysmak, rozłożyłam na talerze. Bartek wciągnął swoją porcję w 2 minuty. A małej porcji nie miał.
- Chcesz moje?- złapałam się za brzuch.
- Nie. Musisz jeść.- uśmiechnął się do mnie i włożył naczynie do zlewu. Wmusiłam resztę i zrobiłam to samo. Zajęłam łazienkę. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wysuszyłam włosy.
- Masz ochotę wyjść do kina?- szepnął mi do ucha. Wtedy do mieszkania weszła Zuza. Trzasnęła drzwiami. Czyli coś jest nie tak. Podeszła do mnie cała we łzach i po prostu przytuliła.- To ja pójdę.- uśmiechnął się do mnie. Pocałował moją przyjaciółkę w policzek, szepcząc jej coś do ucha. Wyszedł, a wtedy Zuza wybuchła płaczem. Usiadłyśmy w salonie na kanapie.
- Co jest?- zapytałam.
- Chce wódki.- powiedziała, przez łzy.
- Mamy tylko wino. Może być?- spojrzałam w jej stronę. Kiwnęła głową, a ja wzięłam butelkę wina. Ciągnęłyśmy z gwinta.
Teraz mów co się stało.- przytuliłam ją.
- No bo… ona nas nakryła, i kazała mu wybierać, a on wybrał ją.- dusiła się łzami.
- Narzeczona Zbyszka?- otworzyłam oczy szeroko.- pokiwała głową. OMG. Nakryła ich. Ale jednak Zbychu to dupa wołowa. Mi się wydaje, że on kocha Zuzię, ale jak jest naprawdę to nie wiem.

--------------------------------------
 Przepraszam :"(

Bardzo przepraszam, ale miałam ważne sprawy rodzinne. Nie mogłam się wyrwać. Cierpiałam również na brak weny, którą odzyskałam. :) Na przeprosiny dodam jutro następny rozdział. Proszę, jeśli czytasz, pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. To strasznie motywuje. 

Pozderki ;***










niedziela, 1 września 2013

Przepraszam i zapraszam :***

Hej wszystkim. 

Chciałam bardzo, ale to bardzo przeprosić za zaniedbywanie obowiązków na tym blogu. Jestem troszeczkę zawiedziona, liczbą komentarzy, pod ostatnim rozdziałem. Ale cóż, zdarzają się raz gorsze raz lepsze dni :) Rozdział pojawi się jutro około 16. Serdecznie zapraszam i Proszę komentujcie. To strasznie mnie motywuje do dalszego działania. 

Troszkę z innej beczki ...

Zapraszam na mojego innego bloga. Jest ono zrobione na innym koncie, ponieważ to całkowicie poświęcam siatkówce. Drugi blog, będzie o zespole One Direction. Nie wiem czemu, ale natchnęło mnie na pisanie o nich. Nie mam zbyt wielu odwiedzin, także proszę o chociaż odwiedzenie. Tam bohaterowie i prolog pojawią się dzisiaj bądź jutro. Zachęcam do komentowania. :) 

                             http://love-story-love-me-again.blogspot.com/


Wracając do tego bloga. Straaaasznie dziękuję za wszystkie komentarze i za odwiedziny. Ponad 6 tysięcy. Zszokowało mnie to. Ciekawa jestem czy domyślacie się, co robili Marta i Piotrek po klubie... :D


No nic. Jeszcze raz zapraszam na moje nowe opowiadanie o 1D. :D

Pozderki, do następnego ;*******************