wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 6 „ Porywam Cię”

Miesiąc później…  21.08.13r. 13:15.

- Kupujesz  i koniec!- Zuza położyła sukienkę na ladzie.
- Ale ja w niej brzydko wyglądam.- spuściłam głowę.
- Ślicznie wyglądasz. Niech pani powie.- spojrzała wyczekująco w stronę kasjerki.
- Tak. Świetnie na pani leży i podkreśla ładną buzię.- uśmiechnęła się do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- No dobra. Niech ci będzie.- wyciągnęłam z torebki portfel. Zapłaciłam za swój zakup i wyszłyśmy.
- To gdzie teraz?- zapytała zadowolona z siebie przyjaciółka.
- Na kawę.!- krzyknęłam widząc moją ulubioną kawiarenkę. Weszłyśmy do środka i zamówiłyśmy. Usiadłyśmy w rogu i czekałyśmy na zamówienie.
- Nadal uważam, że źle robisz. Powinnaś wybaczyć ojcu. Może on naprawdę się zmienił?- spojrzała mi w oczy. Zacisnęłam je, żeby się nie popłakać.
- Tyran zawsze pozostanie tyranem.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Zuza załamała  ręce. Przynieśli nam kawę. Rozmawiałyśmy długo, straciłyśmy poczucie czasu. W pewnym momencie do naszego stolika podszedł dosyć wysoki brunet. Uśmiechnął się do mnie i podał mi jakąś kartkę i długopis.
- Pani jest fotografem reprezentacji polski w siatkówce?- miałam już łzy w oczach.
- Byłym. Ona nie lubi o tym gadać. Spieprzaj.- przyjaciółka zaczęła się irytować, widząc moją minę.
- Ale ja chcę tylko autograf.- powiedział.
- Haha… ode mnie?- rozbawiło mnie to. Ale on chyba mówił poważnie. No dobra. Podpisałam mu to, a on szybko uciekł.- Idziemy?- Zuza pokiwała twierdząco głową.

Po co mu był mój autograf? To pytanie ciągle krążyło mi po głowie. W dodatku od paru dni, mam uczucie, że ktoś mnie śledzi. Może ten nowy facet matki? Tak. Moja mama znalazła se chłopka. Rok starszego ode mnie. Nawet przystojny. Nakryłam ich w łóżku, a to był dla mnie straszny szok. Ale mniejsza z tym. Widziałam jak na mnie patrzy. To było takie dziwne. Nie chciał spuścić ze mnie wzroku. Trochę mnie to przerażało. Ale pewnie nie to chcecie wiedzieć. Tylko coś… coś co było dla mnie największą głupotą. Tak. Odcięłam się od nich i żałuję. Bardzo. Ale co ja mam zrobić. Pojechać do nich i powiedzieć, „Sory, że się nie odzywałam, ale miałam depresję i jestem głupia”? Nie mogę. Podziwiam Igłę. On naprawdę jest przyjacielem. Po tym jak przyjechali do polski, zapukał do moich drzwi. Strasznie mnie to zdziwiło.
- Nie pozwolę ci, tak po prostu zaginąć bez słowa. Nie możesz tak robić. Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?- zapytał. Od razu uwiesiłam mu się na szyi. Kocham go i widać, że on mnie. Tylko z nim mam kontakt. Reszta ma mnie w głębokim poważaniu. Chyba rewanżują się za mój zachowanie. Nie wiem, ale mam przeczucie, że niedługo coś się stanie. Podeszłam do lodówki, która świeciła pustką. Oczywiście, ja muszę iść na zakupy. Ubrałam się i wyszłam. Poszłam do Biedronki. Chodziłam po alejkach, biorąc najpotrzebniejsze rzeczy. Czułam na sobie czyjś wzrok. Okręciłam się wokół własnej osi, ale nikogo znajomego nie zauważyłam. Szybko podeszłam do kasy, zapłaciłam i w pośpiechu leciałam do domu. W połowie drogi, zatrzymałam się. Zauważyłam gazetę w kiosku. „Cosmopolitan”. To co zobaczyłam na okładce, rozwaliło moją psychikę do końca. Kupiłam gazetę i nie zwracając uwagi na nikogo, powoli szłam do domu.

Gdy tylko dotarłam, osunęłam się po ścianie. Tytuł „Bartek Kurek znalazł wybrankę” zniszczyło moje życie. Zdjęcie z jakąś blondyną, jak się całują. Rzuciłam czasopismem w jakiś kont i wskoczyłam do łóżka. Nagle zadzwonił mój telefon. KRZYSIU. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej, mała. Jak leci?- zapytał wesoły głos.
- Super.- skłamałam i wytarłam łzy.            
- Na pewno? Masz jakiś dziwny głos.- zmartwił się.
- Nie. Wydaje ci się. Wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się do telefonu.
- To dobrze. Trzymaj mi się tam. Pa.- pożegnał się i rozłączył. Ponownie zaczęłam ryczeć. Jak tak dalej będzie to za tydzień nie będę miała już czym płakać. Usiadłam sobie na kanapie z pudełkiem lodów czekoladowych. Jem już normalnie, regularnie i dużo. Utyłam 3 kilo. Włączyłam telewizor i puściłam „Narzeczony mimo woli”. Pośmiałam się troszkę, było fajnie. Po skończonym filmie, położyłam się na kocu w moim pokoju i zaczęłam czytać romansidła, które zawsze były dla mnie bzdurą. Zuzia ma całe stosy tych gówien, także pożyczyłam kilka. Kiedy chciałam założyć słuchawki, ktoś wszedł do domu. Zgasiłam lampkę i leciutko uchyliłam drzwi. To była Zuzia. Ale nie sama, z kimś. I to całowali się, jakby się rok nie widzieli. Czekaj, czekaj… Bartman?! Hahahaha… ona jest z Bartmanem? Ale przecież on ma narzeczoną, a ona o tym wie… o Kurwa! Zamknęłam drzwi i zszokowana opadłam na koc. Moje życie nigdy nie będzie normalnie. Westchnęłam. Kiedy tak leżałam z innego pokoju zaczęły dochodzić odgłosy. Śmiałam się jak opętana, ale po pół godzinie mi się znudziło, a oni byli coraz głośniej. Włączyłam lampkę i zaczęłam czytać. No nie powiem, strasznie mnie to wciągnęło. Przeczytałam 4 książki. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. 04:30. Ściągnęłam słuchawki. Boże, czy oni kiedyś przestaną? Postanowiłam zrobić im żart. Po cichu stanęłam pod ich drzwiami i je otwarłam.
- Moglibyście ciszej. Ludzie tu spać próbują.- udałam, że jestem zaspana. Te ich wystraszone miny. Zamknęłam drzwi. Turlałam się ze śmiechu, kiedy w koncie pokoju, obok mnie zobaczyłam tą jebniętą gazetę. Muszę być silna. Poczytałam te strony i tak się wkurzyłam, że wywaliłam przez okno. Na uspokojenie poczytałam te dziwne książki. Przyznam, że mi się spodobały. Puściłam moją ulubioną piosenkę i zatraciłam się w lekturze. Oczywiście, jak to ja, zmieniałam imiona bohaterów. W którejś natknęłam się na Piotra i Martę. Szczerze mówiąc, ta książka spodobała mi się najbardziej. Ale czy on naprawdę coś do mnie wtedy czuł? Nie. Raczej nie. Jak mógłby czuć coś do mnie? Brzydka, wychudzona. Wiem, że się powtarzam, ale taka prawda. Nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
I tak z dnia na dzień zrobił się 30 sierpnia. A 2 zaczynam studia fotograficzne. Ojciec bez mojej zgody mi je opłacił. Może naprawdę go coś ruszyło? Miał straszną minę, jak mu powiedziałam o Darku. Tak miał na imię facet mamy. Wtedy na zakupach ta sukienka miała być właśnie na ten dzień. Wstałam a po kuchni krzątali się nocni rozrabiacze. Rozbawiona wpadłam do kuchni.

- Witam państwa.- szeroko się uśmiechnęłam. Oboje spuścili głowy, ale widziałam ich uśmiechy.- Jak się spało? Albo może rozrabiało?- zaśmiałam się. Zbyszek usiadł i zapchał buzię kanapką, a Zuza herbatą. Pokręciłam tylko głową. Zrobiłam sobie kakałko i poszłam do pokoju. Usiadłam na parapecie i zaczęłam słuchać muzyki. Ludzie przechodzili obok bloku. Padał okropny deszcz. A mi znowu zrobiło się smutno. Pomyślałam o chłopakach. O tych wszystkich przygodach. O tym lesie… o Piotrku. Czemu byłam zajęta tylko własnym nosem i go nie dostrzegałam? Pewnie poczuł się urażony. Nawet na niego nie spojrzałam jak odjeżdżałam. Byłam tak zadufana, że zraniłam obu. Jestem beznadziejna. Na tym siedzeniu zleciał mi cały dzień. Ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Pójdziesz na  zakupy? Dam ci listę. Proszę.- przyjaciółka błagalnie złożyła ręce. Pokiwałam tylko głową. Założyłam dresowe spodnie i bluzę. Wzięłam kartkę od Zuzy i poszłam przeszukać Bydgoszcz. 


Lista była niemiłosiernie długa, ale po 4 godzinach załatwiłam wszystko. Obładowana siatkami weszłam do klatki. Nie miałam jak otworzyć drzwi, ale jakiś koleś mi otworzył. Nawet całkiem, całkiem. Uśmiechnął się do mnie i wszedł ze mną do windy.
- Cześć. Jestem tu nowy. Adrian.- podał mi rękę.
- Cześć. Marta jestem. Podałabym ci rękę, ale nie mam jak.- uśmiechnęłam się. Piętro 5. Winda się zatrzymuje, ale drzwi się nie otwierają. Coś jest nie tak. Jestem przerażona. Nie lubię małych pomieszczeń, a w dodatku jestem tutaj z gościem, którego znam 2 minuty.- CO jest?- mój oddech przyśpieszył.
- Nie wiem.- zaczął walić pięściami w drzwi.
- Zadzwonię po kogoś.- wyciągnęłam telefon i wycisnęłam numer Zbyszka.- Bartman, zwlecz z łóżka swoje cztery litery i łaskawie mi pomóż, bo utknęłam w windzie i ma twoje zakupy. Chyba nie chcesz, żeby twoja mam się o tych zakupach dowiedziała? Albo co gorsza… twoja narzeczona?- zapytałam wyczekująco.
- Już lecę.- rozłączył się. Adrian dziwnie się na mnie gapił.
- Chłopak?- zapytał.
- Nie. Chłopak przyjaciółki.- uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest. Po chwili pod windę przyleciał Zbychu. Wspólnymi siłami otworzyli drzwi. Zbyszek wziął wszystkie torby i zaniósł do mieszkania. Kiedy wchodziłam zaczepił mnie mój „wybawca”.
- Słuchaj. Dasz się zaprosić na kawę?- zapytał z nadzieją.
- Pewnie.- uśmiechnęłam się.- Kiedy?- spojrzałam w jego zielone oczy.
- Może drugiego? O wpół do czternastej?- spojrzał na zegarek.
- Pasuje. To do zobaczenia w parku przy uczelni?- pokiwał głową i odszedł. Wesoło weszłam do pokoju. Już nie mogę się doczekać poniedziałku. Było już późno także przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Całe 2 dni przeleżałam w łóżku. Kiedy nadszedł drugi wrzesień. Wszystko mogło się zmienić. Od rana skakałam po domu. Pofalowałam włosy, ubrałam moją sukienkę i zrobiłam sobie makijaż. Ubrałam znienawidzone buty. Ale chociaż jestem w nich wyższa. Chyba jestem gotowa. Pożegnałam się z przyjaciółką i jej „księciem z bajki” i poszłam na rozpoczęcie. Z niecierpliwością czekałam na koniec i na spotkanie z Adrianem. Czuję na sobie wzrok. Mam jakieś omamy czy coś. Odwracam się. Nic. Wszyscy patrzą na nauczyciela. Po skończeniu wyleciałam jak burza z uczelni. Udałam się do parku. Jakby ktoś cały czas mnie obserwował. To zaczyna mnie przerażać. Usiadłam sobie na ławce blisko fontanny. W pewnym momencie ktoś zakrył mi oczy, a ja zaczęłam krzyczeć. Przestraszony ktoś puścił ręce. Zobaczyłam wystraszonego Adriana.
- Przepraszam, spanikowałam.- uśmiechnęłam się. Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Rozmawialiśmy długo. O wszystkim i o niczym. Uwielbia piłkę nożną. Blondynki i piec. Ma tylko jedną wadę. Powiedział, że nienawidzi siatkówki. Trochę to straszne. Zaproponował, żebyśmy się przeszli. Z przyjemnością się zgodziłam. W pewnym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu, przełożył przez ramię i zaczął biec. Zaczęłam niemiłosiernie kwiczeć. Zauważyłam, że Adrian za nami biegnie. Próbowałam zobaczyć jego twarz. W pewnym momencie udało mi się. Byłam zszokowana.
- Piotrek, co ty tu robisz?- zapytałam, dysząc.
- Porywam cię.- uśmiechnął się do mnie.
- Wariat.- zaśmiałam się. Postawił mnie na ziemię i mocno przytulił. Tak to jest to. Tego mi brakowało. Jego przytulenia. Podniósł mnie i zaczął kręcić wokół własnej osi. Pewnie wyglądaliśmy jak zakochani. Pocałowałam przyjaciela w policzek.
- Dobra. Co tu się dzieje?- zapytał zdezorientowany Adrian.
- A ten to kto?- Piterowi mina zrzedła.
- Kolega.- uśmiechnęłam się.- A jak Bartek?- zapytałam, zapominając moje przemyślenia.- Jak tam jego dziewczyna?- założyłam ręce na piersi.
- No właśnie. Przyjechałem, żeby ci to wyjaśnić. Śledziłem cię od jakiegoś miesiąca.- przerwałam mu.
- To ty? Boże, ja się już bać zaczynałam.- złapałam się za serce.
- Ale wracając do tematu. To jego była. Rzuciła się na niego. On tego nie chciał. On cię kocha.- ostatnie zdanie wypowiedział przez zaciśnięte zęby.
- Po to cię wysłał? Nie ma odwagi sam przyjść?- założyłam ręce na piersi.
- Nikt mnie nie wysłał. Po prostu nie chcę żebyś cierpiała.- wtuliłam się w niego. Zauważyłam stojącego Adriana.
- Możemy to przełożyć?- zapytałam kolegi.
- Pewnie. Do zobaczenia.- udał uśmiech i poszedł. Wracając do Piotra, spędziliśmy razem wspaniałe popołudnie. Postanowiliśmy iść na jakąś imprezę. Bardzo mnie to zdziwiło, bo on to zaproponował. Weszliśmy na jakąś dyskotekę. Po 3 szybkich, humor poprawił mi się jeszcze bardziej. Piotrek też dzisiaj nie żałował. Piliśmy ile wlezie. Tańczyliśmy i potem chyba… gdzieś poszliśmy. Ale to już pamiętam jak za mgłą.

----------------------------------------------------------
Hej, hej :D

Słuchajcie. Nie umiem się trzymać wyznaczonego czasu. Także, sory, że tak późno. Następny na pewno będzie na czas. Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania. 


                                                    Next : 23.08.13r.

POZDRO ;*

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 5 „ Kocham Cię.”

- Czemu się pakujesz?- zapytał poważnie Igła.
- Chyba nie przez Kurka?- zapytał przez zaciśnięte zęby Nowakowski.
- Nie.- otarłam łzy. Muszę wyjechać na badania. Do Polski. Nie mogę być z wami do końca.- spuściłam głowę i opadłam na podłogę.
- Co? Jakie badania?- zapytał troskliwie Kubiak. Musiałam się odważyć. To moi przyjaciele. Odsłoniłam mój brzuch. Byli przerażeni. Znowu grupowy misiek.

- Chłopaki. Mam do was jedną prośbę.- wszyscy spojrzeli na mnie.- Dajcie z siebie wszystko i przywieźcie złoto!- szeroko się uśmiechnęłam. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę, było pocieszanie śmiechy itp. W pewnym momencie do pokoju wszedł Andrea. 
- Samolot za 2 godziny.- powiedział po angielsku. Posmutniałam. Chłopaki poszli, a ja spakowałam ostatnie rzeczy do walizki. Cały czas myślałam jak pożegnać się z Bartkiem. Niepewnie napisałam do niego sms- a. „Mógłbyś na chwilę przyjść?” . Po około 5 minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Zaraz do pokoju wparował Kurek.
- Dlaczego wyjeżdżasz i co się stało?- zapytał siadając na łóżku. Bał się spojrzeć mi w oczy. Wiem to. Dlaczego tak trudno mi powiedzieć, co czuję. Za pół godziny mam samolot i mogę go już nigdy nie spotkać. Ale po co mu ja? Wychudzona, nieumiejąca wyrażać uczuć dziewczyna.
- Chciałam się z Tobą pożegnać.- spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem. Zrób coś, do cholery! Zrób to ten pierwszy i ostatni raz i zapamiętaj to do końca. Wpatrywaliśmy się w siebie. Nie mogłam tego opisać, to było takie magiczne. W końcu nie wytrzymałam. Łzy naleciały mi do oczu, a ja zachłannie wpiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek. Chciałam zapamiętać smak jego ust, bo być może to nigdy się już nie powtórzy. Oderwałam się od niego i wyszeptałam do ucha:
- Nie zapomnij o mnie.- pogłaskałam go po policzku, ostatni raz spojrzałam głęboko w jego niebieskie tęczówki, wzięłam walizkę i wyszłam. Został tam sam. Tak bardzo chciałam, żeby wstał, podbiegł do mnie i powiedział, że mnie kocha. Ale wiem, że to tylko jedno z moich marzeń. Łzy spływały po moich policzkach. Przed hotelem czekali już wszyscy. Pożegnałam się z nimi, a najbardziej z Piotrkiem.
- Będzie mi ciebie brakowało.- pocałowałam go w policzek. I kiedy wchodziłam do taxówki, usłyszałam za mną głos. Głos Bartka.
- Kocham cię.- wyszeptał. Teraz moje policzki wyglądały, jakby po ulewie. I rzeczywiście zaczęło padać.
- Nie, Bartek. Nie utrudniaj, nie zasługuję na ciebie. Znajdziesz kogoś dużo lepszego.- mówiłam załamującym się głosem. Chciałam wsiąść, ale mnie zatrzymał.
- Nie chcę innej. Chcę ciebie i tylko ciebie.- uśmiechnął się.
- Żegnaj.- przytuliłam go i weszłam do pojazdu. Ulewa była naprawdę wielka, ale to pikuś w porównaniu do mojej rozpaczy. Wysiadłam na lotnisku, gdzie za 5 minut miał startować mój samolot. W mozolnym tempie wgramoliłam się na pokład. Puściłam piosenkę z mojego iPhone.
- Przepraszam. Wysiadamy.- usłyszałam czyjś głos. Chyba przez przypadek zasnęłam. Podziękowałam pani i wyszłam. Odebrałam bagaż i zaczęłam wzrokiem szukać Zuzi. Kiedy ją zauważyłam, od razu rzuciłam się na nią i wypłakałam się jej.
- No już dobrze. Chodź, jedziemy.- wzięłam walizkę i poszłyśmy do samochodu. Nie odzywałam się całą drogę, tylko tępo wpatrywałam się w widoki za oknem.
- Muszę wjechać na stację. Wziąć ci coś?- zapytała z uśmiechem.
- Wodę i jakieś małe ciastko.- uśmiechnęłam się. Lekarz powiedział, że muszę się przekonywać do jedzenia. Mam jeść dużo, ale w bardzo małych ilościach, po jakimś czasie jeść większe ilości, aż wymioty ustąpią. Ogólnie był strasznie zdziwiony, że nie stosuję żadnych środków przeczyszczających, ani nic mi nie wypada i się nie psuje. Powiedział, że mam dużo szczęścia, że tak wcześnie przyszłam. Po chwili do samochodu wpakowała się szczęśliwa Zuzia. 
- Nasi wygrali mecz.- uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam ją. Ta wiadomość bardzo poprawiła mi humor. Ale i tak byłam smutna. Kiedy dojechaliśmy pod blok, gdzie mieszkała przyjaciółka, wyciągnęłam walizkę i powędrowałam do mieszkania. Walnęłam torby w salonie i włączyłam Polsat Sport. Akurat leciało pomeczowe studio. MVP- Bartosz Kurek. Wywiad z Bartkiem. Zacisnęłam zęby, żeby znowu się nie poryczeć.
- Grał pan świetnie. Ataki były rewelacyjne, zagrywka i przyjęcie również. Powiedział pan an początku, że musi wygrać dla kogoś. Zdradzi nam pan imię tej osoby?- zapytał redaktor.
- Nie. Nie zdradzę dla kogo. Ona wie, że to dla niej. Kocham cię, Martuś.- posłał całusa w stronę kamery i poszedł. On jest taki słodki. Uśmiech mimowolnie wkradł się mi na twarz, a umysł rozświetlił. Ale ja na niego nie zasługuję. Znajdzie kogoś lepszego kto da mu miłość na jaką zasługuje. Wyłączyłam telewizor, udało mi się zjeść pół ciacha! Cieszyłam się z tego. Pogratulowałam chłopakom przez telefon zwycięstwa i odpłynęłam w krainę morfeusza.

Obudził mnie pyszny zapach świeżo zaparzonej kawy. Poszłam za zapachem do kuchni, gdzie stała Zuzia, robiąca jajecznicę. Wypiłam całą filiżankę dobrej cieczy i zabrałam się za jajecznicę. Powoli pochłaniałam coraz większe ilości, aż zjadłam cały talerz. Obie byłyśmy w szoku. Ale ok., muszę zadzwonić do doktora. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i lekko podmalowałam. Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie iść, ale oczywiście musiał zadzwonić ten cholerny telefon.
- Pani Marta Grzewczyk?- zapytał głos po drugiej stronie.
- Tak. O co chodzi?- zapytałam.
- Pani ojciec bardzo prosi o wizytę.- następna przykrość. Dlaczego on mi to robi? Nie, nie mogę się zgodzić. Nie, za to co mi zrobił.
- Niestety, nie.- powiedziałam oschle.
- Bardzo nalega. Mówi, że to coś bardzo ważnego.- facet zaczął tłumaczyć. Weź się w garść. Odmów. Odmów, do cholery!!
- Dobrze, przyjdę.- nie zdążyłam ugryźć się w język.
- Może być 15?
- Tak. Będę.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Weszłam do kuchni i wkurzona usiadłam przy stole.
- Kto to?- zapytała Zuzia.
- Policjant. Jadę dzisiaj do ojca.- przyjaciółka spuściła talerz, a on roztłukł się na drobny mak.
- Co?- poprosiła o powtórzenie.
- No. Muszę jechać. Ponoć ma mi do powiedzenia „coś ważnego”.- dlaczego moje życie jest takie? Czemu nie mogę mieć normalnej kochającej rodziny, fajnego chłopaka i normalnych przyjaciół? Wstałam i udałam się do łazienki. Opadłam na zimne kafelki i leżałam tak chyba z pół godziny. Spojrzałam na zegarek na mojej ręce. 13:20. Muszę się szykować. Gdybym mogła wcale bym tam nie szła. Ale jestem głupia. Przecież mogłaś nie iść, to ty oczywiście nikomu nie odmówisz! Zrobiłam lekki makijaż zakrywający moje spuchnięte oczy i czerwone policzki. Ubrałam się i wyprostowałam włosy. Nie mogę wyrażać żadnych emocji. Pamiętaj, że on nic dla ciebie nie znaczy. Pożegnałam się z przyjaciółką, założyłam buty i wyszłam. Po 20 minutach dotarłam pod komisariat. Długo zwlekałam czy wejść do środka, ale było zimno, a jak nie wejdę, to wyjdę na tchórza. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę więzienia.
- Przepraszam. Miałam się widzieć z Waldemarem Grzewczykiem.- wycedziłam przez zęby do jakiegoś policjanta.
- Proszę za mną.- powiedział i szliśmy w różnych pomieszczeniach. Śmierdziało tam, jak nie powiem gdzie. W końcu weszliśmy do Sali odwiedzin. Zauważyłam mojego ojca. Przełknęłam głośno ślinę. Podeszłam do niego i usiadłam na krzesełku.
- Po co chciałeś mnie widzieć?- zapytałam patrząc w okno.
- Słuchaj.- wziął moją rękę, ale szybko ją wyrwałem. Posmutniał.- Wiem, że popełniłem kilka błędów…- przerwałam mu.
- Kilka? Nie bądź śmieszny. Niby taki kochający tatuś, ale to ktoś mi zrobił.- pokazałam mu moją bliznę na plecach. Zacisnął oczy.
- Chciałbym za to przeprosić i zacząć od nowa.- zaśmiałam się ironicznie.- Przepisałem ci cały majątek.- zrobiłam wielkie oczy.
- A czy to coś zmieni? Jesteś taki sam. Tylko kasa i kasa. Nigdy nie pomyślałeś nawet o nas. O mamie. Ona cię bardzo kochała pomimo tego, że ją biłeś. Nie mogę uwierzyć, że dalej jesteś taki sam. Myślałem, że się zmienisz, a jednak myliłam się. Nie chcę twojej kasy, ani nic od ciebie. Zostaw mnie i mamę w spokoju.- wstałam.
- A powiedz, jak ona się czuje?- zapytał.
- Ojej. Nagle się zrobił troskliwy mąż i tatuś?- spojrzałam na niego.- Twoje niedoczekanie.- zrobiłam groźną minę i wyszłam. Z płaczem biegłam do mieszkania. Zuzia jeszcze była w pracy więc nie miałam się komu wypłakać. Potrzebowałam teraz Piotrka. Żeby mnie przytulił i powiedział to sławne zdanie. „Wszystko będzie dobrze.” Osunęłam się po ścianie i schowałam ręce w dłonie. Z radia, które stało w kuchni, wywnioskowałam,  że za 15 minut rozpocznie się finał. Polska- Brazylia. Otarłam łzy i doprowadziłam się trochę do porządku. Muszę się wziąć w garść. Usiadłam przed telewizorem, z kocem i kanapką. Oglądałam sobie studio i udało mi się zjeść całą! Byłam strasznie zdziwiona samą sobą. Mój brzuch tak jakby przez dzień troszeczkę urósł. Nie wiem czy to możliwe, ale ja to odczuwam. Mecz się zaczął.

Wygraliśmy 3:1. Cieszyłam się jak dziecko. Oni z resztą też. Biegali po boisku krzyczeli, że znowu wygrali. Byłam z nich strasznie dumna. Jestem strasznie głupia, ale postanowiłam się od nich odciąć. Po co im znajomość ze mną? I tak do niczego się nie nadaje. Gdyby nie moja głupota, byłabym tam i cieszyła się razem z nimi i jeszcze robiła zdjęcia. Ale nie. To ja. Głupia blondynka. Moje chęci do życia sięgnęły dna. Mogłabym ze sobą skończyć, ale to byłoby jeszcze bardziej szczeniackie. Moje myślenie ma poziom zerowy. Boże co ja zrobiłam? Dopiero teraz do mnie dotarło, że dałam Kurkowi kosza.
 

---------------------------------------------------
Witam, witam. :D

Po długiej nieobecności, wróciłam! :) Mam nadzieję, że się podoba. :D Zależy mi na waszych opiniach i bardzo dziękuję, za wszystkie miłe komentarze. :*


                                                    Next : 19.08.13r. 

POZDRO... ;***