Już podnosiłam rękę by nacisnąć klamkę, kiedy tamta
dziewczyna odezwała się do mnie. Zdezorientowana odwróciłam się w jej stronę.
- Przemyśl to dobrze. Jeśli tam wejdziesz, nie będzie
odwrotu. Ktoś przez twoją głupotę zginie. Pewnie myślisz Tak będzie lepiej. Też tak mówiłam. I to był najgorszy błąd w moim
życiu. Co rano budzisz się z poczuciem winy i z pytaniem : a co by było gdybym je jednak urodziła? I nigdy nie poznasz
odpowiedzi, ponieważ straciłaś swoją szansę. Dam ci rade. Wyjdź z tond i nie
pozwól, żeby jeszcze raz cię wywołali.- po jej policzkach spływał czarny tusz
do rzęs, a w jej oczach było widać ból i
cierpienie. Straciłam równowagę i podparłam się ścianą. Zamknęłam oczy, a w mojej
głowie usłyszałam te wszystkie słowa. Zuzi, Piotrka, Krzyśka. ‘Jesteś morderczynią’ , ‘Nie pozwolę ci tego
zrobić’ , ‘Pierwszy uśmiech, słowo’. Otworzyłam oczy i wybiegłam z budynku.
Wzięłam parę głębokich wdechów i wsiadłam do samochodu, rzucając torebkę na
siedzenie obok. Wszystko mi się pieprzy. Muszę zacząć od nowa. Z czystą kartą,
daleko stąd. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Libero. Po kilku sygnałach
odebrał.
- Już po wszystkim?- słyszałam smutek w jego głosie.
- Nie. Nie zrobiłam tego. I nie mam zamiaru.- uśmiechnęłam
się.
- M, mówisz serio?- zdziwił się.
- Serio, serio.- zaśmiałam się.- Ale chcę zacząć od nowa.
Muszę wyjechać.- westchnęłam głośno.
- Martuś, postąpiłaś słusznie. A co do wyjazdu, to mam
pewien pomysł. Pojedziesz ze mną do Rzeszowa.- wykrzyknął.
- Ale przecież tam będzie Piotrek. A ja nie chcę z nim
kontaktu.
- Rzeszów jest duży, można unikać jednej osoby. I będziesz
mieszkać u nas. Za chwilę do Iwony
zadzwonię.
- Krzyś. Ja nie będę wam siedzieć na głowie.
- Ale bez dyskusji. Ona wie co przeżywasz. Jedziesz i kropka.
O 23 będę po ciebie. Szykuj się.- powiedział na wdechu i rozłączył się. No co
za uparty osioł. Przewróciłam oczami i włożyłam kluczyki do stacyjki. Jeszcze
niepewnie wysłałam sms-a do Piotrka : ‘Przepraszam.
Miałam przed chwilą zabieg. Nie będziesz musiał ze mną o nie walczyć.’. Odłożyłam
telefon i pojechałam w stronę mieszkania. Po jakichś 10 minutach byłam na
miejscu i wchodząc schodami na 7 piętro (oczywiście winda była popsuta)
zaczęłam szukać kluczy w torebce. Wtedy zauważyłam Adriana.
- Hej.- uśmiechnęłam się.
- Cześć.- odwzajemnił gest i podszedł do mnie. Chwilę
pogadaliśmy, a mi znowu zebrało się na mdłości. Na szczęście śpieszyło mu się,
także pożegnał się i zszedł ze schodów. Szybko odszukałam kluczyki w torebce i
zwinnie otworzyłam drzwi. Zatrzasnęłam je za sobą i pobiegłam do łazienki.
Dzisiaj mam chyba szczęśliwy dzień, bo nikogo nie było.
Piotrek
Kiedy dostałem tego pieprzonego sms-a, myślałem, że wyskoczę
z okna. Dlaczego ona to zrobiła?! Przecież to takie, takie.. ugh. Nawet nie
wiem, jak to nazwać. Czy ona naprawdę jest taka głupia? Przecież to jest morderstwo. Nie miałem pojęcia co
robić. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem sobie Króla Lwa. To moja
ulubiona bajka, przy której się zawsze uspokajam. Pierdole to, że za chwilę
będę miał 30 lat. Usłyszałem charakterystyczne przekręcane klucza w drzwiach.
Za chwilę usłyszałem dźwięczny głos mojej dziewczyny.
- Cześć, jestem.- weszła do dużego pokoju. Kiedy zauważyła
mnie w takim stanie i jeszcze oglądającego bajki, od razu podeszła do mnie i
mnie przytuliła.- Co się stało?- zapytała, nie odrywając się ode mnie.
- Ona, ona to zrobiła.- jedna, jedyna łza stoczyła się po
moim policzku. Dlaczego życie musi być tak okrutne? Przecież doskonale
wiedziała, że ja bym z nią je wychował. I chyba domyśliła się, że jest dla mnie
bardzo ważna.
Marta
Spakowałam chyba wszystko co się dało. Wyszło jakieś 2
walizki. Zmęczona usiadłam na łóżku i zaczęłam
się przeglądać w lustrze, które stało naprzeciwko. Co jest ze mną nie
tak? Dlaczego mi się musi wszystko pieprzyć. Czym zawiniłam, no czym się
pytam?! Westchnęłam bezradnie. Dochodziła godzina 17 więc już niedługo będę w
drodze. Usłyszałam pukanie do drzwi. Po krótkim ‘proszę’ w pokoju pojawiła się
Zuzka. Podeszła do mnie i uklęknęła.
- Już po wszystkim?- spojrzała mi głęboko w oczy.
Nienawidziłam jej okłamywać. Z boleścią w głosie odpowiedziałam na zadane
pytanie.
- Tak. Żadnych komplikacji.- odsłoniłam brzuch. Niepotrzebnie,
kurde.
- Wydaje mi się, że jest większy niż normalnie.-
przypatrzyła się.
- Lekarz powiedział, że niedługo zniknie, ale może zostać na
kilka dni.- uśmiechnęłam się sztucznie. Przyjaciółka pokręciła głową i wyszła z
pokoju. Wtedy zadzwonił mój telefon. Kiedy na wyświetlaczu zobaczyłam napis
‘klinika’ o mało co nie walnęłam urządzeniem w ścianę. Odrzuciłam połączenie i
postanowiłam się zdrzemnąć. Od paru dni, chce mi się strasznie spać. Ciekawe
kiedy mi jeszcze zachcianki dojdą, hahaha. Ustawiłam sobie budzik na 22 i
zamknęłam powieki. Już po kilku minutach zasnęłam.
Zuzia
Ona coś kręci. Ja to wiem. No ale nic. I tak niewiele powie,
także nie warto nawet próbować. Zbyszek pojechał do mieszkania się spakować. W
końcu dzisiaj wyjeżdża do Rzeszowa. Usiadłam na kuchennym blacie i zaczęłam bez
sensu gapić się w ścianę. Moje kontemplacje przerwał bezczelny dzwonek do
drzwi. Wkurzona zeszłam i leniwie ruszyłam w stronę wejścia.
- Słucham.- otworzyłam drzwi. Kogo za nimi zobaczyłam to bym
się w życiu nie spodziewała.- Daniel?- zapytałam niedowierzając.
- Nie. Jacek. N chodź.- rozłożył ręce. Wtuliłam się w
chłopaka. Nie mogę uwierzyć. On tutaj. Przecież wyjechał. Nie miał wrócić.
Kłamca jeden. Mój kochany kłamca. Nie chciałam go puścić. Wyglądał tak, tak
przystojnie. Naprawdę się chłopak wyrobił. Już nie jest tym pryszczatym
nastolatkiem z gimnazjum. Zaśmiałam się pod nosem. Wpuściłam go do środka.
- Kawy, herbaty?- zapytałam go, sadowiąc w salonie.
- Kawę poproszę. Rozpuszczalną jak masz.- kurde, ale ma
uśmiech. Nie. Przestań. Masz faceta. Pamiętaj o tym! Weszłam do pomieszczenia i
zaczęłam wszystko przygotowywać.
Marta
Oczywiście niedane mi było się wyspać. Obudziły mnie jakieś
śmiechy. Patrzę na wyświetlacz telefonu. 20:50. Matko jedyna. Przetarłam oczy i
wyszłam z pokoju. Myślałam, że to tylko Zuzia i Zibi jednak oczy prawie mi z
orbit wyskoczyły jak ujrzałam w naszym salonie D, Daniela. Otworzyłam usta ze
zdziwienia.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- zrobił tą swoją
słodką, smutną minkę. Matko, ale wyprzystojniał.
- Ale się pan ładny zrobił, panie Danielu.- poruszałam
charakterystycznie brwiami i dźgnęłam go w brzuch. Niemożliwe. No chyba go
pogięło.- Podnieś koszulkę.- nakazałam. Wykonał moje polecenie, a ja opadłam
bezradnie na fotel.
- Coś nie tak?- spojrzał na swój brzuch i na mnie. Spuścił
koszulkę i podniósł mnie. Usiadł na fotelu, a mnie wziął na swoje kolana.
- Ty i kaloryfer. O ja pierdzielę. Kto jest tą szczęściarą?-
zaśmiałam się.
- Ty.- mrugnął do mnie i pocałował mnie w policzek.
Przypomniała mi się podstawówka. Ciągle mnie tak całował. Przez te wszystkie
lata byliśmy ze sobą chyba z 11 razy. Nasze OSTATNIE rozstanie było dla mnie
bardzo bolesne, jednakże wybaczyłam mu. W końcu raz się żyje. Dosyć długo
gadaliśmy. Dużo śmiechu itp. Oni pili jakieś winko, ale ja nie. Znalazłam jakąś
wymówkę, że coś tam. Ale uwierzyli, to się liczy. Przez cały czas siedziałam mu
na kolanach. Przyznam, że ma tak boski uśmiech,
że o kurczę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zuzia uważając, że to do niej
poszła otworzyć. Za chwilę do pokoju wpadł wkurwiony Pit. Nie teraz. Nie przy
Danielu. Proszę.
- Myślałem, że masz trochę rozumu, a tym czasem.- zacisnął
zęby i zaczął do mnie podchodzić. Wstałam, a przede mną pojawił się Daniel.
- Przed jej ojcem ją broniłem, to i przed Tobą mogę.-
powiedział, trzymając ręce w pięściach.
- Nie do ciebie mówię, tylko do niej.- wskazał na mnie
palcem. Najzabawniejsze było to, że Piotrek wziął za szmaty Daniela i przeniósł
go, odgradzając go ode mnie. Wyglądało to przekomicznie. No ale czego tu się
dziwić? 175 cm, przeciwko 206 cm? Hahaha …
- Piotrek, wiesz, że nie mogłam inaczej.- te kłamstwa
rozrywały mnie od środka. Miałam serdecznie dość!
- Jak to Kurwa nie mogłaś inaczej?!- widziałam, że ma ochotę
mnie uderzyć.
- Chodźmy do pokoju. Proszę.- zgodził się. Poszliśmy do pokoju
i usadowiłam go na łóżku.
- No słucham.- założył ręce na piersi.
-Wszystko mi się sypie. Ty mi chciałbyś je zabrać, ja
musiałabym z wszystkiego zrezygnować i do tego Bartek kłamał przez cały czas.-
nie zdążyłam ugryźć się w język, kiedy trzeba. Po kija wspominałam o Kurku?!
- Kurek ma inną? To przez ego skurwysyna?- wycedził przez
zaciśnięte zęby.
- Nie rób nic co będziesz potem żałował.- próbowałam go
odwieźć od jego planu. Doskonale wiedziałam, że pójdzie do niego i będą się
lali jak nastolatki.
- Oj uwierz, że nie będę żałować.- posłał mi delikatny
uśmiech i wyszedł z mieszkania. A tak szczerze co mnie to obchodzi? Tylko
kurde, bardzo mnie obchodzi. Godzina sprawdzona. 22:50. Wyszłam przed pokój.
Właśnie Daniel wychodzi.
- Pa, szkrabie.- chciałam go pocałować w policzek, ale się
odwrócił i trafiłam w usta. A co mi tam. Oderwałam się od niego i zamknęłam
drzwi puszczając mu buziaka na dowidzenia.
- No to się go pozbyłyśmy.- zaśmiałam się. Przytaknęła mi
tylko i też się zaśmiała.
- Idę się kąpać. Może wybierz jakiś fajny film.- mrugnęła do
mnie.
- Ale wiesz, jak ja wybieram filmy. To za godzinkę możesz
wyjść, ok.?- uśmiechnęłam się.
- Za godzinę jestem.- pomaszerowała do pokoju. Ja również
weszłam do swojego, po usłyszeniu dzwonka telefonu. Krzyś.
- No hej.- uśmiechnęłam się.
- Gotowa. Schodź już.- ponaglał mnie.
- Poczekaj pięć minut. Idzie się myć.- szepnęłam.
- Okej. Za pięć minut na dole. Pa.- rozłączył się.-
schowałam telefon do kieszeni i spakowałam laptopa. Wybadałam teren i uszły
szam odkręconą wodę. Wzięłam swoją torbę, torbę od laptopa, moje dwie walizki i
najciszej jak się dało wyszłam z mieszkania. Jednak musze jej zostawić jakąś
kartkę. Weszłam do salonu i wyszukałam pierwszą lepszą kartę i napisałam na
niej jedno słow. „PRZEPRASZAM”. Postawiłam ją opartą o wazon i ubrałam płaszcz
i buty. Wzięłam walizki i torby i ostatni raz spojrzałam na mieszkanie.
Westchnęłam. Cichutko zamknęłam drzwi i zeszłam schodami ( udało mi się!) i
ostatni raz przekroczyłam próg klatki. To zaczynamy nowy rozdział życia.
Zauważyłam Krzyśka. Podeszłam do jego samochodu, a on zapakował moje walizki.
Wsiedliśmy i kiedy uruchomił silnik, wszystko stało się możliwe. Czysta karta,
inne miasto, nowe możliwości.
- Na pewno nie będę przeszkadzać? Może to zły pomysł?-
miałam tyle wątpliwości.
- Mała, przestań. Iwona się zgodziła bez wahania, bardzo
chętnie cię pozna, a dzieciaki lubią nowe osoby. Spokojnie.- puścił mi oczko.
No to papa, Bydgoszcz.
2 dni później. Rzeszów
..
- Boję się iść do tego lekarza.- przytuliłam się do pani
Ignaczak. Mamy wiele wspólnych tematów i dobrze się rozumiemy. Przez dwa dni
zyskałam przyjaciółkę. Sama nie wiem czego się obawiałam. Wszyscy nękali mnie
telefonami więc zmieniłam numer. Aktualnie siedzimy w poczekalni, w przychodni
ginekologicznej. Nie wiem jak, ale brzuch mi urósł. To trochę podejrzane
dlatego wolałam to sprawdzić.
- Weź się w garść. Jesteś dużą dziewczyną. Mam wejść z
tobą?- zapytał.
- A mogłabyś?- uśmiechnęłam się.
- Pewnie.- zaśmiała się. Kurczę. Jak szybko można się z kimś
zaprzyjaźnić. A właśnie. Mam baaardzo dobre relacje z Sebą i Dominisią. Oboje
są tacy słodcy. Cieszą się z nowej cioci, i z kuzyna. Sebastian chcę żeby był
chłopa, a Domi, żeby była dziewczynka. No przecież nie rozdwoję go. Seba jest
bardzo mądry. Można z nim pogadać na różne tematy. Uwielbia dowcipy i odziedziczył
po tacie miłość do siatkówki. Dominika próbuję naśladować i Krzyśka i Sebusia,
ale jej troszeczkę nie wychodzi.
- Pani Marta Grzewczyk.- zostałam wywołana. Ścisnęłam rękę
Iwony i weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry.- przywitałam się z lekarzem.
- Proszę się położyć.- wskazał kozetkę. Położyłam się i
podniosłam koszulkę w górę.
- A pani to?- popatrzył na Iwonę.
- Przyjaciółka.- uśmiechnęła się.
- Pani Ignaczak.- zaśmiał się i rozsmarował też żel na moim
brzuchu.
- Znacie się?- szepnęłam do Iwonki.
- Prowadził moje obie ciąże. Jest najlepszy, mówię ci.- powiedziała.
Mam nadzieję. Dziwnie patrzył na ekran, tak trochę strasznie.
- Chyba pani poprzedni lekarz się pomylił.- zaśmiał się starszy pan.
- Chyba pani poprzedni lekarz się pomylił.- zaśmiał się starszy pan.
- Co?! To znaczy, że nie jestem w ciąży?- otworzyłam szerzej
oczy. No raczej aż tak nie przytyłam.
- Nie to miałem na myśli. Jest pani w ciąży, ale w
bliźniaczej.- uśmiechnął się łagodnie.
- Słucham?- moje oczy wyglądały jak 5-złotówki.
-------------------------------------------------------
Hej ;3
Jestem. Wróciłam z nowym rozdziałem. :D Mam nadzieję, że się podoba. Nie mam aktualnie weny, przykro mi ;c No nic. Czekajcie na kolejny ;p Papa :*